– Gdybym miał 30 lat i byłaby to moja pierwsza-druga praca, to może bym reagował nerwowo. A tak to muszę być spokojny. Jeszcze wczoraj może nie byłem, ale dzisiaj po analizie muszę zachować spokój. Mądre słowa powiedział prezes: „nie liczy się Zając, nie liczy się Smyła, to nie są nasze prywatne tematy, liczy się Korona Kielce. Musimy szukać rozwiązań, które pozwolą pchnąć temat do przodu”. Ja się z tym musiałem zgodzić i twardo trzymam się zdania, że Korona pokaże pazurki i jednak się utrzyma w tej Ekstraklasie – mówi Mirosław Smyła świeżo po zwolnieniu z Korony Kielce.
Jest pan zaskoczony zwolnieniem?
Nie. Wczoraj rozmawialiśmy na ten temat z prezesem i odbyło się to w kulturalny sposób. Każdy poszukuje rozwiązania, żeby pójść do przodu. Gramy w piłkę, tworzymy sytuacje, ale ciągle nie potrafimy strzelić jednej bramki więcej od przeciwnika. Brakuje punktów. Każdy dba o los klubu, mi też to leży na sercu, chciałbym, by Korona się utrzymała. Mam nadzieję, że moja praca zaprocentuje, a nowa twarz, która będzie to firmować, dołoży kolejną cegiełkę do tego i Korona się utrzyma.
Ja jestem zniesmaczony tą decyzją, dostał pan takich piłkarzy, jakich dostał i trudno oczekiwać cudów.
Obejmując drużynę, miałem świadomość sytuacji w klubie, sytuacji w tabeli, miałem wszelką wiedzę na ten temat. Nie ma co psioczyć, że ktoś, coś… Panowie możecie sobie na to pozwolić, ale ja cenię tych chłopaków. Mieliśmy dużo trudnych momentów na boisku, natomiast zawodnicy ciągle byli zaangażowani, nie czuło się braku zaufania do trenerów. Moja misja jest nieudana, zakończyła się, ale wierzę, że w przypadku klubu jeszcze tak nie jest. Drużyna jest w stanie powalczyć i podnieść się. Brakowalo nam szczęścia – zawodnicy wypadali nam za kartki, kontuzje, dużo rzeczy się nawarstwiło. Wierzę, że to jeszcze się odmieni i szczęście będzie po stronie Korony. Meczów jest dużo.
Czuje pan, że gdyby został na stanowisku, mógłby to jeszcze odwrócić?
Ja nie miałem zamiaru podawać się do dymisji. Nie czułem też, że los się nie odwróci. Wierzyłem w to i wierzę dalej. Miejmy nadzieję, że to się stanie w poniedziałek. Czasami tak jest, że nagle coś drgnie. Zespół ze Śląskiem, z Lechią, z Jagiellonią i w innych momentach pokazywał, że brakowało tylko szczęścia i zimnej krwi w sytuacjach bramkowych. Nie były to porażki, w których było wiadomo, że przeciwnik jest lepszy od pierwszej minuty. Tego nie było w żadnym meczu.
Mam wrażenie, że pan zapracował na swoje nazwisko.
Bardzo dziękuję za takie słowa. Nie ukrywam, że miło słyszeć. Czy tak będzie? Zobaczymy. Łaska pracy trenerskiej na pstrym koniu jeździ. Różnie z tym jest. Muszę się zorganizować z odjazdem do domu, pobyć ze sobą, z rodziną, podsumować, zrobić zawodowy rachunek sumienia i ustawić się do kolejki.
Jestem zdziwiony, że przyjął pan to bez złości. Ja napisałem na Twitterze: “Zwolnienie Mirosława Smyły to skandal i traktowanie ludzi jak śmieci”.
Co mogę powiedzieć. Gdybym miał 30 lat i byłaby to moja pierwsza-druga praca, to może bym reagował nerwowo. A tak to muszę być spokojny. Jeszcze wczoraj może nie byłem, ale dzisiaj po analizie muszę zachować spokój. Mądre słowa powiedział prezes: „nie liczy się Zając, nie liczy się Smyła, to nie są nasze prywatne tematy, liczy się Korona Kielce. Musimy szukać rozwiązań, które pozwolą pchnąć temat do przodu”. Ja się z tym musiałem zgodzić i twardo trzymam się zdania, że Korona pokaże pazurki i jednak się utrzyma w tej Ekstraklasie.
Kosztem kogo, jakie dwie drużyny są dzisiaj słabsze?
Nie chcę tak patrzeć, my myśleliśmy o każdym kolejnym meczu. Skupiliśmy się na Śląsku, przegrywaliśmy do przerwy 0:1 po golu z niczego z 44. minuty, a chwilę wcześniej to my mieliśmy sytuację. Jest to jakieś kuriozum w tym wszystkim. W drugiej połowie naciskaliśmy, szukaliśmy rozwiązań, Djuranović słupek, nie wpada i sami nadziewamy się na dośrodkowanie, a wiedzieliśmy, że jakość piłkarska bocznego obrońcy Śląska jest tak dobra, że potrafi dośrodkować na nos. Tak to jest. Szukaliśmy rozwiązań, ale nie daliśmy rady. Nie chcę więc mówić o poszczególnych zespołach, bo po prostu warto grać każdy mecz o wszystko. Ten zespół to są twardziele. Ładnie się ze mną pożegnali, to było wzruszające, ciesze się, że potrafili się tak zachować. Natomiast wiem, że w poniedziałek będą walczyć, zostawią serce i w końcu z efektem punktowym.
Nie sądzi pan jednak, że Koronie przyda się pierwszoligowy reset?
Nikomu nie jest potrzebny reset do pierwszej ligi. Wystarczy przeżyć to, co się dzieje obecnie w Koronie. Każdemu to leży na sercu, od pani sprzątaczki po dyrekcję. Proszę mi wierzyć, temu klubowi nie jest potrzebna pierwszoligowa banicja. Wystarczy potrząśnięcie.
PP
Fot. FotoPyk