– My też tracimy nie grając meczów. Mamy przecież różne premie, wejściówki. Więc w jakimś stopniu również będziemy stratni. To jest ciężka sytuacja. Ja nie chciałbym rezygnować z moich zarobków. Obecna sytuacja to nie jest wina piłkarzy – stwierdził Kuba Rzeźniczak w Kanale Sportowym. Łapcie zapis rozmowy.
– Mamy zakaz wyjeżdżania z Płocka. Siedzimy w domu i zobaczymy, co się dalej stanie.
Obserwujesz kolegów z szatni. Widziałeś jakąś bojaźń przed wyjściem na boisko?
U nas w Płocku było dość spokojnie. Oczywiście rozmawialiśmy o sprawie, wiadomo, wszędzie się o tym rozmawia. Ale wielkiego strachu nie było, jeszcze wczoraj normalnie trenowaliśmy. Dzisiaj też się spotkaliśmy w klubie – rozmawialiśmy z prezesami, z zarządem. Wisła jako pierwsza przedstawiła komunikat, że piłkarze i sztab mogą dobrowolnie wyjść na mecz w poniedziałek. Myślę, że był to jakiś punkt odniesienia dla Ekstraklasy przy podejmowaniu decyzji o zawieszeniu rozgrywek.
Był w zespole ktoś, kto skorzystałby z możliwości danej przez prezesa i nie zagrał w poniedziałek?
Myślę, że gdyby rzeczywiście przyszło nam wybierać, to albo wszyscy zdecydowalibyśmy, że chcemy grać, albo odwrotnie. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że dwóch zawodników odmawia gry, a reszta normalnie wychodzi na boisko. Jesteśmy taką grupą, że się ze sobą solidaryzujemy, więc zapadłaby wspólna decyzja. Ale podejrzewam, że wyszlibyśmy na murawę.
Jak teraz utrzymać formę?
Dobre pytanie, dość długo się nad tym zastanawiałem. Na razie dostaliśmy dwa dni wolnego od treningu i będziemy się zastanawiać, co dalej zrobić, jak się rozwinie sytuacja. Nie wyobrażam sobie, że funkcjonowanie klubu będzie wstrzymane przez trzy tygodnie, a potem wyjdziemy na boisko. Ta forma sportowa nie byłaby najlepsza.
Mimo wszystko – funkcjonując na co dzień człowiek jakichś ludzi siłą rzeczy spotyka.
Ryzyko zarażenia jest zawsze. Trzeba iść do sklepu, coś kupić. Dostaliśmy przykaz od dyrektora, żeby robić zakupy w małych sklepach, ale kontaktu całkowicie i tak nie ograniczymy. Każdy z nas jest świadomy, że trzeba unikać dużych skupisk ludzi. W Płocku jak dotąd nie wykryto żadnego podejrzenia, oby tak było dalej.
Prezes Ekstraklasy mówił, że kluby mogą popaść w tarapaty finansowe. Zawodnikom trzeba będzie wypłacać wynagrodzenia, choć piłkarze nie wygenerują przecież przychodu. Czy to nie jest taki moment, w którym wy też musicie wziąć trochę odpowiedzialności na siebie?
Teraz jesteśmy w takim punkcie, że ta Ekstraklasa jest wstrzymana na jakiś czas…
No ale zakładamy, że liga jest zakończona.
My też tracimy nie grając meczów. Mamy przecież różne premie, wejściówki. Więc w jakimś stopniu również będziemy stratni. To jest ciężka sytuacja. Ja nie chciałbym rezygnować z moich zarobków. Obecna sytuacja to nie jest wina piłkarzy.
Ale też nie wina klubów. Czy również apelowalibyście o wstrzymanie rozgrywek, gdyby padło stanowisko: “nie gracie to nie zarabiacie”?
Pewnie wtedy trzeba by było o tym pomyśleć, ale takie stanowisko nie padło. To jest gdybanie. Ja też jestem za tym, żeby nikt nie pracował, ale wiem, że jest to niemożliwe, bo niektóre branże nie mogą się zatrzymać. My, jako piłkarze, walczymy o naszą grupę zawodową. Nie mamy wpływu na to, że ktoś musi pracować w sklepie czy w szpitale. Piłkarze nie muszą grać. Choć gdybym ja osobiście musiał dalej trenować i grać, to nie miałbym z tym problemu. Ale wiadomo – każdy inaczej reaguje, ma inny charakter, inne obawy.
fot. FotoPyk