– Święta spędzam w Paryżu, choć rodzina jest w Polsce. Wiadomo, że miałem nadzieję, że dojadę do Polski, ale nie chcę ryzykować niczyjego zdrowia, nie chcę nikomu wyrządzić krzywdy swoją głupotą, nie jestem samolubna. Nie będę jechać do kraju, żeby było mi dobrze i przyjemnie. Wolę zachować się odpowiedzialnie. Zostaję w Paryżu. Święta jak święta, trening zrobiony, w niedzielę wolne, zjem coś pysznego. Jak co roku. Normalnie byłabym teraz na kadrze, ale cóż, jest jak jest – mówiła kapitan żeńskiej reprezentacji Polski i bramkarka PSG, Katarzyna Kiedrzynek w Stanie Futbolu. Zapraszam na zapis tekstowy.
***
Jak wygląda sytuacja z żeńską ligą francuską? W piłce męskiej głównie mówi się o obcinaniu wynagrodzeń i mglistej możliwości powrotu do gry w maju.
U nas wygląda to bardzo podobnie. Też zabrano nam dużo pieniążków, co dla mnie jest całkowicie normalne i w pełni zrozumiałe. Jesteśmy w sytuacji, w której nie znajdujemy się na co dzień, musimy sobie wszyscy pomagać. Nie jest dla mnie problemem to, że klub zabierze mi parę groszy, a u nas nie są to wielkie pieniądze – serio, nie zarabiamy dużo i nie zabiorą nam dużo. Doskonale to wszystko rozumiem. Natomiast, jeśli chodzi o ligę francuską, to na ten moment nie wiemy kompletnie nic. Prowadzimy drużynowe wideokonferencje z działaczami i trenerami, ale to nic nie wyjaśnia, bo nie widać końca tego kryzysu. Wszystko się przeciąga. Wiadomo, jak wygląda sytuacja we Francji – dużo osób umiera, dużo osób choruje, piłka nożna schodzi na drugi plan, nikt za bardzo nie myśli o powrocie na boisko.
Nie jest tak, że nie interesuje mnie teraz piłka. Chciałaby wiedzieć, co nas czeka, a na razie wiadomo tyle, że nie wiadomo nic. Chciałabym tę ligę dokończyć. Oczywiście, to nawet nie podlega wątpliwościom, ale co będzie? Nie wiem!
Rozegrano do tej pory 16 kolejek w lidze francuskiej. Zostało sześć meczów do zakończenia rozgrywek. Twoje PSG ma trzy punkty straty do Lyonu. Dla was to historyczna szansa na mistrzostwo, bo Lyon 13 razy z rzędu wygrywał mistrzostwo, a PSG jeszcze nigdy nie było mistrzem. Podwójnie mogłoby wam zależeć na tym, żeby ligę dograć.
Najśmieszniejsze jest to, że rokrocznie jesteśmy o krok od mistrzostwa. Niestety, tym razem nie udało się tego bezpośredniego meczu z Lyonem rozegrać, choć miał odbyć się on tuż po przerwie na kadrę. Początkowo myślano, żeby zorganizować go bez obecności kibiców, potem został całkowicie odwołany. Fajnie byłoby te zaległe mecze rozegrać. Skończyć tę ligę. Zostało sześć kolejek. W ciągu miesiąca spokojnie dałoby radę to zakończyć. Poza tym mamy Ligę Mistrzyń – miałyśmy lecieć do Londynu, grać z Arsenalem. Puchar Francji – tak samo, też dla klubu ważny, bo nieczęsto wygrywamy cokolwiek, w gablocie mamy całe dwa puchary na całą historię żeńskiej sekcji PSG (śmiech). Fajnie byłoby rozegrać wszystko do końca. Najlepiej na normalnych warunkach, a teraz oczywiste jest, że każdy jest poza formą i potrzeba byłoby czasu, żeby którakolwiek z nas doszła do optymalnej dyspozycji.
Dostałyście od klubu wytyczne, w jaki sposób prowadzić się podczas tej przerwy?
Po informacji przekazanej przez klub, że treningi nie będą się odbywać, dostałyśmy zielone światło na to, żeby pójść sobie na siłownię i zabrać sobie z niej, co tam chcemy i czego tam potrzebujemy. Każda z nas wzięła sobie jakieś tam ciężarki, nic więcej, nic specjalnego. Rowerek mam swój – pięć lat stał nieużywany w garażu, ale nareszcie się przydał, chociaż tyle. Przez dwa-trzy tygodnie dostawałyśmy rozpiskę, ale ze względu na to, że we Francji przeszliśmy na coś w rodzaju bezrobocia, choć w sumie nie wiem, jak to nazwać i czy aby na pewno tak, to nikt nie może narzucić nam tego, co mamy robić, więc same organizujemy sobie treningi. Każdy pracuje sam. Dopiero nieprofesjonalne byłoby, jeśli w tej sytuacji uznałybyśmy, że możemy odpoczywać i leżeć do góry brzuchem.
Jak wygląda codzienne życie na ulicach Paryża?
Staram się nie wychodzić z domu. Nie ryzykuję. Obostrzenia są – w każdym tygodniu dochodzi coś nowego. Kontroluje nas policja. Początkowo musieliśmy wychodzić z domów ze specjalnym wydrukowanym papierem. Zaznaczone tam było, czy wychodzimy w kwestii zakupów, czy aktywności fizycznej, czy z psem, czy jeszcze w jakiejś innej koniecznej sprawie. Ot tak, tak sobie, nie można było oczywiście wyjść. Na każde wyjście trzeba było mieć papier, teraz odbywa się to drogą elektroniczną. Od domu możemy ruszyć się kilometr, ale też tylko z papierem. Aktywność fizyczna od porannych godzin do godziny dziesiątej, a od godziny dziesiątej do dziewiętnastej nie można uprawiać aktywności fizycznych, bo okazało się, że w kryzysowej sytuacji mnóstwo ludzi nagle pokochało bieganie.
Jakoś to wszystko się toczy. Wiecie, cieszę się, że mam swój taras. Co więcej można powiedzieć, że mam też swój prywatny park, choć to może za dużo powiedziane, bo to chodzi o to, że w bloku, w którym mieszkam, mamy taką przestrzeń, którą można tak nazwać, ale generalnie wychodzić daleko nie muszę.
Rozgrywanie meczów sprzyjałoby też reprezentacji Polski – jesteście liderkami tabeli w grupie eliminacji Euro, a Polska nigdy nie grała na żadnej dużej imprezie kobiecej. Nie jest trochę tak, że ucieka nam szansa, żeby w wykorzystać naszą dobrą formę?
Oczywiście, że tak. Uważam, że awansujemy tak czy tak, niezależnie, kiedy te mecze zostaną rozegrane. Może w przyszłości mi się za to dostanie, ale wierzę w naszą reprezentację. Jesteśmy bardzo mocne, silne, awansujemy. Co więcej, cieszę się, bo mecz z Hiszpanią miał odbyć się w czerwcu, a wiadomo, że w czerwcu, po lidze, jest ciężej nawet, jeśli motywacja jest ogromna. Dlaczego? Ano dlatego, że w głowie każdej zawodniczki, która kończy ligę, pojawia się takie myślenie, że zaraz będzie wolne, że zaraz będzie można odpocząć, więc naturalnie występuje rozprężenie.
Jak będziesz spędzać święta?
Spędzam je w Paryżu, rodzina jest w Polsce. Wiadomo, że miałem nadzieję, że dojadę do Polski, ale nie chcę ryzykować niczyjego zdrowia, nie chcę nikomu wyrządzić krzywdy swoją głupotą, nie jestem samolubna. Nie będę jechać do kraju, żeby było mi dobrze i przyjemnie. Wolę zachować się odpowiedzialnie. Zostaję w Paryżu. Święta jak święta, trening zrobiony, w niedzielę wolne, zjem coś pysznego. Jak co roku. Normalnie byłabym teraz na kadrze, ale cóż, jest jak jest.
Fot. Fotopyk