Stało się to, o czym mówiło się od jakiegoś czasu. Filip Mladenović został piłkarzem Legii Warszawa. Serb nie przedłużył kontraktu z Lechią, bo ta nie była w stanie mu płacić (albo obiecać) tyle, ile chciał piłkarz, a on sam wiedział, że chcieć może dużo. Ma za sobą świetny sezon, jest w trakcie co najmniej dobrego, jest reprezentantem kraju. Całkiem niezły zestaw argumentów. Cóż, w naszym kraju do stołu mogła usiąść tylko Legia i obie strony doszły do porozumienia.
Charakterystykę Mladenovicia znacie. Solidny w obronie, konkretny w ataku (14 asyst przez dwa sezony), nadający bez przerwy na sędziów. Natomiast szerzej już o tym pisaliśmy całkiem niedawno, gdy Filip odchodził z Lechii, więc nie ma sensu się powtarzać. Powiedzmy o czymś innym.
POCHWAŁA NORMALNOŚCI
Podoba się nam kierunek transferowy, w którym idzie Legia. Mianowicie ściąga piłkarzy z naszego rynku, więc raz, że ryzyko pomyłki jest mniejsze, a dwa, jednocześnie Wojskowi osłabiają swoich rywali. Teraz jest to przykład Mladenovicia, ale wcześniej brano:
- Gwilię
- Novikovasa
- Carlitosa
- Cholewiaka
- Pyrdoła
- Slisza
- Wieteskę
- Kante
Nie liczymy Stolarskiego, bo tam doszło do wymiany z Lechią, ale i tak czy siak większość tych ruchów należy ocenić dobrze. Rozczarowaniem jest oczywiście Novikovas, pewnie większe nadzieje wiązano z Carlitosem (choć i tak swoje strzelił,) natomiast cóż, nawet biorąc z własnego podwórka, trudno uniknąć pomyłek.
Tego nam brakowało na polskim rynku – ruchów transferowych między klubami. I to takich znaczących, bo jeśli Patryk Tuszyński zmienia Zagłębie na Piasta, raczej nikogo to specjalnie nie grzeje. Ale jeśli czołowy boczny obrońca ligi robi ruch wewnątrz rozgrywek, trudno tego nie odnotowywać i nie cenić.
Nie jest to naturalnie rozmach, z jakim najlepszych piłkarzy kupował Bogusław Cupiał, ale też nie można powiedzieć, że Legia ma węża w kieszeni, skoro pobiła rekord transferowy ligi, wykładając przeszło 1,5 miliona euro na Slisza. Tak po prostu powinien działać czołowy polski klub, jeśli Ekstraklasa ma być kiedykolwiek poważna. A przecież być może podobnie będzie działał też choćby Lech, skoro ostatnio wziął Ramireza i Czerwińskiego.
KŁOPOTY LECHII
A co z Lechią? Ona dostaje dwa ciosy w krótkim odstępie czasu. Najpierw odchodzi Mladenović, którego nie będzie wcale łatwo zastąpić – Pietrzak to piłkarz solidny, ale jednak znajdujący się na półce niżej niż Serb. Po drugie z klubem pożegnał się Kenny Saief. Jego wypożyczenie miało zostać przedłużone, natomiast facet złapał kontuzję, która wykluczała go w tym sezonie i nie było o czym gadać.
Szkoda, tym bardziej że Saief ewidentnie się rozkręcał i byłby ważną postacią Lechii w walce o medale. A tak gdańszczanie tracą przedni ząb i zobaczymy, czy uda się tam wstawić implant i uśmiechnąć po medal, czy jednak nie będzie happy endu.
fot. FotoPyk