Europejska Federacja Piłki Ręcznej odpaliła bombę. Poszkodowani? W dużej mierze Polacy. Zarówno w rywalizacji klubowej, jak i reprezentacyjnej. Przy zielonym stoliku niemal straciliśmy bowiem szansę na występ na mistrzostwach świata, a zawodnicy Vive Kielce już wiedzą, że w tym sezonie nie powalczą o triumf w Lidze Mistrzów.
Jesteśmy w stanie zrozumieć decyzję dotyczącą Ligi Mistrzów. Czasu do pierwotnego terminu turnieju finałowego zostało mało, sezonu pewnie nie udałoby się doprowadzić do porządku, więc wybrany wariant faktycznie ma jakiś sens. W tymże wariancie o tytuł powalczą po dwie najlepsze ekipy z grup A i B: Barcelona, PSG, THW Kiel i Telekom Veszprem. Tak się złożyło, że na poziom nie można w tym przypadku narzekać – każda z tych ekip to europejska czołówka i pewnie gdyby sezon dało się dograć na normalnych zasadach, byłyby uważane za faworytów w walce o tytuł.
Jasne, tracą na tym PGE VIVE Kielce (które w swojej grupie było trzecie) i Orlen Wisła Płock (która miała grać z Veszprem). One bowiem do fazy pucharowej weszły za sprawą, jakby nie było, uczciwej rywalizacji. I pewnie mogłyby powalczyć o sukces, ale wobec zmiany formatu definitywnie straciły na to szansę. Nie są jednak osamotnione, bo takich klubów jest aż dziesięć. Zresztą to samo rozwiązanie zastosowano też w przypadku Ligi Mistrzyń. A EHF Cup, rozgrywki z drugiego szeregu, po prostu odwołano. Zarówno u kobiet, jak i mężczyzn.
– Nie było tu złotego środka, zawsze ktoś byłby pokrzywdzony – mówi nam Artur Siódmiak, były reprezentant Polski. – EHF, a także wszystkie ligi i kluby szukają rozwiązań, które może nie są optymalne, ale stwarzają możliwość dogrania sezonu. Przyznam, że sam bym tego w ogóle nie dogrywał. Wystąpią tam przecież zespoły w innych składach, już po transferach. Kadry klubów mogą wyglądać inaczej. Poza tym trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało, jeśli chodzi o wznowienie innych rozgrywek. Osobiście zostawiłbym więc ten sezon jako nierozstrzygnięty. Oczywiście, tam w grę wchodzą też prawa sponsorskie, telewizyjne, różne umowy itp. To złożony temat. Włodarze EHF pewnie konsultowali tę sprawę z klubami i ją przemyśleli. Trzeba to zaakceptować.
O ile tę decyzję można więc zrozumieć, o tyle kompletnie nie potrafimy dojść do tego, co skłoniło EHF do odwołania kwalifikacji do mistrzostw świata (u mężczyzn) i mistrzostw Europy (u kobiet, Polki z awansem). Problematyczne są zwłaszcza te pierwsze – MŚ tradycyjnie rozgrywane są w styczniu. Pozostało więc dużo czasu. Kwalifikacje spokojnie dałoby się rozegrać na przestrzeni dwóch tygodni. Gdyby więc sytuacja się poprawiła, nie powinno być z tym większego problemu.
Polaków czekać miało starcie z Litwinami, a następnie – w przypadku zwycięstwa – z Białorusią (która na MŚ się dostała). W obu tych starciach nasi reprezentanci mieliby szanse na zwycięstwo. Czy faktycznie by wygrali – nie wiemy. Ale wolelibyśmy, żebyśmy mogli się o tym przekonać. A tymczasem EHF zadecydowała za zawodników. Awans otrzymały najlepsze ekipy z ostatnich mistrzostw Europy, do tego Hiszpania, Chorwacja i Norwegia, które wywalczyły sobie kwalifikację wcześniej, oraz broniąca tytułu Dania.
– Myślę, że mieliśmy dużą szansę na awans na te mistrzostwa. Uważam, że to dla nas krzywdząca decyzja, a kwalifikacje powinny być rozegrane. Może warto byłoby dać wolną rękę państwom, które w tych kwalifikacjach uczestniczą. Bo nie wydaje mi się, żebyśmy nie byli w stanie dogadać się z Litwą czy Białorusią, żeby taki dwumecz – choćby bez publiczności – rozegrać. Być może by do tego doszło. Zadecydowano za nas. O ile decyzja o Final Four pewnie była przemyślana, o tyle ta jest naprawdę krzywdząca i zastanawiam się, czy nie wydana za szybko. Bo do stycznia przecież dużo czasu. Co by było, gdyby za dwa miesiące wymyślono jakieś leki. Pogdybajmy. Wszystko wróciłoby do normy i co wtedy? Zamiast kwalifikacji mamy brak awansu za sprawą zielonego stolika – mówi Siódmiak.
Decyzja ta jest dla nas tym gorsza, że nasza kadra wciąż się buduje. Mamy młody skład, który ma się ogrywać i za kilka lat przynieść nam nieco radości. Na to liczymy. Odebranie tej kadrze gry w mistrzostwach świata sprawia, że zawodnikom ucieka wielka szansa na zapoznanie się z tym turniejem. Jasne, będą mieli okazję dwa lata później – gdy będziemy organizować MŚ wraz ze Szwecją – ale chodziło właśnie o to, by wtedy mieli za sobą już takie doświadczenia. Choć szansa, minimalna, nadal jest. Zresztą też za sprawą zielonego stolika – IHF, światowa federacja, może bowiem przyznać nam dziką kartę, jako gospodarzowi kolejnych mistrzostw.
– Mieliśmy szanse na awans, jestem o tym przekonany. A nasza kadra faktycznie jest w budowie, więc to ogromny cios. Nieobecność na tym turnieju na pewno przyhamuje rozwój reprezentacji. Wiadomo, że to w większości młodzi, mniej doświadczeni gracze, dla których udział w takim turnieju to wspaniałe doświadczenie. Oby w życie weszła ta dzika karta. Albo liczmy na to, że wszystko wróci do normy i te decyzje jeszcze się zmienią – kończy Siódmiak.
Pozostaje więc czekać. I liczyć na to, że faktycznie, jeszcze będziemy mogli cieszyć się z udziału w mistrzostwach.
Fot. Newspix