Reklama

To nie wstyd powiedzieć czasem „przepraszam”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

30 kwietnia 2020, 01:01 • 12 min czytania 10 komentarzy

Sędziowie to nie są lizaki chupa-chups, żeby każdy nas lubił. Nigdy nie miałem z kibicem scysji na ulicy. Wychodziłem raz ze stadionu przy Łazienkowskiej, spotkałem kilku kibiców, opowiedziałem im o swoim spojrzeniu na pewne sytuacje, oni o swoim. Skończyło się puentą „panie Szymonie, równy z pana gość” i tyle – mówił Szymon Marciniak w „Kanale Sportowym”. Poniżej zapis najciekawszych wypowiedzi – o Ramosie, Chiellinim, Messim, Ronaldo, ale i Centarskim czy Chrapku. Sporo o tym, jak sędziowie reagują na krytykę, czy Marciniak kibicuje Lechowi lub Legii, a także o tym, jak może wyglądać sędziowanie w przyszłości.

To nie wstyd powiedzieć czasem „przepraszam”

O bluzganiu na niego z trybun:

– To jest radio, które brzęczy w tle. Dzisiaj nie chodzi tylko o Marciniaka. Oglądam wszystkie mecze i słyszę te bluzgi… To ubliżanie stało się elementem kibicowania. Rozumiem po jakiejś kontrowersyjnej decyzji – rzut karny, czerwona kartka. A tu jakiś rzut wolny na środku boiska i lecą bluzgi. Czasem to słyszysz, gdy gniazdowy rzuca coś do kolegów „i teraz panowie jedziemy…”. Ale na ogół te bluzgi lecą gdzieś w tle i nie zwracamy na to uwagi.

Mecz po którym wiedział, że dał dupy:

W życiu sędziego przed VAR-em było czasem tak, że wracałeś do szatni, zbijałeś piątki, zadowolony ze swojej roboty, a potem włączałeś telefon i miałeś 40 SMS-ów „Szymon, w tej i takiej sytuacji dramat…”. Miałem tak po meczu Legii z Lechem i golem Kaspra Hamalainena. Na boisku nie widzieliśmy nic, nikt nawet nie dał odczuć, że coś może być nie tak. Zeszliśmy do szatni, włączyliśmy telefon i pomyślałem sobie „mój Boże, masakra…”. Grobowa cisza w szatni, w samochodzie siedziałem jak zbity pies. Bo to jest tak, że przez sto minut robisz dobrą robotę, a w samej końcówce taki babol. Taki to zawód.

Reklama

O piłkarzach, którzy zostają sędziami:

– Mateusz Cetnarski ma zakusy, by zostać arbitrem, jesteśmy w kontakcie. Zawsze miałem z nim super kontakt, zapytał o coś na boisku, nie biegł z głupimi pretensjami, bez tej chamówki „co ty widziałeś?!”. Dzisiaj generalnie kontakt jest kulturalny i koleżeński. Zawodnicy wiedzą, że jak nie muszę, to kartki nie wyciągam, nie krzyczę na zawodników. Jako były piłkarz siłą rzeczy nie lubię karać. Dlatego wolę podpowiedzieć coś „nie rób tego, bo dostaniesz kartkę”. To świetny pomysł, by piłkarze szli w sędziowanie. Po karierze masz spokojnie piętnaście lat sędziowania. Takich ludzi potrzebujemy

O tym, czy faktycznie nie lubi korzystać z VAR:

– To nie Marciniak decyduje o tym, czy idzie do VAR-u, tylko VAR go wzywa. To mylne wrażenie, że nie chcę korzystać z wideoweryfikacji, a przykleiło się to pewnie do mnie po meczu na mundialu Niemców ze Szwedami. To nie działa tak, że Marciniak narysuje sobie w powietrzu monitor i leci sprawdzić. Wtedy w trakcie tego meczu dostałem komunikat na słuchawkę „gramy dalej” i tyle. Czy bywam wściekły na VAR? Nie, jeśli bywam wściekły, to na siebie. Problem VAR-u leży w tej granicy interwencji – kiedy zmienić decyzję, a kiedy nie. VAR nie jest po to, by było idealnie, bo nigdy nie będzie idealnie. Czasami też słyszę przy zagraniach ręką „panie sędzio, ale rok temu było tak…”. Przyjacielu, od tego czasu interpretacje zmieniły się trzy razy. Dlatego rozumiem też, że zwykli kibice nie są na bieżąco z tym wszystkim.

Znajomość przepisów przez zawodników:

– Książka z przepisami ma prawie 200 stron. Oczywiście, wiele zapisów jest typowo dla nas, dla sędziów, ale piłkarze powinni znać kluczowe zapisy. Zresztą wydaje mi się, że świadomość piłkarzy mocno się zmieniła. Dzisiaj zawodnicy sporo wiedzą o różnych zapisach, znają książkowe definicje, rozumieją pewne mechanizmy. I dobrze, bo czasami mogą znaleźć jakiś trik dla siebie, widzę to chociażby po spalonych. Federacje organizują też szkolenia prowadzone przez arbitrów, więc ta świadomość idzie ku lepszemu.

Reklama

O meczu Tottenhamu z Juventusem:

– Ten rok mógł być fantastyczny, mógł skończyć się czymś fajnym dla nas, jako zespołu sędziowskiego, a tamten wieczór… Cóż, daliśmy ciała w tak prostej sytuacji, że do dziś nie mogę się z tym pogodzić. Chodzi o brak karnego dla Juventusu. Wiem, że wiele osób miało pretensje o brak karnych za zagrania ręką Chielliniego, ale tam nie ma mowy o rzutach karnych. Największy problem miałem z nadepnięciem na nogę Sona, ale komisja oceniła to jako zagranie nierozważne, czyli faktycznie bez czerwonej kartki. Ten mecz mocno leżał mi na sercu. Jasne, nie możesz tego rozpamiętywać, ale to był taki moment, gdy pozbawiliśmy się czegoś fajnego na zwieńczenie sezonu. Oprócz kontuzji to mój najtrudniejszy czas w sędziowaniu.

O swojej przychodzie z piłką:

– Mieliśmy w Płocku dobry rocznik. Bartek Grzelak, Wojtek Łobodziński, Maksymilian Rogalski, Łukasz Pachelski, Wahan Geworgian. Kupa fajnych ludzi, skończyliśmy sezon na czwartym miejscu w Polsce w juniorach. Pamiętam taki mecz z Wisłą Kraków, pokopałem strasznie któregoś z braci Brożków, nie rozróżniałem wtedy który to był. Płock był wówczas dość specyficzny, bo wróżono nam kariery, ale były takie zaciągi do klubu, że przebili się tylko nieliczni. Mieliśmy fantastycznego trenera Prosowskiego, który nas fajnie poustawiał, Wahana wziął pod swoją kuratelę. Gdy przyszła propozycja sędziowania, to byłem sceptyczny, bo do tej pory kiepsko żyłem z arbitrami. Ale strasznie mnie to wciągnęło. To zaczęło działać jak narkotyk, awans za awansem, chcesz więcej. No i zostałem na kolejne lata…

O starciu Ronaldo ze Schmelzerem:

– Pamiętam ten mecz doskonale. Real gra z Borussią, siódma minuta, zderzenie Cristiano Ronaldo z Marcelem Schmelzerem przy linii. Paweł Sokolnicki krzyczy do mnie „kurde, Ronaldo żółta… Albo i czerwona”. Zrobił jakiś ruch nogą, ale nie widziałem tego dokładnie, Paweł też nie. Sto myśli w głowie – wyrzucić Ronaldo w siódmej minucie na Santiago Bernabeu? Podszedłem do obu i myślę sobie – teraz trzeba zarządzać. Schmelzer mówi, że czerwona dla Ronaldo, bo go kopnął. Ronaldo, że czerwona dla Marcela, bo coś mu powiedział. Mówię do Schmelzera – „słuchaj, jeśli mam dać Ronaldo czerwoną, to i tobie bym musiał”. A on nagle „tak, tak, niech nas wyrzuci pan obu!”. Cwaniak…

O tym, czy jest pamiętliwy:

– Rzadko. Staram się układać normalnie te relacje z zawodnikami. I czasami – nie ukrywam – trochę to wykorzystuję. Miałem taką sytuację z Mariuszem Pawełkiem, który zawsze był dla mnie mega kulturalny, nigdy nie oszukał, zawsze fair. Wyszedł do piłki, gonił ją Mariusz Stępiński. Mariusz rzucił się w powietrze, sytuacja strasznie dynamiczna. Pytanie – był kontakt? Ja zacząłem wskazywać na wapno, ale Pawełek podbiega i od razu „przysięgam, nie dotknąłem, zna mnie pan, nie ściemniałbym”. No i zmieniłem gest na pośredni, dałem żółtą jeszcze Stępińskiemu za symulkę. Na powtórkach nie było szans dostrzec tego czy był kontakt, czy też nie. Ja cenię szczerość. Inny przypadek – Arek Głowacki. Zawsze kultura. Mecz Legia – Wisła bez publiczności, pierwsza połowa, Arek ładuje się w achillesy Michałowi Żyro. Podbiegam, czerwona ewidentna. Arek od razu z krzykiem „ZA CO?!”, a ja na spokoju „Arek, ładunek od tyłu, prosto w achillesy, mogłeś pozbawić chłopaka miesięcy gry w piłkę”. A Arek „no tak, zgadza się”, piątka zbita i do szatni. Takie coś szanuję. Nieraz byłem w szatni i mówiłem „panowie, mój błąd, pomyliłem się tu i tu, przepraszam was”. Nasze szefostwo tego nie lubi, ale wolę załatwić takie sprawy z zawodnikami. To nie jest wstyd powiedzieć „przepraszam”.

O faworyzowaniu lub przeszkadzaniu Legii:

– Legia ma dobry zespół, siłą rzeczy kreuje sytuacje podbramkowe i to sprawia, że tych starć jest sporo. To powoduje, że jeśli zawodnik czwarty raz wchodzi w pole karne, obrońca wybija mu piłkę czystko, a ten się wykłada, to kibice myślą sobie „cholera, czwarty raz się wywraca i bez karnego, łysy znów mataczy”. Myślę, że to problem czołowych drużyn w całej Europie, bo rozmawiam z kolegami z innych krajów i oni mają to samo u siebie. Albo ludzie mówią, że sędzia jest prolegijny, bo gwizdnie im dwa słuszne karne. I poza Warszawą nagle jestem kibicem Legii, a Artur Jędrzejczyk mi mówi, że Legia jest ciągle przez sędziów poszkodowana.

O bluzgach z trybun za błahe sytuacje:

Mnie to nie rusza po prawie 300 meczach w lidze. Przyzwyczajasz się. Widzę jakiś faul w środku boiska, nikt z zawodników nie ma pretensji, a z trybun „sędzia, co, ty kur…”. To żaden mobbing, trudno żeby mnie to ruszało. Kiedyś ktoś ci raz ryknął z trybun w stykowej sytuacji i czułeś presję, że coś jest nie tak, że może coś zawaliłeś. A dzisiaj leci przyśpiewka o sznurze po jakiejś odbijance przy sytuacji typu albo rzut rożny, albo gra od bramki… Pamiętam, że kiedyś Kuba Rzeźniczak, gdy kibice Legii zaczęli coś o mnie śpiewać, podszedł i mówił „Szymon, ale nie bierz tego do siebie”. No co ja mogę, czasami nawet tego nie słyszę, więc odpowiedziałem tylko „luzik, Kubuś, po prostu luzik”.

O łatce sędziego, który gwiżdże przeciwko Lechowi:

– Nie wiem, skąd to się ubzdurało, że nie lubię Lecha. Mam wielu przyjaciół w Poznaniu. Zdarzyło się, że popełniłem duży błąd w meczu Legii z Lechem i ta łatka się przykleiła. Gdyby to nie był mecz z Legią, to ludzie by zapomnieli. Ręka Kostewycza w meczu z Legią? Słuszna według wytycznych, UEFA potwierdziła nam, że to była dobra decyzja.

O wychodzeniu sędziów do ludzi:

– Widzimy, że jest zapotrzebowanie na kolejne materiały typu „sędzia na podsłuchu”. Jako środowisko nie mamy nic do ukrycia, chętnie dzielimy się tym, jak wygląda nasza praca. Do tej pory było takie przeświadczenie, że sędzia to robot bez osobowości – tu biegnie, tam gwizdnie i koniec. A często wiele dają nam zdrowe relacje z zawodnikami. Tu opieprzysz, tam rozładujesz atmosferę, czasem trzeba być ostrzejszym, czasem dać grać po piłkarsku. Idziemy coraz dalej w komunikacji. Na telebimach pokazujemy co sprawdzamy konkretnie na VAR, być może IFAB zmieni regulacje i będzie tam pokazywana też ostatnia powtórka na wideoweryfikacji.

O najgłupszym przepisie:

– Pokazywanie żółtej kartki za celebrowanie radości. Jak grałem w piłkę, to po strzelonym golu tak mnie nosiło, że bym przeskoczył trzymetrowy płot. Dlaczego mam dawać kartkę za cieszenie się z gola i zdjęcie koszulki? Zespół pracował na to cały tydzień, dziś mają nagrodę. Jasne, jeśli to jest prowokacyjna cieszynka, to kartka jest zrozumiała. Czasami słyszę od piłkarzy czy trenerów „co by panu zrobili, gdyby nie dał tej kartki”. No cóż, zrobiliby. Ale wyobrażam sobie taką sytuację – finał Ligi Mistrzów, gość strzela gola, ściąga koszulkę, a jedną kartkę ma na koncie. Dałbym drugą? Nie wiem. Serce mogłoby podpowiedzieć coś innego niż mózg.

O Sergio Ramosie:

– Pewnie wiele osób zaskoczę, ale mam z nim bardzo dobre relacje. Podobnie z Giorgio Chiellinim. Pamiętam swój debiut w Lidze Mistrzów… Stoimy w tunelu, podchodzi do mnie, zbija piątkę i pyta:

– Co, debiucik dzisiaj?

– Tak.

– Nerwy są, co?

– Nie, luzik, jestem dobry, więc czuję się pewnie.

– Daj spokój, przecież nawet piżamy nie zdjąłeś…

A my mieliśmy wtedy takie niefortunne stroje – żółta koszulka, jakieś szare spodenki, no słabo to wyglądało. Wszyscy mieli lekką bekę, ale spodobało im się to, że daję grać. I dziś mamy bardzo zdrowie relacje. Co do Ramosa – po meczu z Romą powiedział, że ten młody Polaco dobrze sędziował i życzyłby sobie takich sędziów więcej, którzy pozwalają na męskie granie. W meczu Anglii z Hiszpanią była taka sytuacja, że Hiszpanie domagali się karnego, zrobiło się zbiegowskiego, Ramos przybiegł z czterdzieści metrów do tej przepychani. Od razu dostałem na ucho cynk, że kartka. Wołam go do siebie:

– Sergio, kartka będzie.

– Co, mi dasz? Daj spokój?

– Nie no, muszę, później ci powiem za co.

– Ej, powiedz mi teraz.

– Nowe wytyczne, jak biegniesz taki dystans do przepychanki, to muszę ci dać.

– Aha, dziwne, ale okej.

O Messim i Suarezie:

– Nie są łatwi w prowadzeniu. Przed wiele lat byłem ciekaw, dlaczego nie dostaję meczów Barcelony, ale Colina wiedział co robi. Wiedział jacy są oni i jaki jestem ja. Barcelona lubi sędziów, którzy się nie odzywają. Jak nie idzie, to są bardzo nieprzyjemni dla arbitra. Najpierw sędziowałem im 0:4 z PSG, później dostałem ich mecz z Juventusem. Pique podszedł już w tunelu i zagaił „ty tutaj, nie spodziewaliśmy się tu pana…” i to w takim tonie „szkoda, że tu jesteś, bo jesteś jakiś pechowy”. Suarez krzyczał coś do Tomka Listkiewicza, Neymar coś do mnie. Wyczułem niechęć. Pod względem piłkarskim – kosmos. W telewizji robi to wrażenie, ale jak staniesz między nimi i zobaczysz ich jakość, to jest coś niesamowitego. Ale kiedy im nie idzie, to są nieznośni. Ja tego nie cierpię, tego płaczu, marudzenia…

O propozycjach korupcyjnych:

– W niższych ligach słyszałem czasami „panie sędzio, krata browarów czeka w szatni”. Kiedyś proponowano mi… ubitą kaczkę. Ale ze mną też było inaczej, bo ludzie mnie w Płocku i okolicach znali, pokopałem trochę w piłkę, pewnie wstydzili się do mnie podejść i coś zaproponować.

O alkoholizmie wśród sędziów:

– Pamiętam, że pojechałem kiedyś na komisję szkoleniową do UEFA. Powiedzieli mi – wyglądasz na silnego faceta, ale pamiętaj, presja jest gigantyczna i uważaj, by nie odreagowywać przez alkohol”. I faktycznie, są tacy, którzy korzystają z używek, ponoć jest wielu rozwodników wśród sędziów. Tamte słowa zapadły mi w pamięć. I jak to wszystko sobie przemyślałem, to te słowa mogą być prawdziwe – presja jest niesamowita, stawka wielka, tempo wysokie. Ja oczywiście święty nie jestem, na alkohol sobie pozwolę, ale nie przesadzam. Zresztą ja dzień w dzień trenuję, jestem przygotowany perfekt. Gdybym pił na umór, to nie biegałbym tyle. Kiedyś w meczu Pogoni z Bełchatowem zrobiłem 14,2 kilometra. Bez pilnowania się taki wynik jest nie do zrobienia. Natomiast fakt, że środowisko jest narażone na problemy. Pamiętam, że rozmawiałem kiedyś o tym z Howardem Webbem. On kończył karierę jak miał 42 czy 43 lata. Mówię „stary, ty jesteś młody facet, czemu kończysz?”. A on „jak będziesz miał tyle meczów i pod taką presją, co ja, to zrozumiesz”.

O przyszłości sędziowania:

– Słyszałem o takiej opcji, że jako sędziowie nie będziemy zrzeszeni w federacjach, tylko po prostu będziemy świadczyli usługi tam, gdzie nas wynajmą. Na przykład, że najlepsi arbitrzy będą wynajmowani przez ligi – bez zważania na na narodowość danego sędziego.

O najlepszych aktorach wśród piłkarzy:

– W Ekstraklasie? Zapadł mi w pamięć Michał Chrapek, tym jak przyaktorzył w meczu Śląska z Cracovią. Naściemniał mi prosto w oczy. Nie jestem mściwy, ale wspominam mu „pamiętaj, nie oszukuj!”. Radović miał fenomenalny timing tej symulki, ale jako środowisko zaczęliśmy z tym walczyć i sam przyznawał, że to się obróciło przeciwko niemu. W Europie? Nie zapadł mi nikt w pamięć z takiej ewidentnej symulki. Luis Suarez dużo dokłada od siebie, ale wszystko robi na kontakcie, nie rzuca się bez niczego, natomiast niesamowicie wszystko wyolbrzmia. Do gwizdka umiera, jest gwizdek i nagle wstaje.

***

Cały „Hejt Park” z Szymonem Marciniakiem na „Kanale Sportowym”:

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...