Reklama

Jak oni tutaj w ogóle weszli? Smutne epilogi w ŁKS-ie

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2020, 10:27 • 6 min czytania 10 komentarzy

Łódzki Klub Sportowy w przyszłym sezonie zagra w I lidze i jest to jeden z najbardziej zasłużonych spadków ostatnich lat. Kabaret w defensywie, brak skuteczności pod drugą bramką, do tego nieco naiwna wiara w ideały, ale przede wszystkim – bardzo, bardzo słaby skład. I chyba z dzisiejszej perspektywy najlepiej widać, że to właśnie ten ostatni element był kluczowy od pierwszych kolejek ligi. 

Jak oni tutaj w ogóle weszli? Smutne epilogi w ŁKS-ie

Nie chcemy łodzian krytykować, bo tak naprawdę teraz przyszedł moment zapłaty za spektakularny rajd od III ligi do Ekstraklasy, osiągnięty dość sztywną bandą, która po każdym awansie przechodziła zaledwie lekki lifting, a nie gruntowny remont. I właśnie dalsze losy tych, którzy byli w ŁKS-ie odpowiedzialni za fantastyczne lata 2018-2019, dają nam odpowiedź jak wiele dzieliło ŁKS od Ekstraklasy.

W “normalnym” trybie po każdym awansie osiadasz w lidze, próbujesz się wzmocnić, wymienić najsłabsze ogniwa, otrzaskać z nowym poziomem ligowym. ŁKS takiego komfortu nie miał – przejście z III-ligowych kartoflisk na salony piłkarskiej elity zajęło mu dokładnie dwa lata. Jeszcze w połowie 2017 roku musiał drżeć o awans do II ligi, bo udało się go zrobić dzięki wycofaniu Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie, w połowie 2019 roku ŁKS miał grać z Lechią, Lechem i Legią Warszawa.

Czy przegapiono moment na rewolucję?

Prawdopodobnie tak, właśnie latem 2019 roku. To wtedy powinni w klubie pojawić się tacy piłkarze jak Maciej Dąbrowski czy Carlos Moros Gracia. Z drugiej strony – czy wówczas nie byłoby głosów o tym, że ŁKS zatracił swoją tożsamość? Że nie dał szansy ludziom, którzy przywrócili klubowi należne miejsce po długich latach w niższych ligach? Jakkolwiek spojrzymy na przeszłość, jak na dłoni widać – skład w lipcu 2019 roku był niemiłosiernie słaby. A najlepiej świadczą o tym dalsze losy piłkarzy, których już w Łodzi nie ma. Z oczywistych względów pomijamy Daniego Ramireza, który został po prostu dobrze sprzedany, skupmy się na tych, którzy byli za słabi nawet na ŁKS.

NAJWYŻSZY POZIOM – I LIGA

Właściwie jedynym wciąż grającym w piłkę byłym zawodnikiem ŁKS-u jest Żenia Radionow, napastnik I-ligowej Puszczy Niepołomice. W siedmiu meczach I ligi Ukrainiec zdobył 3 bramki, do których dołożył 2 asysty. Puszcza pasuje mu stylem gry – silny i diabelnie ambitny Radionow w podobny sposób ładował bramki zwłaszcza w II lidze, gdy ŁKS był jeszcze klubem ochoczo korzystającym z dośrodkowań na nieźle grającego głową snajpera. Ustalmy jednak, że Puszczy raczej awans nie grozi, a i Żenia raczej nie celuje w koronę króla strzelców. Po prostu: regularnie gra na poziomie zaplecza Ekstraklasy, co jest naprawdę sporym sukcesem, gdy patrzymy na pozostałych byłych ełkaesiaków.

Reklama

Tak, mówimy przede wszystkim o jednym z najlepszych pomocników sezonu 2018/19.

Patryk Bryła to bowiem chyba jedno z naszych największych rozczarowań. Kto regularnie oglądał w ubiegłym sezonie I ligę, ten musiał sporo sobie po tym skrzydłowym obiecywać. Przebojowość, dynamika, firmowe dośrodkowanie zewnętrzną częścią stopy. 8 goli, 9 asyst. Bryła ścigał się na liczby z Ramirezem i wydawało się, że ten duet solidnie namiesza też po awansie. Niestety dla ŁKS-u: Bryła do Ekstraklasy totalnie nie dojechał. Dwie asysty to skromniutki dorobek, zwłaszcza, jeśli przypomnimy sobie jego katastrofalne straty i niezrozumiałe decyzje. Po odejściu z ŁKS-u skrzydłowy poszedł do Bruk-Betu Nieciecza, ale jeszcze nie zdążył tam zadebiutować. Mówiło się o urazie, ale Bryła spędził już parę meczów na ławce rezerwowych. Zdaje się, że na ten moment zwyczajnie przegrywa rywalizację w klubie środka I ligi z Gergelem i Misakiem.

W nowym klubie zaledwie dwa mecze zagrał do tej pory również Kamil Juraszek, który jeszcze w grudniu zagrał od pierwszej minuty w meczu ŁKS – Wisła Kraków. Z Ekstraklasy do walczącego o utrzymanie Chrobrego Głogów, a konkretnie – na ławkę tegoż Chrobrego. Kolejny dowód na potęgę kadry łodzian w rundzie jesiennej.

BARTŁOMIEJ KALINKOWSKI ZABRAŁ PECHA ZE SOBĄ

O jesiennym ŁKS-ie mówiło się, że to zespół wybitnie pechowy? Bartłomiej Kalinkowski to kolejny z listy “odstrzelonych”, który niestety zabrał ze sobą trochę tych niefartownych zagrań. Już sam fakt, że chłopak, który DZIESIĘĆ razy wychodził w pierwszym składzie zespołu ekstraklasowego zjechał aż do II ligi sporo mówi. Ale niestety, to nie koniec.

Górnik Łęczna był wiceliderem w momencie, gdy na boisko po raz pierwszy wprowadził Kalinkowskiego. Stało się to w Toruniu, w meczu z dziesiątą w tabeli Elaną, Górnik przegrał 0:5. Drugi mecz Bartka? Samobój z Widzewem, porażka. Trzeci mecz? Czerwo w Katowicach, przy stanie 1:1, porażka. Już po pandemii były ełkaesiak dorzucił jeszcze drugiego samobója, tym razem w meczu ze Stalą Stalowa Wola. Cztery mecze, cztery porażki, dwa samobóje i czerwona kartka. Czy musimy dodawać, że piątego występu na razie nie było? Odkąd “Kali” usiadł na ławce, Górnik wygrał dwa spotkania, trzecie zremisował.

Jesteśmy dalecy, by za całe zło tego świata winić pojedynczego pomocnika, ale… to naprawdę nie wygląda dobrze.

Reklama

WYGODNE MIEJSCA W REZERWACH

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja tych, którzy po prostu nowego miejsca pracy nie zdołali znaleźć. Zimą łącznie odstrzelono 7 osób – poza wymienionymi Kalinkowskim, Bryłą, Juraszkiem i Radionowem, byli to także Kamil Rozmus, Wojciech Łuczak i Rafał Kujawa. Cała trójka po prostu nie znalazła nowych pracodawców i to pomimo faktu, że w poszukiwanie włączył się aktywnie również sam ŁKS. Rozmusem była ponoć zainteresowana Warta Poznań, Kujawę przymierzano do kilku klubów I ligi. Ostatecznie cały tercet zdecydował się spędzić wiosnę w rezerwach. Albo nawet rezerwach rezerw, bo ŁKS ma też trzecią drużynę, występującą w B-klasie.

Latem zobaczymy, gdzie wylądują ci trzej piłkarze, ale mamy wrażenie, że tak jak cały ŁKS – poza Ekstraklasą.

NAWET MICHAŁ KOŁBA

Osobny temat to Michał Kołba, który zaliczył wpadkę dopingową. On klubu nie ma, bo wciąż mieć nie może. Przy najbardziej optymistycznej wersji, w której jego kara ulegnie skróceniu, treningi będzie mógł rozpocząć dopiero późną jesienią, a do gry wrócić już w 2021 roku. Wieloletni kapitan drużyny oraz symbol jej odrodzenia, człowiek, który przeprowadził Rycerzy Wiosny od walki o utrzymanie w III lidze, aż po zwycięstwa w elicie, ten sezon będzie chciał zapomnieć. Jak cały ŁKS.

***

Czy musimy w ogóle dodawać, że chyba najcenniejszy młodzieżowiec w ŁKS-ie, Piotr Pyrdoł, po transferze do Legii zagrał do tej pory czternaście minut? Czy musimy dodawać, że Mateusz Gamrot, który był jednym ze współtwórców awansu do Ekstraklasy za tydzień podpisuje kontrakt z Wieczystą? Że Maciej Dampc, ściągnięty do ŁKS-u jako wzmocnienie składu na Ekstraklasę, ma teraz problem z utrzymaniem miejsca w II-ligowym GKS-ie Katowice, do którego został wypożyczony zimą?

Tak naprawdę najlepiej wyszedł chyba w tym sezonie Lukas Bielak. Zrobił awans w ŁKS-ie, zaliczył fetę, przeszedł do Stali Mielec, gdzie znów ma szansę zrobić awans do Ekstraklasy. Chyba po prostu taki był poziom większości piłkarzy biało-czerwono-białych na początku sezonu 2019/20. Pierwsza szóstka pierwszej ligi, ale na pewno nie skuteczna walka o utrzymanie w elicie. To widać i w tabeli, i w losach poszczególnych piłkarzy, których już w Łodzi nie ma.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

10 komentarzy

Loading...