Zawsze wydawało mi się, że piłka nożna to zabawka dla dużych chłopców. Kto z nas nie chciałby mieć klubu piłkarskiego? Kto z nas nie chciałby pobawić się w Football Manager w wersji live?
To oczywiście pewne przerysowanie, ale mam nadzieję, że czytelne. Posiadanie klubu kojarzy się z czymś radosnym. Fajnym. Atrakcyjnym. Można się pokazać, można się przywiązać do barw, można lepić osławione klocki tak, jak się chce. Może to stać się przygodą życia. Atutów jest cała masa. I nawet mimo faktu, że jest to świat, w którym złość kibica uaktywnia się czasem przedwcześnie, czasem bez powodu.
Tymczasem patrzę na „ruchy” Dirka Hundsdörfera i dochodzę do wniosku, że w polskiej piłce niewiele jest bardziej anonimowych postaci.
Zapytam najprościej, jak się da.
KTO TO JEST DIRK HUNDSDÖRFER?
Wiecie? Zastanówcie się chwilę nad tym. Niezależnie, czy kibicujecie Koronie, czy tylko śledzicie ligę z doskoku. Wypowiedzcie na głos – Dirk Hundsdörfer. A potem wypiszcie na kartce wszystkie rzeczy, jakie kojarzą wam się z tym nazwiskiem.
Dirk Hundsdörfer to…
- właściciel Korony.
- kolega Burdenskiego.
- Niemiec
- …
- …
Czy jest w polskiej piłce postać, która byłaby bardziej anonimowa? Kto to jest? Dlaczego kupił Koronę? Po co mu ona? Dlaczego nic o nim nie wiemy? Dlaczego zamknął się pod kamieniem?
Nie pojawia się w Kielcach, nie jeździ na mecze klubu, którego jest właścicielem, nie znają go ludzie z Korony, a przecież to on jest teoretycznie najważniejszą postacią, nie komunikuje się z kibicami, nie udziela wywiadów. Olewa Koronę nawet w momencie, gdy ma się odbyć kluczowe dla przyszłości Korony walne zgromadzenie. Nie wysyła na nie żadnego swojego człowieka, nie informuje, dlaczego go nie było, nie wiadomo, jaką ma rolę. Nikt nie wie nawet, czy on w ogóle lubi piłkę.
Zasadnicze pytania
- Panie Dirk, z jakich powodów zakupił pan klub piłkarski?
- Dlaczego wybrał pan akurat Koronę?
- Czy lubi pan Kielce? Jakie są pana ulubione miejsce w Kielcach?
- Urzeka pana ulica Sienkiewicza?
- Czy był pan na Podkarczówce? Czy sądzi pan, że las na Pakoszu jest fajnym miejscem na spacer?
- Jeśli na zakupy, to galeria Echo czy Korona?
- Czy zgodzi się pan z powszechnie panującą opinią, że na kieleckim dworcu piździ?
- Lubi pan kielecki majonez?
- Wie pan, że jest właścicielem klubu?
- Czy śledzi pan rozgrywki Ekstraklasy?
- Jaki ma pan pomysł na klub?
- Co chciałby pan zrobić z Koroną?
- Jak chciałby pan zostać zapamiętany?
- Czy posiadanie klubu sprawia panu przyjemność i dlaczego?
- Czy pan wie, co się dzieje w klubie?
- Dlaczego wciąż trzyma pan u siebie takiego szkodnika jak Zając?
- Dlaczego każdym swoim ruchem pokazuje pan, że Korona to dla pana tylko kamień w bucie?
- Czy Korona ma w ogóle właściciela?
Może Dirk Hundsdörfer jest fajnym gościem, może nie ma wcale złych intencji, może nawet ma na Koronę jakiś pomysł, może też jest rozczarowany tym sezonem, ale ma wizję wyprowadzenia Korony na prostą. Nie wiemy tego.
Panie Dirk, dlaczego siedzi pan pod kamieniem? Niech pan wyjdzie do ludzi, niech pan powie coś o sobie, niech pan powie, z jakich powodów kupił pan ten klub. Bo chyba nie po to, by się ukrywać przed światem. Niech pan powie, co będzie z Koroną w najbliższych miesiącach.
Panie Dirk, poznajmy się
Tak po prostu.
Pan się nawet nie przedstawił.
Dieter Burdenski bywał w Kielcach. Często przyjeżdżał na mecze. Spędzał czas w przyjemnej atmosferze. Stworzył w Kielcach swój mały świat. Nie wiem, dlaczego zrezygnował z Korony. Ale dało się odczuć, że jakoś tym klubem żyje. No i on sam miał nazwisko, postacią anonimową nie był.
Hundsdörfer wygląda jak człowiek, który złapał gorącego kartofla, ale nie bardzo wie, jak go odrzucić. Jak człowiek, któremu ktoś Koronę wcisnął. Zachowuje się jak ludzie, którzy po pijaku decydują się na zakup samochodu, a gdy już wytrzeźwieją, myślą, jak to odkręcić.
Panie Dirk, pan odkryje kilka kart. Jest pan w Koronie już prawie dwa lata, a my – obserwatorzy polskiej piłki – wciąż nie wiemy, kim pan jest i po co panu ten klub. Co najgorsze, pan też zdaje sobie zadawać pytanie, po co panu Korona.
Zaryzykuję, że posiadanie Korony nie jest dla Hundsdörfera przyjemnością. Dla nas posiadanie w polskiej piłce tej postaci to póki co też żadna przyjemność. Nie widzę ani jednego powodu, dla którego Hundsdörfer kupił większościowy pakiet akcji klubu. I to chyba największy problem Korony Kielce.
Fot. Newspix.pl