Reklama

Twarde lądowanie króla Kopenhagi na tureckiej ziemi

redakcja

Autor:redakcja

17 marca 2020, 13:35 • 4 min czytania 1 komentarz

Fajnie było żyć w świecie, w którym zaprzątaliśmy sobie głowę tym, czy Jerzy Brzęczek powinien dać szansę w reprezentacji Karolowi Świderskiemu lub Kamilowi Wilczkowi. Wybaczcie, że zaledwie po kilku dniach stopniowego odcinania od futbolu włącza nam się tryb starego pierdziela, który twierdzi, że „kiedyś to były czasy, a teraz czasów nie ma”, ale to stwierdzenie ma sens również wtedy, gdy na chwilę zapomnimy o tym koronawirusowym szaleństwie. No bo nawet gdyby zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami z Finlandią i Ukrainą miało odbyć się normalnie, o wspomnianych napastników raczej upominałoby się niewielu. 

Twarde lądowanie króla Kopenhagi na tureckiej ziemi

Od początku lutego panowie strzelili łącznie jedną bramkę – konkretnie zrobił to Świderski w spotkaniu Pucharu Grecji z Panathinaikosem. Dobrej formy, którą siali pozytywny ferment w kontekście drużyny narodowej, nie potwierdzili więc w najważniejszym okresie, gdy zapadać miały decyzje sztabu.

W tym miejscu chcielibyśmy się jednak skupić na Kamilu Wilczku. Raz, że młodszy z napastników grający w greckim PAOK-u ostatecznie tak fatalnego bilansu w 2020 nie ma (4 gole w 12 meczach). Dwa, że w marcu „Świder” rozegrał ledwie 14 minut i nie wiadomo kiedy się to zmieni, a liga turecka wciąż gra i dziś Wilczek będzie miał kolejną szansę na przełamanie. Trzy – w kontekście byłego napastnika Broendby dochodzi kwestia decyzji o zmianie otoczenia, którą powoli chyba możemy zacząć oceniać.

Czy Kamil Wilczek przełamie się w Turcji? Sprawdź nasze propozycje! 

O wyprowadzce Wilczka z Kopenhagi mówiło się od pewnego czasu. Potrzebujący pieniędzy Duńczycy mieli okazję, by jeszcze zarobić na swojej legendzie, a i dla samego 32-letniego piłkarza był to bodaj ostatni gwizdek, by złapać jeszcze jeden lepszy kontrakt. Jeśli chodzi o kierunki, jasne było, że w grę będzie wchodzić albo egzotyka, albo Turcja, gdzie w porównaniu z Danią płaci się dobre pieniądze. W pewnym momencie Wilczka łączono nawet z Besiktasem, ale ostatecznie klub ze Stambułu nie zdecydował się zimą na transfer typowego napastnika (wypożyczono z Fiorentiny grającego za plecami Yilmaza Kevina-Prince’a Boatenga), a Polak wylądował w Izmirze, by grać i strzelać dla Göztepe SK.

Reklama

Ruch ten wydawał się z każdej strony logiczny. W nowym klubie Wilczka kibice mieli prawo wyć z tęsknoty za skutecznym napastnikiem, a snajperowi Broendby regularności w ostatnich sezonach odmówić nie można było. Pozostawało pytanie o to, jak gość odnajdzie się poza otoczeniem, do którego się przyzwyczaił. I w którym miał prawo czuć się jak król. Samo nastawianie Wilczka wydawało się bardzo dobre. – W Kopenhadze zacząłem czuć się zbyt komfortowo. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale potrzebowałem nowych wyzwań, konkurencji, podłączenia pod prąd. W Broendby grałem cztery lata, zrobiło się za wygodnie – mówił w rozmowie ze Sportowymi Faktami.

Niestety na razie „podłączenie pod prąd” nie wychodzi Wilczkowi na dobre, a fani Göztepe SK jak tęsknili za napadziorem, tak tęsknią dalej. W dodatku najskuteczniejszy piłkarz drużyny, skrzydłowy Serdar Gürler (6 goli i 6 asysty), ostatnio nabawił się kontuzji, która może wykluczyć go z gry na dłuższy czas. Wilczek na brak szans na pewno narzekać nie może. W każdym kolejnym meczu dostaje swoje minuty:

– 2 z Besiktasem,
– 3 z Denizlisporem,
– 73 z Konyasporem,
– 66 z Gaziantep FK,
– 35 z Kayserisporem,
– 30 z Basaksehirem,
– 90 z Kasimpasą.

Efekt to dwa jaja – postawione przy liczbie goli i asysty. Oczywiście w teorii mogłoby być tak, że Wilczek nie punktuje, ale wygląda przyzwoicie lub obiecująco. Tutaj nasze wątpliwości rozwiewa jednak Filip Cieśliński, ekspert od piłki tureckiej, którego poprosiliśmy o opinię na temat pierwszych tygodni Polaka w Izmirze. – Miał być rozwiązaniem problemów Göztepe ze skutecznym napastnikiem, a póki co jest kolejnym gościem po Kadahu i Derdiyoku, który nie potrafi jednoznacznie wygrać rywalizacji z miernym Jeromem. Często totalnie niewidoczny, mało kontaktów z piłką, rzadko dochodzi do sytuacji strzeleckich. Całe Göztepe mocno wyhamowało, ale po raz kolejny jednym z głównych tego powodów jest brak napadziora, który wynosiłby coś znaczącego do gry. 

Gol Wilczka z Rizesporem? Kurs 2,74 w BETFAN! 

Obecnie Göztepe na gola czeka już 289 minut, dzisiejszy mecz z Rizesporem, po którym prawdopodobnie i Turcja na jakiś czas zapomni o piłce, to ostatnia szansa, by poprawić wszystkim humory. Na pocieszenie, oczywiście z przymrużeniem oka, na razie pozostaje Wilczkowi fakt, że po zawieszeniu rozgrywek w Danii ciągle pozostaje liderem klasyfikacji strzelców z całkiem bezpieczną, trzybramkową przewagą.

Reklama

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
1
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

1 komentarz

Loading...