Ciekawie obserwuje się to, jak działają poszczególne ligi w różnych dyscyplinach. Jedni na siłę próbują dokończyć sezon, inni przyznają medale i mistrzostwa, mimo że drużyny nie rozegrały takiej samej liczby meczów, a jeszcze inni decydują, że tychże medali po prostu nie otrzyma nikt. Ostatnią z tych dróg poszły dziś władze PlusLigi. Prezesi jej klubów wspólnie zdecydowali, że skoro sezon zasadniczy się nie skończył, a co tam w ogóle play-offy, to nie ma co rozdawać medali.
– To były dla nas bardzo trudne decyzje – słowa Pawła Zagumnego, prezesa zarządu Polskiej Ligi Siatkówki S.A., cytuje oficjalna strona rozgrywek – Trudne, lecz konieczne do podjęcia w trosce o bezpieczeństwo graczy, pracowników klubów i całego naszego środowiska. Mam nadzieję, że spotkają się ze zrozumieniem. W tym momencie dziękuję naszym wszystkim sponsorom oraz partnerom za okazywane nam zrozumienie i wsparcie, graczom i klubom za bardzo emocjonujący sezon. Liczę, że wkrótce wszyscy w zdrowiu spotkamy się w naszych halach, w walce o medale i przy wsparciu najlepszych kibiców świata.
Można tę decyzję faktycznie zrozumieć. Tym bardziej, że to nie tak, że zadecydowała sobie sama liga. Rozmawiali o tym prezesi poszczególnych ekip, którzy wspólnie stwierdzili, że skoro sezon się nie zakończył, no to trudno, podium postoi puste do kolejnego sezonu. Zresztą to w pewnym sensie oszczędność – medale czy puchary wykorzysta się za rok, podobnie jak konfetti, które pewnie miało się sypać w hali zwycięskiej ekipy. Same plusy.
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że w rywalizacji kobiet – w związku z tym, że tam rozgrywki zasadnicze zdążyły dobić do brzegu, mistrzostwo przyznano. I cieszyć mogą się z niego siatkarki Chemika Police, które o zaledwie punkt wyprzedziły Developres SkyRes Rzeszów. A w PlusLidze? Wiadomo, że Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle, Verva Warszawa Orlen Paliwa i PGE Skra Bełchatów zagrają w Lidze Mistrzów. Bo to te trzy ekipy zajmowały najwyższe miejsca w chwili przerwania rozgrywek. Spadnie za to Visła Bydgoszcz, ale tam nikt nie powinien się czepiać tej decyzji – bydgoska ekipa wyraźnie odstawała od reszty. Swoją drogą słowo „Wisła” – jakkolwiek by nie było pisane – w nazwie ekipy siatkarskiej, najwidoczniej nie zwiastuje niczego dobrego. W kobiecej lidze o poziom niżej spadła bowiem Wisła Warszawa. Tyle tylko, że ona zrobiła to w świetnym stylu, kończąc sezon z bilansem… minus jednego punktu.
Tyle o decyzjach prezesów. A co na to siatkarze? O zdanie zapytaliśmy Olka Śliwkę, etatowego reprezentanta Polski, a przy okazji gracza ZAKSY. Czyli klubu, który – gdyby przyznać medale na podstawie aktualnej tabeli – byłby mistrzem Polski po raz drugi z rzędu. A tak musi się obejść smakiem.
– Rozumiemy tę decyzję. Wiemy, że w różnych ligach było z tym różnie. Widzieliśmy rozwiązania, w których mistrza wyłaniano, widzieliśmy też, jak utrzymywano tylko miejsca kwalifikujące do europejskich pucharów. Wiedzieliśmy, że decyzję wspólnie podejmą ją prezesi poprzez głosowanie. Myślę, że to najbardziej sprawiedliwa opcja. Bez rozegrania play-offów trudno byłoby wyłonić mistrza. Wiem, że w lidze koszykarskiej doszło do sytuacji, w której drużyna z Torunia skończyła rozgrywki na piątym miejscu, mając dwa mecze mniej od ekip przed nią. Gdyby je wygrała, mogłaby wskoczyć na podium. U nas nie było aż takiej sytuacji, ale do rozegrania zostały dwie kolejki sezonu regularnego i całe play-offy. To, że byliśmy liderem, sprawia jedynie, że jeszcze bardziej żałujemy, że nie mogliśmy dokończyć tego sezonu. Tak samo jak nie mogliśmy powalczyć o Puchar Polski. Dobrze za to, że zagramy w Lidze Mistrzów. To bardzo ważna rzecz, bo te rozgrywki są ogromnym prestiżem dla klubu i okazją do sprawdzenia się z najlepszymi europejskimi drużynami. W przyszłym roku będziemy mieć, jako ZAKSA, taką szansę. Bardzo się z tego cieszymy, pracowaliśmy na to przecież cały sezon – mówił.
I fakt, Liga Mistrzów to prestiż, ale i pieniądze. A te mogą być dla klubów bardzo ważne, bo z powodu przedwcześnie skończonego sezonu wiele ekip na pewno będzie ich pilnie poszukiwało. Wspomina o tym choćby Jakub Bednaruk, trener MKS-u Będzin – Zakończenie sezonu? Nie było innej możliwości, bo nie ma co czekać na koniec epidemii. Nikt nie wie, kiedy wrócimy do grania, do treningów. Obcokrajowcy, o ile zdążyli wyjechali już do swoich domów, nie przyjadą z powrotem, bo zresztą jak mieliby wrócić? Jak grać, skoro musieliby poddać się kwarantannie? Pewnie w Warszawie będą rozczarowani, bo liczyli na mistrzostwo. Zapewne ktoś miał ochotę na premię za pierwsze miejsce, ale prawda jest taka, że teraz nie premie a renegocjacja kontraktów jest zmartwieniem. Wszyscy popłyniemy finansowo na koronawirusie, ale w tej sytuacji nie było innej racjonalnej decyzji, jak nie przyznać tytułu.
Zresztą o pieniądzach wspominał też Olek Śliwka, gdy zapytaliśmy go, czy – gdyby tylko istniała taka możliwość – nie chciałby rozegrać sezonu do końca za zamkniętymi drzwiami. Bez kibiców, jedynie z transmisją w TV. Żeby móc faktycznie wyłonić mistrza. – Samo rozegranie sezonu, nawet bez kibiców na trybunach, na pewno byłoby dla nas szansą na zdobycie jakiegoś trofeum, na walkę o medale czy Puchar Polski w miarę normalnych warunkach sportowych. Choć, oczywiście, gra bez kibiców jest bardzo trudna. Ta atmosfera mocno siada – mówił. Z pewnością jednak, jak stwierdził, dogranie sezonu pozwoliłoby nie przejmować się kwestiami pieniędzy. Bo wszystkie kontrakty i umowy zostałyby. A to ucieszyłoby i kluby, i siatkarzy. W tej sytuacji jednak nie było na to szansy, a drużyny nerwowo będą teraz przeliczać to, co mają na bankowych kontach.
I tym sposobem zatoczyliśmy koło. Bo nad finansami debatują aktualnie prezesi klubów. Ci sami, którzy stwierdzili, że nie przyznają medali. To daje nam trochę nadziei. Bo skoro, jak mówi Śliwka, podjęli sprawiedliwą decyzję w tym przypadku, to może uda im się utrzymać ten trend, gdy przyjdzie decydować o rozdziale kasy?
Fot. Newspix