Reklama

Ile testów na COVID-19 potrzeba, by wznowić Bundesligę?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 kwietnia 2020, 18:07 • 5 min czytania 14 komentarzy

Każdego dnia trwa dyskusja o tym, kiedy wróci piłka. Najbliżej wznowienia rozgrywek są Niemcy, którzy planują wystartować z Bundesligą już w maju. Jasne – żeby to było możliwe, musi zgrać się ze sobą szereg okoliczności, począwszy od zahamowania epidemii w kraju, przez stopień przygotowania klubów, na opracowaniu bezpiecznych procedur skończywszy. Ekonomia i bezpieczeństwo – te dwa hasła w kontekście pauzy w rozgrywkach przewijają się najczęściej. Ekonomia, bo jeśli ligi nie ruszą, kluby mogą upaść. Bezpieczeństwo, bo jeśli nie będzie bezpiecznie, ligi nie ruszą. A więc ucierpi ekonomia.

Ile testów na COVID-19 potrzeba, by wznowić Bundesligę?

Jak na dziś wygląda to w Niemczech? Podawane są dwie realne daty wznowienia ligi – 9 i 16 maja. Eksperci niemieckiej federacji opracowują wytyczne, wedle których mecze miałyby się toczyć w bezpiecznych warunkach przy udziale jak najmniejszej liczby osób. Jeśli ma być bezpiecznie, muszą być testy. Dużo testów. Bardzo dużo testów.

Plan jest taki – 36 klubów ze szczebla 1. i 2. Bundesligi ma badać co trzy/cztery dni swoich zawodników, trenerów i pracowników będących przy drużynie. W przypadku, gdy u kogokolwiek wykryje się obecność koronawirusa, rozgrywki – co bardzo istotne – nie będą sparaliżowane. Zarażona osoba uda się na kwarantannę, dokładnie tak, jak każdy kontuzjowany piłkarz musi odcierpieć swoje w gabinetach. Reszta będzie grać. Logicznym jest, że w przypadku zarażenia, dany klub może być badany jeszcze częściej. To właśnie testy są gwarantem tego, że liga nie zostanie ponownie przerwana, gdy kolejni zawodnicy zostaną zarażeni. Jak to się ładnie mówi – testy wspierają integralność rozgrywek. 

Ale załóżmy, że wszyscy będą zdrowi i testy będą odbywać się wedle opracowanego modelu – dwa razy w tygodniu. Szybkie wyliczenia – 36 klubów, w każdym około 50 osób, które muszą przejść testy. Daje nam to 3600 testów w skali tygodnia. Jeśli liga ruszy 9 maja, a zakończy się 30 czerwca, oznacza to, że kluby potrzebują około 30 tysięcy testów. Osobną sprawą są badania dla sędziów, obsługi technicznej, obsługi telewizyjnej i tak dalej, i tak dalej. 

Dużo? W odniesieniu do Polski – bardzo dużo. W skali całego kraju wykonano 169 071 testów.

Reklama

W odniesieniu do Niemiec, gdzie wykonano 1 728 357 testów? Marginalne liczby.

Tylko w zeszłym tygodniu przeprowadzono w Niemczech 294 tysięcy testów (prawie dwa razy więcej niż u nas od początku pandemii!). Nasi sąsiedzi wypracowali model, w którym są w stanie przeprowadzać 550 tysięcy badań tygodniowo. A więc łatwo policzyć, że tylko w zeszłym tygodniu niezagospodarowanych zostało około 250 tysięcy testów. Raz jeszcze – piłka potrzebuje ich 3600 / siedem dni, więc powstała rezerwa nawet tego nie odczuje.

Wirusolodzy zwracają uwagę także na inny aspekt – gdy prawie dwa miliony osób zostało przebadanych, zapotrzebowanie na kolejne testy będzie spadać z każdym tygodniem. Zresztą, w Niemczech jakiś czas temu trwała dyskusja, czy możliwym jest, by testom zostało poddane całe społeczeństwo. Szanse oceniono oczywiście na iluzoryczne, ale wiele mówi sam fakt, że w ogóle został podniesiony taki temat.

Dwie wypowiedzi specjalistów, które czytamy w „Die Welt”. Evangelos Kotsopoulos, członek zarządu „Akkreditierte Labore in der Medizin”: – Piłka potrzebuje poniżej pół procent zdolności testowej. W wartościach bezwględnych to tak niskie liczby, że testy byłyby wykonywane w lokalnych ośrodkach. Uważamy, że to całkowicie bezproblemowe. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że intencją klubów jest wykonywanie testów, które byłyby potrzebne innym.

Michael Müller, członek zarządu „Akkreditierte Labore in der Medizin”: – Obecne możliwości testowe znacznie przekraczają obecne wymagania. Jest potencjał, by wciąż wykonywać dodatkowe testy.

Reklama

Niemcy mówią zatem – na luziku, mamy tyle testów, że spokojnie możemy badać i badać. Moralnych wątpliwości, że komuś potrzebującemu odmówi się badania, by mógł je zrobić piłkarz, zwyczajnie nie ma. Testów jest ich tak dużo, że społeczeństwo w zasadzie tego nie odczuje.

Zupełnie inaczej jest w Polsce.

Raz jeszcze – tygodniowe zapotrzebowanie rozgrywek (34 zespoły z pierwszej i drugiej ligi, po 50 przebadanych osób dwa razy w tygodniu) – 3400 testów.

Liczba testów wykonana w kraju w zeszłym tygodniu – 56 106.

Stosunek potrzebnej liczby testów do testów wykonywanych w całej Polsce wynosi 6%. Ogromnie dużo. A przecież bierzemy pod uwagę tylko Ekstraklasę i pierwszą ligę. 

Jeżeli rozgrywki ruszyłyby u nas w podobnym momencie lub nieco później, rodziłoby to spore wątpliwości etyczne. Testów – nie da się ukryć – robimy zdecydowanie mniej. Pod tym względem jesteśmy w nizinach Europy. Nie testować? Nie wchodzi w grę. Testować rzadziej? Igranie z ogniem. Testować dwa razy w tygodniu, kosztem ludzi, dla których istnieją większe przesłanki medyczne? Byłoby to rozwiązanie mocno kontrowersyjne.

Na ten moment najbardziej racjonalnym wyjściem z sytuacji jest zaimportowanie pomysłu z szeroko komentowanego planu Rakowa Częstochowa, który zakładał, że zawodnicy w skoszarowaniu (do czego nie dojdzie) będą korzystali z testów nabytych na rynku komercyjnym. A więc, pisząc wprost – że rozgrywki same kupią sobie testy gdzieś zagranicą. Doszedłby wtedy co prawda kolejny wydatek, ale można potraktować go jako inwestycję, bo jasną sprawą jest fakt, że wznowienie rozgrywek wywoła wznowienie wielu źródeł zysków klubów Ekstraklasy i uratuje kontrakt z telewizją. Koszt jednego testu na rynku komercyjnym to około 500 złotych. Oznacza to, że przy omawianym modelu niemieckim, każdy klub musiałby wyłożyć 50 tysięcy złotych w skali tygodnia. W przypadku testów raz w tygodniu (np. tylko przed meczami) koszt spada o połowę. Pytanie, na ile bezpieczną opcją jest rozegranie dwóch meczów w tygodniu przy wykonaniu tylko jednego testu i czy takie rozwiązanie (tańsze, ryzykowniejsze) w ogóle wchodzi w grę.

Niemcy mają wszystko, by im się udało. Na szali leżą ogromne pieniądze – szacuje się, że do uratowania jest w skali całej ligi około 370 milionów euro. Piłkarze już wrócili do treningów i czekają teraz na zgodę władz. W Polsce – jak zwykle – musimy kombinować, bo na testy fundowane klubom przez państwo raczej nie ma co liczyć.

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

14 komentarzy

Loading...