Podczas kwarantanny z piłkarzy wychodzi spora kreatywność. Po najedzeniu się makaronem można na przykład żonglować papierem toaletowym… I tego nie wyśmiewamy, w końcu lepiej siedzieć w domu i zachęcać do tego innych – w każdy możliwy sposób. Ale poza nagrywaniem takich filmików i próbami przebicia polskiego Messiego, są przypadki bezpośredniej pomocy szpitalom. Andrea i Sergiu Hanka wsparli placówkę w Krakowie, kibice Śląska Wrocław zrobili wielką zbiórkę dla lekarzy, a bramkarz Widzewa Wojtek Pawłowski wymyślił coś absolutnie nowego…
– Na przymusowej kwarantannie różne pomysły przychodzą do głowy. Pewnego dnia siedziałem sobie na kanapie i zacząłem się zastanawiać…
„Co dziś ze sobą zrobić?”
Nawet nie. „Co zrobić z innymi?” Jak jako ja mogę wpłynąć na koronawirusa, na to, żeby ludziom jakoś pomóc. A wiadomo – taka opcja wchodzi w grę tylko przez internet, a nie spotykanie się z ludźmi, jak z różnymi akcjami charytatywnymi. Wpadłem na pomysł, żeby zwerbować kilku chłopaków, którzy mieli styczność z grą Counter-Strike. W grach komputerowych jestem zakochany od dziecka. Chociażby Mati Klich bardzo chętnie dołączył.
Wy gdzieś razem graliście?
Nie, nawet się nie poznaliśmy. Skontaktowałem się z nim, opowiedziałem jak to widzę, jemu się spodobało i sam uruchomił swoje kontakty. Zebraliśmy chłopaków: Krystiana Bielika, Dawida Kownackiego, Karola Linettego, Kubę Piotrowskiego, Bartka Kapustkę i kilka innych osób. Nie każdy się zna, ale wiemy nawzajem, kto kim jest i tak stworzyliśmy fajną paczkę. Skontaktowałem się z Izakiem, czołową postacią polskiego gamingu. On też bez wahania w to wszedł, powiedział, że bardzo chętnie uczestniczy w takich akcjach. Komentował naszą grę. Zagraliśmy między sobą 3 mapy.
Ile osób was oglądało?
Ten pierwszy mecz około 14 000 ludzi, a potem streamów było kilka, bo dołączyli gamerzy ze swoimi platformami i łącznie wyszło około 20 000 widzów na żywo. Mogło się podobać, bo niecodziennie spotyka się streamy piłkarzy grających między sobą w CS’a czy inne gry.
I tu przechodzimy do sedna. Nie gracie dla zabicia czasu, tylko dla ludzi. Nazwaliście akcję „Giniemy dla życia”.
Ja lubię pomagać, angażuję się w takie rzeczy, a wiemy jaki to okres. Jedni siedzą w domach, tracą pracę, martwią się o przyszłość, inni są w jeszcze gorszym położeniu, bo albo oni sami albo ich bliscy chorują czy nawet walczą o życie. Chcę na to jakoś wpłynąć. Globalnie to problem do rozwiązania przez inne osoby, państwa, instytucje, ale jak można pomóc we własnym zakresie to super. Dlatego przed transmisją założyłem zbiórkę na zrzutka.pl. Podczas pierwszego streama zebraliśmy z widzami ponad 20 000 złotych. Jeszcze nie przelaliśmy pieniędzy, bo czekam aż one spłyną jeszcze za licytacje z allegro, gdzie wystawiliśmy nasze koszulki piłkarskie. Dogadujemy się z chłopakami na WhatsAppie, na którą konkretną zbiórkę wpłacimy zaraz pieniądze.
A co do nazwy „Giniemy dla życia” – mój przyjaciel ją wymyślił. Chcieliśmy, żeby była unikatowa, interesowała ludzi. Wiadomo – znalazły się i takie osoby, którym się nie spodobała i nas krytykowali, ale tak jest ze wszystkim, cokolwiek się zrobi. A ogólny odbiór z nazwą był pozytywny.
Współpraca z kimś takim jak Izak bardzo napędziła akcję?
Izak po pierwszym streamie był chętny na kolejne, spodobało mu się, a skoro tak, to ciągniemy ten wózek dalej. Zagraliśmy mecz piłkarze vs gamerzy. Wtedy już zbieraliśmy pieniądze na oficjalną zbiórkę funduszy na respiratory dla szpitali. Udostępniliśmy linki do zbiórki na streamie i ludzie z czatu dokonywali wpłat. Taki sprzęt to duże sumy, ale jeśli wystarczy że poświęcimy swój czas i pieniądze, zachęcimy widzów do wpłat i jeśli to ma pomóc paru osobom czy szpitalom, to warto działać.
Dobra, ale sportowa rywalizacja nadal pewnie w was siedziała. Ograliście gamerów?
Przegraliśmy bodajże 12-16 na dwóch mapach, potem pomieszaliśmy składy. Ja byłem kapitanem jednej drużyny, a Bielik drugiej i wybieraliśmy składy jak na WF-ie. Gamerzy liczą, że po koronawirusie zaprosimy ich tym razem na boisko, na mecz charytatywny w piłkę. Zrobimy to. Zwerbujemy jakąś telewizję, nagłośnimy to fajnie w internecie, wybierzemy cel i zagramy. Tylko musi minąć okres pandemii.
Co planujecie dalej?
Po tych dwóch akcjach dostałem kilka wiadomości à propos kolejnych takich pomysłów. Myślę, że jeszcze zrobimy coś dużego i zachęcimy ludzi do zjednoczenia się i wpłacania pięniędzy dla służby zdrowia, żeby im pomóc w jak największym stopniu. Mamy plan zagrać z profesjonalnymi graczami, którzy nie streamują gry na swoich kanałach, tylko grają w oficjalnych rozgrywkach. Możemy to uatrakcyjnić i jako piłkarze rzucić im w trakcie transmisji wyzwania piłkarskie. Jakieś żonglerki, żeby to było też ciekawe dla ludzi.
Myślisz, że ogląda was więcej kibiców piłkarskich czy fanów e-sportu?
Chyba jednak więcej tych drugich, bo to jest im po prostu bliższe. Fani piłkarscy nie muszą jarać się Counter-Strikiem czy Call Of Duty. Ale trochę ich też się zebrało jak patrzyliśmy na wpisy na czacie. Niech ludzie mają co oglądać na nudę w domach, a do tego świetnie przyczyniają się do naszego celu, bo wpłacają naprawdę spore pieniądze. A w takich wypadkach to jasne, że jak każdy może pomóc nawet w małym stopniu, na własną kieszeń, to przy kilkunastu tysiącach widzów naszego streama trochę pieniędzy uzbieramy.
Spędziłeś trochę czasu we Włoszech – najpierw w Udine, potem w Latina Calcio. Jak patrzysz na tamtejszą sytuację?
Oni nie są nauczeni siedzenia w domu. Ale wiesz, najgorzej jakby zaczęli się teraz podłamywać jako cały naród, więc miło się patrzy na ich zachowanie na balkonach. Próbują wyciągnąć z tego pozytywy, złapać trochę uśmiechu i przekazać go innym. Śpiewanie i tańczenie na balkonach, robią imprezy, grają na saksofonie… To dużo lepsza opcja odreagowania niż potem jakieś ewentualne popadanie w depresję.
A ty czytasz wszelkie informacje czy czyścisz głowę, odcinasz się?
Jak zaczęło się to w Polsce, to moja żona codziennie wczytywała się w statystyki, nowe informacje. Ale przekonałem ją, że śledzenie tego na okrągło nie ma sensu, że to w żaden sposób nie pomaga, a wręcz niszczy nastrój, psychikę. Ja nie pakowałem sobie tego do głowy, ale włączałem wiadomości wieczorem, żeby wiedzieć, jaki jest stan rzeczy, co ma premier do powiedzenia. Nie ma się niestety wpływu na liczbę zachorować i śmierci. Natomiast mamy wpływ na to, żeby dbać o bezpieczeństwo i higienę. Jak najbardziej stosujemy się do obostrzeń, jak trzeba zrobić zakupy, to robię je tylko ja, nie chcę narażać żony ani synka. Trzeba przetrwać ten ciężki okres. W wielu krajach jest gorzej niż na przykład w Polsce, ale to od nas zależy, w którą stronę pójdzie koronawirus w naszym kraju. To my, każdy z osobna, może zabezpieczać i siebie i innych siedząc w domu.
A jak z treningami? Mało się mówi o bramkarzach, a wydaje mi się, że wy macie mniejszy problem niż piłkarze z pola.
Masz rację. Bramkarze nie potrzebują wykonywania aż takiej pracy wydolnościowej. My musimy być szybcy na odcinku 15-20 metrów. Wydolność musi się zgadzać, ale to coś innego niż u zawodników na innych pozycjach. My skupiamy się na wzmacnianiu barków, mięśni czworogłowych, dwugłowych, pracujemy nad gibkością, dużo się rozciągamy. Takie ćwiczenia można bez większych problemów wykonać w domu. Sprawność, siłę możemy robić w domu. Wiadomo że w treningu bramkarskim, na murawie, możemy wypracować więcej, zwłaszcza właśnie w kwestii wydolności, ale radzimy sobie. Chłopaki wspominali, że jak wychodzili biegać, to zaczęły się problemy z policją, byli zatrzymywani i jakieś mandaty weszły w grę. No nic, trzeba się stosować do nakazów i radzić sobie w domu. Codziennie jak wstaję z łóżka zadaję sobie pytania: czy, kiedy, jak wrócimy do grania. Ale my w Polsce nie doszliśmy jeszcze do maksymalnego rozwoju wirusa, to dopiero przyjdzie. Skąd więc mamy wiedzieć, kiedy wrócimy do gry? Ludzie zadają ciągle pytania prezesowi Bońkowi, a w sumie – jaki on ma na to wpływ? Trzeba czekać, każdy jest w trudnej sytuacji i nie ma tu niestety mądrych.
Najważniejsza kwestia na koniec. Co z korepetycjami z angielskiego u profesora Pawłowskiego?
Zapytałem się Rafała o cenę i nie dostałem odpowiedzi, nie dogadaliśmy się. Może Rafał chciał dla synka bardziej pobłażliwego korepetytora, ja jestem wymagającym nauczycielem. Ale czekam na propozycje, mam dużo czasu.
Ile bierzesz za godzinkę?
60 zł za godzinę lekcji na Skype i jeszcze oczywiście przygotuję ćwiczenia z podręcznika, pracę domową. Najlepiej czuję się oczywiście w przedziale wiekowym do 10 lat (śmiech). Także piszcie do mnie na Twitterze jak chcecie korków dla dzieci, jestem very solid keeper i very solid teacher!
Rozmawiał Samuel Szczygielski
fot. FotoPyK
Wojtek ma zamiar robić więcej takich akcji, a skoro tak to zachęcamy gorąco. I do oglądania i do wpłacania: