Reklama

„Niekochani” w Brzęczku nie rozkochali

redakcja

Autor:redakcja

29 marca 2020, 13:10 • 6 min czytania 11 komentarzy

Wczoraj premierę miał pierwszy odcinek „NIEKOCHANYCH”, czyli serialu dokumentalnego o reprezentacji Jerzego Brzęczka. Moment, z jednej strony, idealny: cały sport stoi, tegoroczne danie główne, czyli Euro, przełożone, ludzie są spragnieni biało-czerwonych. Ale z drugiej strony, ten film, w trakcie sportowej próżni, nabiera większej wagi, niż nabrałby normalnie. Jest w centrum zainteresowania. Wzbudza sto razy większe dyskusje. Ma dużo większy rezonans. I wątpię, tak sądząc po reakcjach, jak i własnych odczuciach, by Jerzy Brzęczek nim zyskał.

„Niekochani” w Brzęczku nie rozkochali

Na wstępie jednak chcę zaznaczyć kilka kwestii.

Po pierwsze – to film o pierwszych zgrupowaniach, o Lidze Narodów, czyli sam początek. Drużyna może być dziś w zupełnie innym miejscu. Wygrała od czasu tych scen eliminacje. Finisz miała przynajmniej przyzwoity, przynajmniej w moim odczuciu.

Po drugie – to tylko krótki film, wyciąganie z niego daleko idących wniosków będzie przesadą, wylewaniem Brzęczka z kąpielą. Co prawda mam świadomość, że jako film autorstwa ŁNP, raczej chciałby budować wizerunek kadry, pomagać selekcjonerowi, więc selekcja tych akurat fragmentów nie jest przypadkowa. Można postawić pytanie „Skoro to są te najlepsze, to jakie były gorsze?”, ale też stawiać tego pytania nie trzeba. Nie znamy pełnych kulis realizacji. Nie dzielmy Brzęczka na niedźwiedziu.

Po trzecie – przemilczę robienie z zatrzaśnięcia w windzie arcytrudnego momentu, którego pokonanie było tak ważnym momentem budującym morale.

Reklama

Po czwarte – nie, nie przeszkadzają mi użyte przez selekcjonera w filmie wulgaryzmy. Kogoś może gryźć brzęczkowe „przed meczem wszyscy pierdolili, że nas kurwa zeżrą, teraz po jednym meczu wszyscy mówią, że my to powinniśmy kurwa wygrać”, mnie aż tak bardzo nie gryzie. Nie uważam, że powiedzenie „45 minut było chujowe” to słowa niegodne szlachetnego zawodu piłkarskiego trenera. Nie oszukujmy się, szatnia to nie teatr, a piłkarze to nie są profesorowie filozofii. Wierzę, że można – pozdrowienia dla Andrzeja Strejlaua – zrobić to bez kwiatów polskich, wierzę, że można budować autorytet i przekaz bez sięgania po łacinę. Może dla kogoś te nagminne momentami „k..” to za dużo prób a’la Janusz Wójcik, ale ja jestem w stanie przyjąć, że to nie jakiś element wykluczający, znajdziemy je w piłce w wielu miejscach, tylko nie dociera tam kamera.

Dla mnie osobiście najważniejszym momentem tego filmu była szatnia po 0:1 z Włochami. Słabiutki mecz na Stadionie Śląskim. Gwizdy z trybun. Moment zły pod wieloma względami, od tego, czy wiemy co chcemy grać, przez zgiełk medialny, relację z kibicami.

To jest wyzwanie dla trenera.

Co powiedzieć swoim piłkarzom?

Spisałem przemowę tak selekcjonera, jak i Kuby Błaszczykowskiego, który zabrał głos tuż po Brzęczku.

JERZY BRZĘCZEK: – Ja to biorę na siebie. Pierwszą połówkę. Jesteśmy po czterech meczach, zaczęliśmy dobrze. Dzisiejsze spotkanie było dla nas inne, ale myślę, że to wynikało z tego też, panowie, że dzisiaj wypróbowaliśmy inną taktykę. Ale w listopadzie się spotkamy, panowie, porozmawiamy, bo wiemy o pewnych kwestiach i co przed nami. Jesteśmy w trudnej sytuacji. Na pewno będą walić w nas, we mnie. Ja to biorę na siebie. OK? Ja to biorę na siebie. I z tego wyjdziemy. Wtedy takie sytuacje tylko, panowie, powodują jedną rzecz: że drużyna musi… musicie być mocniejsi. Musimy być mocniejsi. Będziecie mocniejsi. OK? Nie ma takiej sytuacji panowie, że ktoś przestaje wierzyć w to co robimy. Nie ma. Nie ma. Pamiętajmy panowie. Pamiętać o tym. Może to dobre, że taką sytuację mamy teraz. Teraz. Teraz. Żebyśmy panowie, do tego się… z jednej strony, panowie, z tego wyciągnęli wnioski. I żebyśmy byli kurwa twardsi. I to co nas będzie czekać, najważniejsze dla nas, to będą mecze eliminacyjne. To jest dla nas najważniejsze. To jest cel. Jeżeli przejdziemy to, wyjdziemy z tego mocni, to wtedy będzie nam łatwiej. I zrobimy to, panowie. Dziękuję panowie. Dziękuję.

Reklama

JAKUB BŁASZCZYKOWSKI: – Panowie, ja też chciałem coś powiedzieć. Na pewno mamy teraz mega ciężki moment, tak jak trener powiedział. Ale dlaczego mamy ten zaszczyt grać z orzełkiem na piersi? Bo nikt z nas się nie poddał. Jak byliśmy młodzi, mieliśmy po piętnaście, szesnaście lat, przezwyciężyliśmy słabsze momenty. Ten też przezwyciężymy. Mieliśmy tak już nie raz, czy w reprezentacjach, czy w formie, czy w życiu. Najgorszą rzeczą i krzywdą, jaką możemy sobie z robić, to się poddać. Każdy z nas wierzy w siebie. I ja osobiście mega wierzę w tą drużynę. Widzę tu ogromny potencjał. Myślę, że Robert może to samo powiedzieć i każdy z nas pojedynczo. Mamy gości, którzy mogą wejść na mega wysoki poziom i będą to robić. Tylko kwestia żeby dalej wierzyć. Tego nie może nam zabraknąć. Mogą w nas walić – my musimy dalej wierzyć. Mogą na nas gwizdać – my musimy dalej wierzyć. I wierzcie mi, że wyjdziemy z tego obronną ręką. Jestem tego święcie przekonany.

Komentuje się samo. Jak ogląda się film, nawet po oklaskach szatni, także jej zainteresowaniu słowami, widać kto się pogubił, a kto wzniecił w piłkarzach ducha. U selekcjonera w zupie – trochę oblężonej twierdzy, trochę frazesów – z moim ulubionym „jeżeli wyjdziemy z tego mocni, to wtedy będzie nam łatwiej” – a nawet trochę pogłębiania przekonania, że jest źle. Kuba natomiast odwołał się do nośnych przykładów z życia, wskazał, że owszem, jest słabo, ale nie z takimi kwestiami sobie radzili, czy w kadrze, czy w życiu, czy właśnie na samym początku, w juniorach. Prawda? No pewnie. To działa.

Tu jest element… nie powiem, że niepokojący, ale jakoś spajający się z niepokojami, które przetrwały i do finiszu zeszłego roku, a nawet do ostatniej wypowiedzi Wojtka Szczęsnego, że trener Brzęczek takim motywatorem jak Adam Nawałka nie jest. Nie lubię tego gadania o charyzmie, bo zgadzam się, że charyzma niejedno ma imię, że już wielu widzieliśmy również w polskiej piłce złotoustych, z których gładkich słów nic nie wynikało. Ale ten film na pewno pogłębił we mnie przekonanie, że selekcjoner ma w tych aspektach, że tak powiem, komunikacji w różnych jej wymiarach, odcieniach, pewne braki. A jednak w fusze selekcjonera, gdzie nie pracujesz ze swoimi zawodnikami każdego dnia, takiego aspektu bym nie deprecjonował. Być może w kolejnych częściach serialu okaże się, że jednak tak – kibicuję, by tak było. Ale na ten moment nie mam podstaw, by tak sądzić.

Kto wygrał tym filmem? Radosław Gilewicz, któremu korzystanie z języka polskiego nie przeszkadza. No i na pewno Jakub Błaszczykowski. Widać namacalnie ten autorytet, ale też zrozumienie – by tak rzec – natury gry dla reprezentacji Polski, czego tu potrzebujesz, na jakich strunach powinno się tu grać. Kuba jest wielkim przegranym kryzysu koronawirusa, bo łapał gaz w Wiśle, mógł być prawie pewny powołania na najbliższe mecze kadry, teraz, gdy Euro przesunięto o kolejny rok, znaki zapytania nabrały na rozmiarze. Ale jak ktoś zapomniał, co daje Kuba poza boiskiem – no to ma przypomnienie. Jeśli już nawet – odpukać – nie grałby w piłkę podczas mistrzostw Europy, to niech jedzie, nawet jako ściemniony członek sztabu.

Leszek Milewski

Cały film tutaj:

Najnowsze

Polecane

DLACZEGO LEWANDOWSKI WRÓCIŁ DO FORMY? ODLICZAMY DO POLSKA – ESTONIA

Paweł Paczul
0
DLACZEGO LEWANDOWSKI WRÓCIŁ DO FORMY? ODLICZAMY DO POLSKA – ESTONIA
Inne kraje

Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Patryk Fabisiak
3
Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Felietony i blogi

1 liga

Trela: Klub niekonieczny. Czy „efekt Michała Świerczewskiego” uratuje Podbeskidzie od niebytu?

Michał Trela
13
Trela: Klub niekonieczny. Czy „efekt Michała Świerczewskiego” uratuje Podbeskidzie od niebytu?
1 liga

Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?

Szymon Janczyk
8
Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?

Komentarze

11 komentarzy

Loading...