– Jeden sponsor powiedział, że w pierwszym półroczu nas nie wesprze. To jest kwota 350 tysięcy. Mam też sugestię właściciela, żebym nie liczył na takie pieniądze jak do tej pory. Jeżeli więc wszystko pójdzie dobrze, to Zagłębie poniesie stratę w marcu i kwietniu na poziomie 750 tysięcy – mówi Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębia Sosnowiec. Rozmawiamy o stratach finansowych, o rozwiązaniach, które mają te straty niwelować, o domniemanej lidze bankrutów. Zapraszamy.
Zawieszenie rozgrywek bardziej odbije się na pierwszej lidze niż na Ekstraklasie?
Bukmacherzy nie funkcjonują, nie ma transmisji, więc dla nas brak pieniędzy od Polsatu, Fortuny czy innych sponsorów, nie napawa optymizmem. Wręcz przeciwnie: napawa lękiem. Bo to są pieniądze zagwarantowane umowami i ujęte w budżetach. Podobnie jest w Ekstraklasie, tylko że tam do tych wszystkich kwot, które nas dotyczą, trzeba dopisać jedno zero więcej. Problem jest jednak taki, że w pierwszej lidze, w klubach, które mają ambicje bić się o Ekstraklasę, te zarobki są mniejsze, ale nie na tyle, by powiedzieć, że różnica jest jakaś ogromna między czołówką pierwszej ligi a końcówką Ekstraklasy.
Chyba często jest też tak, że te zespoły z ambicjami ryzykują wyższymi kontraktami, licząc na awans i większe wpływy.
Ryzyko dotyczy też zespołów, które chcą się utrzymać, bo widzą, że konkurencja drugiej ligi jest mocna: Widzew, GKS, Górnik Łęczna, kluby rzeszowskie mają coraz więcej pieniędzy. Myślę, że każdy jest na granicy ryzyka, prowadząc ten biznes.
A konkretnie mówiąc o sytuacji Zagłębia – w jakiej sytuacji jest klub?
Dzisiaj podjęliśmy decyzję, że przedłużamy jeszcze o tydzień indywidualne zajęcia. Z tym, że jutro się spotkamy, by dyrektor sportowy, pierwszy trener i trener od przygotowania fizycznego złożyli raport, jak to wygląda do tej pory i jak to jest realizowane. Cóż, nie mamy innego wyjścia. Nie rozpoczniemy treningów.
Jak wygląda to pod względem finansów?
Na tę chwilę mamy zapłacone wszystkie pensje. Mamy też zaświadczenia z ZUS-u i Urzędu Skarbowego o niezaleganiu z płatnościami. Myślę, że przede mną i właścicielem, czyli prezydentem miasta, ciężkie decyzje. Jeżeli samorząd da duże ulgi przedsiębiorcom i zwolni, albo przesunie podatki, to nie wiadomo, jakie będą wpływy do budżetu miejskiego. Będziemy musieli razem usiąść i wypracować wspólną przyszłość. Ale dopóki nie będzie w kontekście pierwszej ligi uchwał PZPN-u, to na razie gdybamy. Nie wiemy, na co będziemy mogli sobie pozwolić, bo kontrakty są gwarantowane. Proponowane rozwiązania nie zawsze są legalne. Nie wszystkie będą akceptowane przez UEFA i FIFA. To, co może się wydawać w Polsce dobre, może być kwestionowane przez CAS. Dopiero trwa burza mózgów na wszystkich poziomach. Mamy grupę prezesów i komunikujemy się, pewnie w przyszłym tygodniu zwrócimy się do związku z postulatami. Dzisiaj ciężko powiedzieć coś więcej. Jeśli ja mam przedstawić, jak to się ładnie mówi, pakiet oszczędnościowy, to on musi być realny, a nie wzięty z kosmosu. Czytam różne pomysły, one są korzystne, ale mogą być kwestionowane w sądach.
Mówi pan o obcięciu kontraktów o – załóżmy – połowę?
Na przykład. Robię to jutro, ale jakim prawem?
Pewnie będzie trzeba się dogadać z piłkarzami.
Gdyby każdy chciał się dogadywać indywidualnie w każdym klubie, to byśmy doszli do jakiegoś obłędu. Tu musi być systemowe rozwiązanie związku.
PZPN powinien finansowo pomóc klubom?
Jeżeli sytuacja finansowa związku jest faktycznie tak dobra, jak o tym słyszymy, to w przypadku wypracowania programu, który pozwoliłby przetrwać – myślę, że tak. Z drugiej strony ten program musiałby być wspólny i mieć oparcie w rzeczywistości. Pomoc taka, żeby przetrwać miesiąc i potem upaść, nie ma sensu. Tutaj jest potrzebna praca wielu ludzi. Może tego nie widać na zewnątrz, ale ona się odbywa na wielu poziomach. Mocno dyskutowane są te kwestie i jak już będzie czarno na białym, czego my, jako pierwsza liga oczekujemy, to pewnie państwo te postulaty będziecie znać. I będziemy wiedzieć, jak reaguje na nie związek.
W interesie związku jest, by kluby nie upadały. Na przykład ktoś musi dostarczać piłkarzy do reprezentacji.
Ale też większość klubów jednak tych piłkarzy do reprezentacji nie dostarcza. Trzeba spojrzeć inaczej: byłoby źle, gdyby kluby upadały, bo cały system futbolu w Polsce zostałby zachwiany, a to jest w interesie wszystkich, którzy funkcjonują w tym środowisku, by tak się nie stało. Oprócz interesu PZPN-u jest interes bardzo wielu firm. Firm transportowych, produkujących odzież. Są szkoły, gdzie wynajmujemy sale. Jest wiele podmiotów, które funkcjonują dzięki klubom piłkarskim. To jest kilkadziesiąt różnych branż, które żyją dzięki temu, że polska miała się dobrze od strony organizacyjnej.
Marcin Amunicki mówił o lidze bankrutów.
To są słowa, które budzą niepokój. Pan Animucki zdaje sobie sprawę z mechanizmów finansowych. Ja też. I dług, który my możemy wygenerować w ciągu trzech miesięcy, klub w Ekstraklasie jest w stanie zrobić w ciągu miesiąca. Choć oczywiście tam pieniądze są nieporównywalne i gdy kluby dostają te środki, to odjeżdżają zespołom pierwszej ligi. Coraz ciężej jest beniaminkom – w zeszłym roku spadliśmy my i Miedź, ŁKS jest właściwie zdegradowany. Raków się ratuje, ale 75% populacji się generalnie nie odnajduje.
Pan już liczył straty Zagłębia?
Jeden sponsor powiedział, że w pierwszym półroczu nas nie wesprze. To jest kwota 350 tysięcy. Mam też sugestię właściciela, żebym nie liczył na takie pieniądze jak do tej pory. Jeżeli więc wszystko pójdzie dobrze, to Zagłębie poniesie stratę w marcu i kwietniu na poziomie 750 tysięcy.
Dość czarny ten dobry scenariusz.
Poduszkę finansową, którą przygotowywałem na czerwiec, bo wiedziałem, że będę miał mniejsze wpływy, będę musiał spożytkować teraz. Natomiast ona jest w stanie jednak zalać tylko w 50% dziurę, która powstała z dnia na dzień.
Pan jeszcze wierzy, że wrócimy do grania?
Tak, myślę, że w maju wrócimy. Myślę, że jeszcze dwa tygodnie będą wzrosty, a kolejne trzy spadki i w ostatnim tygodniu kwietnia będzie to wygaszane. Wówczas w pierwszym czy drugim tygodniu maja będziemy mogli wystartować. Zrobilibyśmy sześć angielskich tygodni, środa-sobota-środa. Po takim okresie dziwnego trenowania będą kontuzje, posypią się kartki i kto będzie miał zaplecze z młodzieży, ten będzie miał atuty. Bo jeśli będziemy grać tym trybem, to może być rzeźnia.
PP
Fot. 400mm.pl