Reklama

Nudny jubileusz i słabi Polacy. Skoki w Lahti rozczarowały

Autor:

01 marca 2020, 19:11 • 3 min czytania 2 komentarze

Nie wiemy jak uważacie, ale naszym zdaniem tysięczny konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich lepiej oglądałoby się w Planicy, Vikersund, Willingen lub na jakiejkolwiek skoczni, która zapewniłaby kibicom choć trochę doznań. Bo tak to – biorąc pod uwagę jubileusz – było naprawdę źle. Dziś przyjemnie oglądało się co najwyżej drugą serię. Ale to w dużej mierze dlatego, że dobrze skakali w niej Polacy.

Nudny jubileusz i słabi Polacy. Skoki w Lahti rozczarowały

Przyznajcie: w ostatnich latach konkursy w Lahti śledzi się wręcz od niechcenia. Przede wszystkim: co to za duża skocznia, na której skok powyżej 130 metrów uchodzi na rzadkość? Do tego dodajmy fakt, że jest ona zlokalizowana w wietrznej Finlandii, co oznacza że zawody bywają naprawdę loteryjne. Dziś co prawda warunki były w miarę sprawiedliwe (mimo odwołanych kwalifikacji), ale w pierwszej serii musieliśmy się wstrzymywać przed ziewaniem. Lider – Karl Geiger – prowadził po skoku na odległość… 122.5 metrów.

Tuż za jego plecami znajdowali się Ryoyu Kobayashi i Stefan Kraft. Na kolejnych miejscach różnice punktowe były doprawdy minimalne. Dość powiedzieć, że szóstą pozycją dzieliło ex-aequo aż trzech skoczków: Stephen Leyhe i… dwóch braci Sato – Yukiya oraz Keiichi. Polacy? Wypadli słabo. Do drugiej serii weszli tylko Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Najwyżej z nich był ten pierwszy – na dziewiątym miejscu. W drugiej serii cała trójka co prawda się poprawiła. Ale do ideału wciąż było daleko.

Każdy z nich zanotował awans. Stoch pokazał się z najlepszej strony, bo po skoku na 126.5 metrów, 24. pozycję zamienił na 12. O dwie w górę podniósł się Kubacki (z 13. na 11.), a trzy Żyła (z 9. na 6.). Ich próby wreszcie wyglądały, tak jak powinny i jak oni sami tego by chcieli. Sęk w tym, że w pierwszej serii nie było w naszej kadrze skoczka, który mógłby powiedzieć, że oddał dobrą próbę, w której nie popełnił błędu technicznego. A te w tym sezonie wracają jak bumerang. I to niepokoi.

Żeby wspomnieć o czołówce, napiszmy, że prowadzenie po pierwszej serii utrzymał rewelacyjny Karl Geiger (130 metrów w drugiej serii), drugi był Stefan Kraft (który tym samym wyprzedził Stocha w liczbie miejsc na podium w Pucharze Świata), a podium uzupełnił Michael Hayboeck. Co ważne – Niemiec pokazuje, że wciąż liczy się w walce o Kryształową Kulę, a Kraft nie może być pewien swego. Do końca sezonu zostały cztery starcia, a Austriak ma w tej chwili 118 punktów przewagi. Teoretycznie – dużo. W praktyce wystarczy jedna wpadka, by przewagi niemal nie było.

Reklama

Dzisiejszym konkursem zakończył się weekend w Lahti, o którym Polacy woleliby pewnie jak najszybciej zapomnieć. Wczorajszy konkurs drużynowy to naprawdę klapa. Szóste miejsce? Cóż, patrząc na ostatnie lata, trudno nie traktować takiego wyniku, jako sporego odstępstwa od normy. Kiedy poprzednim razem zajmowaliśmy tak niską lokatę to przez to, że w jednej serii… zdyskwalifikowano Piotra Żyłę i liczono nam tylko siedem prób na osiem. W piątkowych zawodach indywidualnych wyglądało to znacznie lepiej, bo Stoch i Kubacki byli kolejno piąty i szósty, no ale bądźmy szczerzy: stać ich na znacznie więcej.

Co dalej? Żarty się skończyły, bo czeka nas prawdziwy maraton skoków narciarskich, pod nazwą Raw Air. Zawodnicy będą rywalizować codziennie(!) od 6 do 15 marca. W tym czasie zobaczymy cztery konkursy indywidualne i dwie drużynówki. W ramach przypomnienia: podczas cyklu liczyć będzie się szesnaście skoków z zawodów oraz kwalifikacji. Zawodnik, która uzbiera najwyższą łączną notę sięgnie po, bagatela, 60 tysięcy euro, czyli więcej niż przysługuje triumfatorowi Turnieju Czterech Skoczni. Na koniec sezonu zostanie nam jeszcze wisienka na torcie: mistrzostwa świata w lotach narciarskich w Planicy, które startują 19 marca.

Mamuty, jak derby w piłce nożnej, rządzą się swoimi prawami. Liczymy więc, że w Planicy nasi reprezentanci będą już w znakomitej formie.

Fot. Newspix 

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

2 komentarze

Loading...