To się musiało wreszcie stać. Koronawirus nie wybiera. W Grecji zachorował wszechwpływowy właściciel Olympiakosu, Evangelos Marinakis, w Anglii na kwarantannę trafili piłkarze Arsenalu, a teraz mamy pierwszy potwierdzony przypadek u zawodowego piłkarza: chory na koronawirusa jest Timo Hubers z Hannoveru 96.
Hubers to 24-latek, który w tym sezonie zagrał trzy mecze w 2. Bundeslidze. Mówimy o wielkim, naprawdę wielkim pechowcu. Jest to przytłaczająco smutne: w lutym wrócił do składu po kontuzji, która wyłączyła go z gry od początku sezonu. W przeszłości też miewał kłopoty zdrowotne – zerwał między innymi więzadła. Teraz wskoczył do składu, zagrał trzy mecze, a w ten weekend strzelił nawet gola. To jego pierwszy seniorski gol – chyba, że liczyć trafienia w rezerwach, ale nie o to chyba chodzi.
I teraz, gdy pierwszy raz w jego karierze rzeczy zaczynają się prostować, koronawirus.
Zaraził się podobno podczas sobotniej imprezy – zgłosił się sam na badania, dowiedziawszy się, że u kogoś z tej imprezy też wykryto koronawirusa. Podobno podjęto wobec niego wszystkie możliwe środki ostrożności, a sam piłkarz nie miał kontaktu z innymi zawodnikami od momentu zarażenia, więc tylko in idzie na kwarantannę. Jest to więc i tak szczęście w nieszczęściu.
Ale nie ukrywajmy – to i tak może zacząć lawinę. Bundesliga zamierzała grać bez kibiców, ale teraz może dojść do wniosku, że całkowite zawieszenie meczów to jedyne rozwiązanie. Zamrażane są kolejne rozgrywki – od tych w niższych ligach, jak u nas właśnie ogłoszone zawieszenie gry wszystkich lig stojących pod MZPN, po największe. Getafe nie leci na mecz z Interem, Roma nie leci na mecz z Sevillą, w Hiszpanii odwołano wszystkie mecze poniżej La Liga, a i La Liga rozważa taką opcję… Zupełnie realne jest w tym momencie całkowita i nagła pauza dla futbolu. Być może jest tylko kwestią czasu.