– Jeżeli chodzi o to, kiedy wrócimy do grania, to wiemy dokładnie tyle samo, co wszyscy inni. Czyli nie wiemy nic – stwierdził bramkarz reprezentacji Polski i Juventusu, Wojciech Szczęsny, w programie „Misja Futbol” na Kanale Sportowym. Mamy dla was zapis rozmowy.
***
Który to twój dzień w domu, od kiedy nie wychodzisz?
Wiesz co, już nie liczę. Straciłem rachubę. Chyba jedenasty, może dwunasty.
Jak to się przekłada na twoje samopoczucie? Wiem, że jesteś teraz w Turynie zupełnie sam w czterech ścianach.
To prawda. Przed chwilą słuchałem sobie Damiana Kądziora, który opowiadał o tym, że stracił szklanki i talerze, a IKEA zamknięta, więc pewnie nie ma gdzie kupić. Pomyślałem, że mu wyślę jakieś naczynia, bo mnie w tej chwili potrzebny jest tylko jeden zestaw. Chociaż z drugiej strony w Polsce ktoś by się przyczepił, że wysyłam za mało.
Jest ciężko. Mentalnie. Zgodziłem się wziąć udział w programie tylko dlatego, że mi się po prostu nudzi.
Domyślałem się, że w innej sytuacji być nie odebrał telefonu! A jak to wygląda z codziennymi sprawami? Wychodzisz do sklepu?
Nie, jesteśmy w kwarantannie i nie możemy postawić nogi poza własnym mieszkaniem. Tak było przynajmniej przez dziesięć pierwszych dni, kiedy czekaliśmy na wyniki testów, które niektórzy już dostali. Wtedy ta kwarantanna stała się nieoficjalna. Jeśli ktoś potrzebuje pilnie pójść do sklepu, to może. Ale ja jeszcze nie byłem. Od jedenastu dni jedyny mój kontakt ze świeżym powietrzem to wyjście na balkon i oglądanie pustych ulic. Jest inaczej.
A twój wynik testu? Negatywny?
Tak, tak.
Jak się czuje Paulo Dybala?
Zero symptomów choroby. Jedyny, który miał jakiekolwiek objawy to Rugani. Dlatego zresztą on sam poprosił o test. Nie czuł się najlepiej, miał trochę gorączkę. Ale po dwóch dniach jemu też przeszło, nikt nie miał żadnych poważniejszych problemów. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jego wynik jest pozytywny, to wszyscy rozjechali się do domów, no i od tamtej pory jesteśmy już samotni.
Ale kontaktujecie się ze sobą?
Nasza grupa na WhatsAppie żyje już swoim życiem. To normalne, samemu można zwariować w domu.
Jak często się łączysz z Grzegorzem Krychowiakiem?
Ani razu, wiesz? Byłem zazdrosny o niego, że on jeszcze grał i na dodatek strzelał bramki, a ja się nudziłem w domu.
Ostatnio zajął drugie miejsce w plebiscycie na najlepszego piłkarza ligi rosyjskiej, wyprzedził go tylko Artiom Dziuba.
No tak, wybrali swojego!
A jak to wygląda, jeżeli chodzi o treningi?
Przez pierwszy tydzień nie robiłem nic, a nic. Odkąd dostałem negatywny wynik testu, to mam pozwolenie, by chodzić na siłownię, którą mam w swoim budynku. Trener dzwonił do mnie przez FaceTime i w ten sposób prowadził mój trening.
Włosi twoją sportową klasę cenią od lat, ale teraz mam wrażenie, że przybyło ci fanów po twojej wstrząsającej deklaracji. Że nie chcesz się stamtąd ruszać, że przeżywasz tę sytuację, że czujesz się jednym z nich.
Z jednej strony łatwo mi było powiedzieć, że nie chcę się stąd ruszać, skoro jestem zamknięty w domu i nie mogę z niego wyjść. To było tak, że nie przespałem pół nocy i naszło mnie parę myśli o społeczeństwie i o tym jak ludzie są tutaj niesamowicie zjednoczeni, pomimo oddalenia od siebie. Uwierzcie mi – czytałem o tym, jak to Włosi byli nieodpowiedzialni. Tutaj od trzech tygodni nie ma ludzi na ulicach, nie ma zupełnie nikogo. Ja mieszkam w samym centrum Turynu i mogę zaraz wyjść na taras i wam pokazać, że na ulicy nie ma ani jednego człowieka.
Muszę też zapytać o Cristiano, który nie odpoczywa w Turynie, tylko jest na Maderze.
On wyleciał z powodu choroby mamy i akurat to się zgrało z kwarantanną. Nie było sensu wracać.
Czuje się we Włoszech taki ogólny strach?
Żeby zmotywować Włochów do zamknięcia się w swoich domach to strach musi być duży. Temperament Włochów jest inny. To znak poczucia odpowiedzialności za sytuację, ale też właśnie strachu. Ludzie się boją. Sytuacja nie jest najlepsza, żeby nie powiedzieć, że jest tragiczna.
Ktoś próbuje z wami rozmawiać o powrocie do treningu czy grania? Ponoć Juventus przypomina się do cięć w płacach.
Jeżeli chodzi o to, kiedy wrócimy do grania, to wiemy dokładnie tyle samo, co wszyscy inni. Czyli nie wiemy nic. To jest w tym wszystkim najgorsze, bo zupełnie człowiek nie wie, jak się przygotowywać, albo jak się nie przygotowywać. Teraz może się okazać, że będę siedział cztery tygodnie w domu na kwarantannie, a potem ktoś mi powie: w sumie to wracaj do domu, bo już ligi nie ma. To jest najgorsze. A sprawy finansowe to problem innych. Dla zawodników na naszym poziomie finansowym nawet utrata jakiejś części zarobków nie byłaby problemem. Cokolwiek będzie nam przedstawione, to pewnie zaakceptujemy.
Teraz trzeba się modlić o to, żeby nie padł Internet i sieć telefoniczna.
Internet to mój ostatni przyjaciel teraz! Ale z drugiej strony… Przepraszam, że trochę zmienię temat, ale jaki ma sens piłka, kiedy Mateusz Borek nie komentuje jej w Polsacie?
***
CAŁY ODCINEK MISJI FUTBOL:
fot. FotoPyk