Reklama

Zwrot akcji na finiszu? Jeżeli ktoś miałby tego dokonać, to tylko ekipa Fornalika

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

16 czerwca 2020, 08:24 • 9 min czytania 17 komentarzy

Legia Warszawa przegrała przedwczoraj niespodziewanie z Górnikiem Zabrze i można powiedzieć, że tym samym zaoferowała kibicom polskiego futbolu nieco emocji. Gdyby „Wojskowi” zakończyli rundę zasadniczą z dziesięcioma punktami przewagi nad wiceliderami z Piasta Gliwice, to naprawdę trudno by było podejrzewać, że w wyścigu po tytuł dojdzie jeszcze do jakiejś niespodzianki. Warszawska ekipa mogłaby już się szykować do mistrzowskiej fety. Siedem punktów straty to oczywiście wciąż bardzo dużo, ale akurat podopieczni Waldemara Fornalika udowodnili w ubiegłym sezonie, że nawet tak pokaźne straty są w stanie rzutem na taśmę nadrobić.

Zwrot akcji na finiszu? Jeżeli ktoś miałby tego dokonać, to tylko ekipa Fornalika

A jak to wyglądało w poprzednich latach, jeżeli chodzi o zwroty akcji w końcówce rozgrywek Ekstraklasy?

sezon 2009/10

Po 23. kolejce sezonu w tabeli prowadziła Wisła Kraków z czterema punktami przewagi nad Lechem Poznań. Wydawało się wówczas, że „Biała Gwiazda” dość pewnie zmierza po mistrzowski tytuł. Ale na samym finiszu rozgrywek krakowianom przydarzyło się kilka potknięć. No i ostatecznie mistrzostwo zgarnął Lech Poznań. Kluczowa dla losów tytułu była naturalnie przedostatnia kolejka, gdy Wisła wypuściła z rąk zwycięstwo w derbach Krakowa po samobójczej bramce Mariusza Jopa.

– O wyniku Lecha dowiedzieliśmy się w szatni – opowiadał Jop w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. – Wtedy jednak dowiedzieliśmy się tylko wyniku i tego, że bramka padła w końcówce. Później chyba każdy sam z relacji telewizyjnych dowiedział się, jak to wszystko nieprawdopodobnie się układało. Lech zdobył gola w doliczonym czasie gry, po akcji, która zaczęła się od faulu na piłkarzu Ruchu. Lewandowski chciał wybić piłkę, ale zobaczył, że piłkarz Ruchu się podniósł i grał dalej. Wydarzyło się coś, czego nie da się objąć rozumem. Pojawiają się pytania, dlaczego tak się to wszystko potoczyło. Chyba pozostaną one bez odpowiedzi.

Ostatecznie Lech Poznań w siedmiu ostatnich spotkaniach sezonu 2009/10 zdobył aż 19 punktów. Zremisował tylko z Wisłą, która z kolei na finiszu rozgrywek zgarnęła ledwie dwanaście oczek.

Reklama
Tabela po 23. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2010/11

W kolejnym sezonie Wisła Kraków powróciła na mistrzowski tron z bezpieczną, siedmiopunktową przewagą nad Śląskiem Wrocław. Jeżeli chodzi o kwestię samego tytułu, to wielkich emocji w końcówce rozgrywek nie było. „Biała Gwiazda” na siedem kolejek przed końcem też przewodziła stawce, choć z nieco mniejszą, bo trzypunktową przewagą nad wiceliderem, którym była wówczas Jagiellonia Białystok.

Krakowianie w końcówce ligowych zmagań gubili właściwie sporo punktów. Udało im się zgarnąć tylko dwanaście oczek z dwudziestu jeden możliwych. Śląsk pod tym względem spisał się lepiej, bo na dystansie siedmiu ostatnich spotkań wywalczył szesnaście oczek. No ale wcześniej strata wrocławian do pierwszej lokaty wynosiła aż jedenaście punktów, więc o pościgu za Wisłą mowy być nie mogło. Przewaga wypracowana przez krakowską ekipę w końcówce rundy jesiennej i na początku wiosny pozwoliła kontrolować sytuację pomimo mniejszych bądź większych potknięć.

Tabela po 23. kolejce:

Tabela końcowa:

Reklama

sezon 2011/12

W kolejnych rozgrywkach mistrzem kraju został już wrocławski Śląsk z Orestem Lenczykiem u steru. Losy tytułu ważyły się wówczas w zasadzie do ostatniej chwili. Finalnie ekipa dowodzona z boiska przez Sebastiana Milę zajęła pierwszą lokatę z ledwie jednym punktem przewagi nad wiceliderami z Ruchu Chorzów. W czubie tabeli zrobiła się straszliwa ciasnota. I taki stan rzeczy utrzymywał się dość długo. Na siedem kolejek przed końcem stawce przewodziła Legia Warszawa, która zgromadziła na swoim koncie o dwa punkty więcej niż Śląsk, wówczas jeszcze oglądający jej plecy.

Na finiszu rozgrywek wrocławianie zdobyli 2/3 punktów z puli. Legia natomiast zgarnęła ledwie jedenaście oczek, no i w efekcie skończyła na najniższym stopniu podium, choć jeszcze po 28. kolejce plasowała się na pierwszej pozycji.

Tabela po 23. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2012/13

W kolejnych rozgrywkach mistrzostwo padło łupem Legii Warszawa, która – jak się okazało – w kolejnych latach dość mocno zdominowała krajowe podwórku. „Wojskowi” zgarnęli tytuł bardzo pewnie, z sześcioma oczkami przewagi nad drugim w tabeli Lechem Poznań i aż dwudziestoma nad trzecim Śląskiem Wrocław. Na siedem kolejek przez końcem sezonu było jednak w tabeli znacznie ciaśniej. Legia miała tylko cztery punkty zapasu nad „Kolejorzem” i wciąż wiele się mogło w lidze wydarzyć.

W 27. serii spotkań doszło jednak do bezpośredniej konfrontacji Legii i Lecha. Warszawska ekipa wygrała 1:0 po trafieniu Ivicy Vrdoljaka z rzutu karnego i właściwie zapewniła sobie dzięki temu tytuł.

W końcówce sezonu obie ekipy, trzeba przyznać, punktowały przyzwoicie. Przynajmniej do momentu, gdy losy mistrzostwa wciąż były niewiadomą. Summa summarum Legia w siedmiu ostatnich kolejkach zgarnęła piętnaście, a Lech trzynaście oczek.

Tabela po 23. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2013/14

Pierwszy sezon z dzieleniem punktów. Gdyby liga zakończyła się wraz z ostatnim gwizdkiem arbitrów w trzydziestej kolejce zmagań, mistrzem zostałaby Legia Warszawa i to aż z dziesięcioma punktami przewagi nad drugim w tabeli Lechem Poznań. No ale podział dorobku po rozbiciu stawki na grupę mistrzowską i spadkową dołożył trochę emocji do mistrzowskiego wyścigu. Przewaga Legii nad Lechem stopniała do pięciu punktów. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że warszawianie pozostaliby na pierwszej lokacie również wówczas, gdyby „Kolejorz” zrównał się z nimi dorobkiem.

Do czego naturalnie nie doszło. Legia w grupie mistrzowskiej zdobyła aż osiemnaście punktów, Lech zgarnął trzynaście oczek. Mistrzowski tytuł pozostał w posiadaniu „Wojskowych”.

Tabela po 30. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2014/15

Co nie udawało się poznaniakom pod wodzą Mariusza Rumaka, to udało się z Maciejem Skorżą u steru. W 2015 roku Lech Poznań odzyskał mistrzowski tytuł z rąk Legii. Choć po rundzie zasadniczej wcale się na to nie zanosiło, bowiem to Legia zgromadziła najwięcej punktów w trzydziestu ligowych kolejkach. Warszawska drużyna osiągnęła dwupunktową przewagę nad Lechem. Po podziale przewaga ta stopniała naturalnie do jednego punkciku. Który udało się lechitom z nawiązką nadrobić już w otwierającym spotkaniu grupy mistrzowskiej, gdy „Kolejorz” zatriumfował przy Łazienkowskiej i wskoczył na fotel lidera.

– Drużyna Rumaka miała swój styl, była taktycznie poukładana, ale nie potrafiła wygrywać kluczowych meczów – opowiadał dziennikarz Polskiego Radia Poznań, Grzegorz Hałasik. – Te bezpośrednie spotkania z Legią Warszawa, które były decydujące dla niepowodzeń Lecha, zawsze kończyły się porażkami. Skorża natomiast miał o wiele większe doświadczenie w rozgrywaniu takich starć. Pewne rzeczy lepiej przewidywał. Poza tym, wniósł do drużyny świeże spojrzenie, nowe metody. Inne podejście do zawodników. Zmiany stały się impulsem, który pchnął Lecha z w stronę mistrzostwa. Choć pamiętajmy, że nie był to tytuł wywalczony z nie wiadomo jak dużą przewagą. Dopisało też szczęście.

Łącznie w grupie mistrzowskiej Lech zdobył szesnaście, a Legia czternaście punktów.

Tabela po 30. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2015/16

W sezonie 2015/16 również na finiszu Ekstraklasy emocji nie brakowało, choć koniec końców tytuł zgarnęli ci, którzy prowadzili po rundzie zasadniczej. Legia Warszawa po trzydziestu kolejkach zmagań osiągnęła dwupunktową przewagę nad rewelacją tamtych rozgrywek, czyli Piastem Gliwice. Podział punktów zredukował ten skromny zapas do jednego oczka. Przewaga, choć skromna, okazała się jednak wystarczająca dla podopiecznych Stanisława Czerczesowa, którzy rozsądnie gospodarowali siłami na ostatniej prostej rozgrywek, no i w bardzo dobrym stylu zwyciężyli w bezpośredniej konfrontacji z Piastem.

Legia po podziale na grupy zdobyła łącznie trzynaście punktów. Piast – tylko jedenaście.

Tabela po 30. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2016/17

Sezon 2016/17 to ostatnie rozgrywki, w których zastosowano podział punktów po rundzie zasadniczej. W grze o mistrzostwo miał on spore znaczenie, ponieważ pozwolił włączyć się do walki o tytuł zespołom, które trzymały się blisko lidera, ale jednak pozostawały nieco z tyłu. Po trzydziestu seriach spotkań stawce przewodziła Jagiellonia Białystok, która wypracowała jeden punkt przewagi nad drugą Legią Warszawa. Podział punktów niczego w tej kwestii nie zmienił.

Finalnie w tabeli zrobił się straszny młyn. Tytuł wzięła Legia, a za jej plecami z identycznym dorobkiem uplasowały się kolejno Jagiellonia, Lech i Lechia. O wszystkim zadecydowały rozstrzygnięcia w ostatniej kolejce. Jaga zremisowała 2:2 z „Kolejorzem”, a gdańszczanie podzielili się punktami z Legią po bezbramkowym remisie.

W sumie Legia żeby zdobyć tytuł wywalczyła piętnaście punktów w grupie mistrzowskiej. Jagiellonia zdobyła dwanaście oczek.

Tabela po 30. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2017/18

W sezonie 2017/18 znów doszło do podmianki na pozycji lidera pomiędzy rundą zasadniczą o mistrzowską, którą Michał Probierz zwykł złośliwie nazywać „Pucharem Maja”. Po trzydziestu kolejkach w tabeli prowadził bowiem Lech Poznań, z jednym punktem przewagi nad Jagiellonią Białystok i Legią Warszawa. Ponownie mamy zatem do czynienia z sytuacją, gdy nie ma mowy o wielkich dysproporcjach punktowych w czołówce. Lech, Jaga i Legia szły w zasadzie łeb w łeb, choć trzeba pamiętać, że w końcówce rundy zasadniczej „Kolejorz” osiągnął znakomitą dyspozycję, podkreślając ją spektakularnym triumfem 5:1 nad białostoczanami.

Ale Lech na pierwszym miejscu nie utrzymał się zbyt długo. Finalnie podopieczni Nenada Bjelicy, który zresztą stracił posadę jeszcze przed końcem rozgrywek, osunęli się na trzecie miejsce w tabeli. Po podziale zdobyli ledwie pięć punktów. Zatriumfowała kolejny raz Legia Warszawa, która w grupie mistrzowskiej wywalczyła punktów szesnaście. O trzy więcej niż Jagiellonia.

Tabela po 30. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2018/19

Jeżeli chodzi o analizowany przez nas okres, ze zdecydowanie najciekawszym i najbardziej spektakularnym zwrotem akcji mieliśmy do czynienia… w poprzednim sezonie. Rundę zasadniczą rozgrywek wygrała Lechia Gdańsk, która zdobyła dokładnie tyle samo punktów co druga w tabeli Legia Warszawa. Gdzieś za plecami liderującej dwójki uplasował się natomiast Piast Gliwice. Długo wydawało się, że gliwiczanie do mistrzowskiego wyścigu włączyć się nie mogą – Lechia miała nad nimi aż siedem punktów przewagi. A jednak podopieczni Waldemara Fornalika wzięli grupę mistrzowską szturmem i skończyli ligę na pierwszej lokacie.

W sumie Piast w grupie mistrzowskiej zdobył aż dziewiętnaście punktów. Lechia zaledwie siedem, a Legia osiem.

Tabela po 30. kolejce:

Tabela końcowa:

sezon 2019/20

Podsumowując ostatnie lata w naszej Ekstraklasie, na pierwszy rzut oka można dojść do wniosku, że siedem ostatnich kolejek może zmienić wiele, jeżeli chodzi o ligowy układ sił. Mistrzowie Polski z roku 2010, 2012, 2015, 2017, 2018 i 2019 nie prowadzili w tabeli na siedem meczów przed końcem zmagań. Ale też prawda jest taka, że tylko Piastowi Gliwice w ubiegłym roku udało się na tym dystansie odrobić naprawdę znaczącą przewagę. Zwykle mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy o zmianie na pozycji lidera mógł zadecydować jeden, góra dwa mecze. Bardzo często kluczowe okazywało się po prostu bezpośrednie spotkanie rywalizacyjnych o tytuł ekip.

Piast w poprzednich rozgrywkach osiągnął naprawdę kapitalną formę po podziale stawki na grupy. Wygrał sześć spotkań, jedno z remisował. Na to nałożyła się zapaść formy w przypadku Legii i Lechii. Ci drudzy pękli fizycznie. Nie mieli dostatecznie szerokiej kadry, by rywalizować na dwóch fontach. Ci pierwsi natomiast pogrążali się w chaosie spowodowanym ciągłymi rotacjami na stanowisku trenera. Piast kapitalnie to wykorzystał i chwała im za to.

Ale czy w tym sezonie też zajdą aż tak sprzyjające dla gliwiczan okoliczności?

Tabela po 30. kolejce:

Na razie w obronę tytułu przez podopiecznych Waldemara Fornalika po prostu trudno uwierzyć, nawet biorąc pod uwagę niespodziewane potknięcie „Wojskowych” w Zabrzu. Choć trzeba zaznaczyć, że dobrze się stało, iż to akurat Piast po trzydziestu kolejkach wciąż ma argumenty, by straszyć Legię. No kto jak kto, ale Fornalik i jego ludzie już udowodnili, że na ligowym finiszu potrafią skutecznie namieszać.

fot. FotoPyk
screeny: 90minut.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

17 komentarzy

Loading...