Górnik Zabrze zdecydował wczoraj, by nie jechać do Łodzi na mecz dzień wcześniej, a w międzyczasie starał się o odwołanie meczu/kolejki. Paweł Bochniewicz, obrońca Górnika, zdradza, że piłkarzy z Zabrza czekają teraz dwa tygodnie kwarantanny. I mówi, jak ważne dla innych drużyn było to, by Górnik nie jechał na mecz.
Jak wyglądał ten dzień w klubie? Obudziłeś się z myślą, że pojedziesz na mecz?
Zacząłbym od wczoraj. Przyjechaliśmy do klubu jak na każdy wyjazd. Na progu usłyszeliśmy, że dzisiaj na pewno nie jedziemy, bo trener ma obawy. Nie wiadomo, co to za autobus, kto w nim wcześniej jechał. Tak samo z hotelem – nie wiadomo, kto wcześniej w nim mieszkał. Wiedzieliśmy, że w Łodzi też są jakieś przypadki wirusa. Zgodziliśmy się z tym. Sami nie chcieliśmy jechać dzień wcześniej.
Cały wieczór czekaliśmy na informacje, co się będzie działo. Dzisiaj przyjechaliśmy i dalej czekaliśmy. Śmieszne troszkę było to, że dostaliśmy informację, że zarządy innych klubów chcą grać, a informacje wymieniane między piłkarzami były całkiem inne. Większość z zawodników nie chciała grać. Nawet ja dostawałem rano wiadomości “Bochen, róbcie wszystko, żebyśmy nie grali”. Największa presja była na nas. Zaczynaliśmy kolejkę, wszyscy czekali na nasz ruch. Nawet mój przyjaciel, który gra w II lidze mówił, że drużyna czeka na nas, że jak my nie pojedziemy, to oni też na pewno nie wsiądą w autokar.
Jako piłkarze nie chcieliśmy podejmować decyzji, bo nie jesteśmy od tego. Czekaliśmy na to, co się dzieje odgórnie. Gdyby zapadła decyzja, że trzeba byłoby grać, myślę, że byśmy pojechali. Ale to mijałoby się z celem. Nikt do tego meczu by nie podszedł jak do innych, rozgrywanych w normalnych warunkach.
Czekając na decyzję była nerwówka? Czy na spokojnie do tego podchodzicie?
Przyszliśmy do szatni o 11. Przed 13 dostaliśmy informację, że nie gramy. Były różne rozmowy, czy chcemy grać, czy nie, co się stanie jak Ekstraklasa zadecyduje, że musimy jechać. Lekka nerwówka była, ale myślę, że została podjęta jedyna słuszna decyzja. Widać to nawet po odbiorze większości kibiców i wszystkich piłkarzy. Tak naprawdę jesteśmy dla ludzi tylko rozrywką. To nie jest zawód, który jest mega ważny w tej sytuacji.
Jak będą wyglądały kolejne dni? Będziecie trenować?
Mamy dwa tygodnie siedzieć w domu. Nie trenujemy, czekamy aż sytuacja się rozwinie. Mamy nigdzie nie wychodzić, jedynie ewentualnie na jakiś spacer czy zakupy. Mamy unikać zbiorowisk. Chcieliśmy jechać z narzeczoną do jej rodziny i tam siedzieć, ale zdecydowaliśmy, że ze względu na dziadków narzeczonej lepiej zostać tutaj. Wiadomo, że starszych ludzi inaczej ten wirus dotyka, a jeszcze jakoś przez przypadek byśmy go przenieśli nawet o tym nie wiedząc. Woleliśmy zminimalizować to zagrożenie. Po prostu – będę siedział w domu.
Fot. FotoPyK