– To jest projekt długofalowy. Podpisałem ten kontrakt, ponieważ wierzę że możemy się utrzymać. Myślimy o przyszłości. To było dla mnie ważne, żeby ten kontrakt był dłuższy. Jeśli sportowo spadniemy, to znam pierwszą ligę, więc zrobilibyśmy wszystko, by wrócić. Ale tak jak powiedziałem – celem jest utrzymanie i na tym się skupiamy – mówi nam Ireneusz Mamrot w swoim pierwszym wywiadzie jako trener Arki Gdynia. Czy dobrze zna się z rodziną Kołakowskich? Jaki ma pomysł na drużynę? Co jeśli spadnie z Arką z Ekstraklasy? Dlaczego nie poczekał na ofertę z lepszego klubu? Zapraszamy na rozmowę z nowym trenerem “żółto-niebieskich”.
Sytuacja w Arce jest bardzo dynamiczna. Kołakowscy pojawili się nagle i przejęli klub. Kiedy był pierwszy kontakt z Gdyni… a tak naprawdę z Warszawy?
Z Gdyni, niech tak będzie. Od kilku dni trwały rozmowy, to nie były bardzo długie negocjacje. Myślę, że to było kilka dni.
Patrzymy na tabelę. Arkę da się utrzymać?
Wiadomo, że to będzie cel. Nie dostałem kontraktu na pół roku, więc planujemy pracę długoterminową. Wierzę, że tak będzie. Wiadomo, że sytuacja nie jest łatwa, ale nie znam trenera który nie wierzy w to ze można zrealizować cel. Trzeba skupić się na tych jedenastu meczach i z takim nastawieniem podchodzę do tego wyzwania.
Czyli gdyby Arki nie udało się jednak utrzymać, to współpraca będzie kontynuowana?
To jest projekt długofalowy. Podpisałem ten kontrakt, ponieważ wierzę że możemy się utrzymać. Myślimy o przyszłości. To było dla mnie ważne, żeby ten kontrakt był dłuższy. Jeśli sportowo spadniemy, to znam pierwszą ligę, więc zrobilibyśmy wszystko, by wrócić. Ale tak jak powiedziałem – celem jest utrzymanie i na tym się skupiamy.
Patrząc na misję w Ekstraklasie, czy są w lidze trzy gorsze drużyny od Arki Gdynia?
Podchwytliwe, wrzucające mnie na minę pytanie… Ale Arka grała już dobre mecze, natomiast nie zawsze to się przekładało na punktowanie. Problemem był brak równej formy. Nikt nie wie, jak będzie to wyglądało po przerwie. Sam wiem z autopsji, jak drużyna potrafi wyglądać po dłuższej przerwie. Teraz będzie krótszy okres przygotowawczy. Zostały de facto dwa tygodnie, ale trzeba wszystko robić, żeby się rozwinąć. Na pewno na kilku pozycjach mamy bardzo dobrych zawodników.
Marko Vejinović to piłkarz, który ma ponadprzeciętne umiejętności. Ma trener na niego pomysł? Jak odkryć te atuty, które ostatnio były schowane?
Czy schowane? Przypominam sobie jego bramkę z Rakowem Częstochowa, z 30 metrów techniczne uderzenie. Wiadomo, że ma bardzo wysokie umiejętności. Kwestia teraz tego by wkomponować go odpowiednio w zespół. W Jagiellonii miałem wielu bardzo dobrych zawodników i to funkcjonowało. Jesus Imaz po przyjściu do nas zdobył w rok 21 bramek, więc muszę zrobić wszystko, by Marko też grał bardzo dobrze. Pamiętajmy jednak, że kiedy drużyna pokroju Chelsea przegrywa, to wszystkim się trudniej gra. Jeden zawodnik sam wiele nie zrobi, cała drużyna musi dobrze funkcjonować. Messi w reprezentacji Argentyny też wyglądał inaczej niż w Barcelonie.
Jakie więc są największe plusy Arki według Ireneusza Mamrota?
Na pewno mamy kilku doświadczonych zawodników, nie będę mówił o personaliach. Środek pola jest w stanie porywalizować z każdym w tej lidze. Nie chcę zbyt dużo rozmawiać o indywidualnościach, najpierw chciałbym poruszyć ten temat z zawodnikami.
W ostatnich dniach oglądał pan mecze Arki?
Tak naprawdę robię to od dwóch dni. Były różne fazy rozmów, więc teraz, kiedy dopięliśmy szczegóły rzeczywiście obejrzałem kilka spotkań. Natomiast przyznam, że ligę oglądałem na bieżąco, więc jakieś swoje przemyślenia mam. Znam dosyć dobrze tę drużynę, grałem przeciwko niej dwukrotnie prowadząc Jagiellonię, więc mam jakiś materiał poglądowy.
Patrząc na ten sezon. Arkę prowadziło de facto trzech trenerów: Jacek Zieliński, Aleksandar Rogić i Krzysztof Sobieraj – chociaż on nie zdążył zadebiutować. Pan będzie czwartym. Czy Sobieraj zostanie w pańskim sztabie?
Jeszcze nie było rozmów w tym temacie, ale na pewno będę chciał zabrać swój sztab, jest dwóch-trzech ludzi z mojego sztabu, które przyjdą do Arki.
Wiemy, że właścicielem klubu jest Michał Kołakowski, ale zapytam o jego tatę. Znacie się długo z Jarosławem Kołakowskim?
Tak naprawdę przez cały okres mojej pracy trenerskiej tylko jeden zawodnik z moich drużyn był od pana Kołakowskiego. To był Michał Górecki w Chrobrym, który akurat nie grał u mnie w pierwszym składzie. Wówczas zaczęła się ta znajomość, zadzwonił żebym zgodził się na testy. To nie była nie wiadomo jak bliska znajomość. Wtedy rozmawialiśmy tak naprawdę tylko przez telefon.
Czy ma pan pomysł na Arkę? Wiadomo, że teraz trzeba będzie grać trochę na wynik. Ale ma pan pewne założenia, które należy niezwłocznie wprowadzić?
Jasne, wiadomo że każdy trener widzi pewne rzeczy inaczej. Na pewno będą zmiany, będzie dużo zajęć taktycznych – z pewnością też będę wymagał czegoś innego niż poprzedni trenerzy. Zawodnicy muszą szybko się uczyć nowego trenera. Szkoda, że nie zagramy ani jednego sparingu, ale wierzę że ta praca na treningach przełoży się na wyniki. Gdzieś w głowie na pewno mam plan, ale tak jak pan powiedział – najważniejsze będzie jednak punktowanie.
Sam pan mówił, że w Białymstoku różnie bywało z transferami i wpływem trenera na dokonywane ruchy… Jak widzicie to z rodziną Kołakowskich?
Przede wszystkim rozmawialiśmy o sytuacji bieżącej, w jakiej znajduje się klub. Sytuacja organizacyjna jest jaka jest i trzeba to jak najszybciej poukładać, żeby zawodnicy mogli w spokoju grać. Wiadomo, że w tym momencie okienko transferowe i tak jest zamknięte. W dalszej perspektywie transfery będą ważne. Rozmowy przebiegały w rozsądnej atmosferze, więc wszystko powinno być dobrze.
W kontekście transferów, na Twitterze widziałem pytanie do pana, czy w najbliższym okienku do Gdyni trafi Bartosz Kwiecień?
Poza Bartkiem, który był pół roku w Głogowie, a później w Jagiellonii to obserwatorzy powinni zauważyć, że nie jestem trenerem, który ciągnie za sobą piłkarzy. Mateusz Machaj był chwilkę w Głogowie, a później w Białymstoku, ale to jedyne przypadki. Jestem z tych trenerów, którzy nie chcą ciągnąć na siłę zawodników za sobą. Co do Bartka, mam o nim bardzo dobre zdanie. Strzelił dla nas kilka ważnych bramek – kibice z Białegostoku na pewno go bardzo szanują.
Arce brakuje skutecznego napastnika. Ma pan pomysł na obsadzenie tej pozycji?
Na pewno jest kilku zawodników, którzy mogą tam zagrać. Jest Maciej Jankowski, Fabian Serrarens, jesienią grał Davit Shkirtladze. Zobaczymy w jakiej dyspozycji będą zawodnicy. Jankowski grał także często na skrzydle. Nie jestem w stanie przewidzieć kto wyjdzie w ataku w pierwszym meczu przeciwko Lechii.
Ostatnie dziesięć lat pana życia to Głogów – klimatyczny, ale malutki rynek oraz Białystok – znany z ludzi lubiących się dobrze bawić i żyć z uśmiechem na ustach. A jak pańska rodzina zareagowała na przenosiny do Trójmiasta?
Muszę przyznać, że to moja rodzina pierwsza była na tak! (śmiech) Dobrze się złożyło – zresztą w samej Gdyni mamy część rodziny – konkretnie moje kuzynostwo. Wiadomo oczywiście, że to nie było najważniejsze – na pierwszym miejscu stawiamy klub. Okolica, w której przyjdzie mi pracować jest urokliwa. Oczywiście w ciągu najbliższych dwóch miesięcy czeka mnie ciężka praca, mecze co trzy dni, tak więc raczej poza stadionem zobaczę niewiele.
Czy od momentu opuszczenia Jagiellonii było dużo ofert?
Kilka było, ale to było raczej sondowanie – zainteresowanie byłoby po sezonie. Natomiast ja nie chcę czekać aż komuś się powinie noga. Ta oferta była konkretna, wiem na czym stoję, dlatego ją przyjąłem.
Obserwuję 1. ligę i rozmawiałem z wieloma osobami, chociażby z prezesem GKS-u Tychy Leszkiem Bartnickim i on powiedział, że nazwisko takie jak Mamrot w Tychach bardzo by chciał, natomiast nie był pewien czy ktoś taki jak pan chciałby zejść to piętro niżej. Czy warto więc było odpocząć dłużej i poczekać na ofertę z Ekstraklasy?
To na pewno było priorytetem. Natomiast też nie jest tak, że nie podjąłbym się wyzwania w klubie, który ma perspektywy do awansu. Konkretów z pierwszej ligi jednak nie było, cieszę się że wracam do Ekstraklasy. Nieskromnie mówiąc – w Jagiellonii ugraliśmy wicemistrzostwo, finał Pucharu Polski i piąte miejsce – oceniane jako to gorsze, ale też po wielu zmianach w zespole. Cieszę się, że mamy plan i zrobię wszystko, by utrzymać Arkę.
Czy ten dłuższy rozbrat z piłką może inaczej nastroić trenera do pracy?
Na pewno mam duży głód piłki. Po 19 latach pracy miałem pierwszy raz dłuższą przerwę, natomiast czuję sporo energii, mam przemyślenia. To było potrzebne. Mogę teraz inaczej spojrzeć na pewne sprawy. Teraz nie dziwię się, że na zachodzie są trenerzy, którzy robią sobie dłuższą przerwę. Można nabrać trochę dystansu, pewne rzeczy usprawnić, poczytać…
Poczytać… więcej książek piłkarskich czy jednak odcinał się pan od futbolu? Czy w tym okresie filmy i seriale przeważały nad meczami?
Przyznam, że bardzo mało meczów oglądałem podczas kwarantanny. Jeśli pojawiało się zainteresowanie drużyny to wtedy przeglądałem jej mecze. Skupiałem się na taktyce. Nawiązałem współpracę z kilkoma analitykami, więc oglądałem analizy – nawet z Ligi Mistrzów z jesiennych spotkań czy tych, które zdążyły odbyć się w 2020 roku. Książki czytałem różne, mało piłkarskich. W zasadzie z autobiografii łyknąłem tylko jedną – Mauricio Pochettino, bardzo polecam.
Zapytam o kibiców. Zadebiutuje pan w meczu derbowym z Lechią. Czy to będą dla Arki – w końcu – derby wygrane po wielu latach niepowodzeń?
Zdaję sobie sprawę jaki to jest mecz dla kibiców Arki. Arka od wielu lat czeka na wygraną z Lechią, ale my nie patrzymy na rywala. Musimy punktować w każdym meczu. Derby to jedno, drugie to kolejne trzy punkty do zdobycia. Wiem, ze zaczynam od meczu, który elektryzuje wszystkich w Gdyni. Pamiętam kiedy pracowałem w Chrobrym, to wówczas mecze z Miedzią były dużym wydarzeniem dla obu miast. Tutaj ta atmosfera jest jeszcze gorętsza. Zdaję sobie sprawę z rangi tego meczu.
W Białymstoku po sukcesach pije się „ducha puszczy”. Jak będzie przebiegało świętowanie po utrzymaniu w Gdyni?
(śmiech) Nie myślę o tym póki co. Ale chcę mieć ten problem, żeby się potem zastanawiać, co pić. Mam nadzieję, że będzie do tego okazja!
Rozmawiał Samuel Szczygielski