Reklama

Czego Legia może zazdrościć Cracovii, czego Cracovia Legii?

Autor:

27 lutego 2020, 21:56 • 7 min czytania 0 komentarzy

Lider i wicelider. Dwaj najpoważniejsi faworyci do tytułu mistrzowskiego. Kluby, które świetnie skończyły jesień, kluby, które przyzwoicie rozpoczęły wiosnę. Regularna gra w górnej części tabeli, świetne punktowanie, trenerzy z pomysłem na grę, piłkarze, którzy potrafią dać jakość – niezależnie, czy definiujemy ją jako zmysł do kombinacyjnej gry Luquinhasa, czy dokładną centrę Hanki. 

Czego Legia może zazdrościć Cracovii, czego Cracovia Legii?

Tak, mecz Legii Warszawa z Cracovią to hit kolejki, a może i hit całej rundy. Niewykluczone, że wyścig tych dwóch klubów będzie trwał aż do końca ligi, a ostatecznie zwycięzca starcia wzniesie również puchar za mistrzostwo Polski. Rozpoczynamy serię zapowiedzi tego kapitalnie zapowiadającego się spotkania, a na pierwszy ruszt idzie odpowiedź na dwa bardzo ważne pytania. Czego Cracovia może zazdrościć Legii i… czego Legia może zazdrościć Cracovii?

Czego Cracovia może zazdrościć Legii?

1) Siły rażenia

Co tu dużo pisać, Legia to jest najlepsza ofensywa w Polsce. I to nie jest tak, że trwa jakiś wyścig kilku różnych formacji, że czasem więcej strzelają w Poznaniu, a czasem jednak w Gdyni. Nie, jest Legia, potem jest ogromna przerwa, dopiero potem cały peleton. 49 goli, o dziesięć więcej od drugiego w kolejności Lecha, o siedemnaście więcej niż najbliższy rywal z Krakowa. Ale idźmy dalej – sam Jarosław Niezgoda, mimo że gra już w USA, nadal ma dwa gole więcej niż cała Korona Kielce. Zsumowany dorobek Niezgody i Kante to 24 bramki – jedna mniej niż Pogoń czy Piast, dwie mniej niż w przypadku Lechii Gdańsk.

Reklama

Ale to nie tylko liczby, chodzi ogółem o jakość w grze do przodu. Legia Warszawa ma pełen wachlarz możliwości. Kombinacyjne klepanie w środku pola? A proszę bardzo, Luquinhas jest do tego stworzony. Skrzydłowi z dryblingiem? Jest Wszołek, jest Novikovas, co najważniejsze – bardzo odważnie do przodu gra Michał Karbownik. Może wymierzona co do centymetra wrzutka na głowę napastnika? Oto Walerian Gwilia, on państwa oprowadzi, proszę mu zaufać. Bardzo wiele o sile Legii mówi fakt, że Cholewiak czy Pyrdoł – jednak w miarę istotne elementy układanki w swoich klubach – w Warszawie nie wąchają praktycznie murawy. Poza tym Legia ma taką drugą linię, że gdy gra Kante, strzela Kante, gdy na boisku pojawia się Rosołek, trafia Rosołek, a gdy kwadrans dostał Pekhart, to też jeszcze zdążył wepchnąć piłkę do siatki Jagiellonii.

Można Legię krytykować za wiele rzeczy, ale jeśli chodzi o siłę rażenia – to jest na polskie warunki kosmos.

2) Głębi w składzie i na pozycji młodzieżowca

Z tą pierwszą kwestią wiąże się zresztą drugi powód do zazdrości, nie tylko u Cracovii, ale ogólnie u polskich klubów. Legia ma wyjątkowo szeroką kadrę, która zdaje się być zabezpieczona i na wahania formy poszczególnych zawodników, i na ewentualne kartki czy urazy. To nie jest już czas, gdy określaliśmy drugą jedenastkę Legii kandydatem do wicemistrzostwa, ale i ta nie ma tu praktycznie ludzi niezastąpionych.

Bramka? Cierzniak pewnie mógłby spokojnie połapać w paru porządnych polskich klubach, sporo mówi fakt, że odpalony Malarz jest jednym z kluczowych zawodników ŁKS-u. Środek obrony? Lewczuk, Wieteska, Jędrzejczyk, Remy, jakkolwiek spojrzeć, dwie pary. Stolarski może wymieniać się z Vesoviciem, w defensywie tylko Karbownik nie ma odpowiedniego dublera. W środku Martins, Antolić, Gwilia, teraz doszedł Slisz. Najsłabiej wygląda chyba napad, ale czy można mówić o “słabości”, skoro 3/4 ligi dałoby sobie uciąć dużą część pieniędzy z Canal+, by mieć wybór pomiędzy Kante, Pekhartem i Rosołkiem?

Tu swoją drogą dochodzi kolejna wielka zaleta Legii – obsada pozycji młodzieżowca. Doświadczony i w pełni ograny Majecki w bramce w teorii załatwia temat, ale Karbownik to kolejny as w talii. A przecież i dalej jest równie dobrze, są Praszelik z Rosołkiem, doszli Pyrdoł ze Sliszem. Pod względem młodych piłkarzy Legia to krajowy top, z którym konkuruje jedynie Lech Poznań.

Reklama

3) Konsekwencji (obtłukiwanie słabych, Cracovia przegrała 2 razy z ŁKS-em, 1 z Koroną, zremisowała z Górnikiem)

Tego brakuje Cracovii najmocniej, nie ma co do tego wątpliwości. Przyjeżdża do Legii żenująca w tamtym okresie Wisła Kraków? Dostaje siedem bramek i wraca do domu z podkulonym ogonem. ŁKS? No wyszalał się przez godzinę, ale potem został bezlitośnie skasowany. Legia nie ma żadnych skrupułów, gdy już trafia słabszą dyspozycję rywala, potrafi docisnąć go do gleby. Cracovia? Remis z Górnikiem Zabrze jeszcze wstydu nie przynosi, ale trzy porażki w meczach z dwiema najsłabszymi ekipami ligi? Porażka z Koroną, dwie porażki z ŁKS-em?!

Kandydat do mistrzostwa oddaje 6 punktów łodzianom, którzy łącznie zebrali ich zaledwie szesnaście. Gdyby Cracovia była konsekwentna w starciach z dołem tabeli, dziś na Legię patrzyłaby z góry. Z przewagą paru ładnych “oczek”.

4) Doświadczenia w walce o najwyższe cele

Oj, nie jest to czynnik, który powinno się lekceważyć, zapytajcie w Poznaniu. Ileż to już razy Lech przegrywał z Legią wcale nie poprzez o wiele słabsze zestawienie składu, ale właśnie brak doświadczenia? Mamy wrażenie, że ta słynna mentalność zwycięzców, o której tak wiele mówiło się w sezonach, gdy Lech przegrywał wyścig o mistrzostwo z Legią, to wciąż aktualny temat. Legia mimo przegrania mistrzostwa z Piastem uznaje prymat w lidze za coś totalnie naturalnego, stan odmienny – za przejściowy. Nikt w Warszawie nie spuszcza głowy, gdy trzeba gonić czołówkę z szóstego miejsca, wręcz przeciwnie – cały klub jest przekonany, że za moment wszystko wróci “do normy”, którą w rozumieniu Legii jest jej prowadzenie w lidze.

Mamy wrażenie, że to zresztą łączy się ze wspomnianą wcześniej konsekwencją. Legia po prostu wychodzi na mecze pewna siebie, świadoma roli faworyta, wbija gwoździa i zajmuje się kolejną robotą. Cracovia patrzenia na ligę z góry dopiero się uczy, a jak wypada w roli murowanego faworyta, widzieliśmy w meczach z Koroną czy ŁKS-em. To doświadczenie może być decydujące zwłaszcza w “pucharze maja”, gdy równie ważne jak umiejętności piłkarskie, będą po prostu stalowe nerwy.

Czego Legia może zazdrościć Cracovii?

1) Monolitu defensywnego 

Tak jak Legia ma najlepszy atak w lidze, tak Cracovii można pozazdrościć gry obronnej, która przyczyniła się do fantastycznego wyniku 18 straconych bramek w 23 meczach. Równie rzadko kapituluje tylko Pogoń Szczecin, ale mamy wrażenie, że tam więcej ciepłych słów trzeba skierować ku Dante Stipicy. Cracovia to nie tylko solidny bramkarz, ale przede wszystkim wspaniała organizacja, sprawiająca że momentami obrona zaczyna się już od rozgrywającego. Wysocy stoperzy, których niełatwo przeskoczyć przy stałych fragmentach, twarda, momentami prymitywna, ale bardzo skuteczna taktyka defensywna. To, jak Probierz umeblował swoje zasieki, zasługuje na szacunek. Niekoniecznie na brawa i owacje od kibiców zachwyconych takim zabijaniem meczów, ale na szacunek na pewno. Zwłaszcza, że centralną postacią rozbijającą ataki jest człowiek, którego też Cracovii może zazdrościć cała liga z Legią na czele.

2) Janusza Gola

Legia może zazdrościć Cracovii Janusza Gola. Czy to najlepszy piłkarz Ekstraklasy na przestrzeni tych 23 kolejek? Na pewno jeden z najważniejszych. Niespotykanie przydatny w destrukcji, ale przede wszystkim – przy regulowaniu tempa gry. Gol jest wymarzonym łącznikiem, który wykasuje rozgrywającego przeciwnika, odetnie od piłek napastnika, napędzi akcje ofensywne podaniami do skrzydłowych, a czasem też sam trzaśnie na bramkę. Średnia not 5,48, szalenie wysoka jak na zawodnika występującego na tej pozycji, gol, dwie asysty, trzy kluczowe podania.

Janusz Gol, allez, allez – śpiewali kiedyś kibice Legii. I jesteśmy pewni, że chętnie zaśpiewaliby i dziś, bo Gola chciałby mieć u siebie każdy klub Ekstraklasy.

3) Utrzymania jesiennego składu

Tutaj nie ma żadnych dywagacji, tutaj są twarde fakty. Legia zimą utraciła najlepszego strzelca, Jarosława Niezgodę. Nagy i Cafu to niewielkie straty, ale też swoje zagrali, ogółem więc – okienko wychodzi na minus. Nawet jeśli założymy, że Cholewiak, Slisz i Pyrdoł w pełni rekompensują odejścia Nagy’a, Cafu czy odstrzelenie Obradovicia i Agry, to zostaje wymiana Niezgody na Pekharta. W najlepszym wypadku – Legia będzie potrzebowała trochę czasu, by w pełni przygotować się na tę wymianę. Cracovia? Odeszli Cecarić, Piszczek i Rubio, czyli nikt ważny. Co istotniejsze – nie było nawet plotek o tym, że ktoś inny może zejść z okrętu przed końcem sezonu. Wszyscy spędzili zimę na ciężkiej pracy, skupiając się w pełni na nadchodzącym celu – walce o mistrzostwo.

4) Czasu 

I tu kontynuacja poprzedniego punktu. Cracovia nie tylko nikogo nie straciła, ale też bardzo szybko przeprowadziła transfery do klubu. Fiolić, Loshaj i Thiago dołączyli do klubu bardzo szybko, Michał Probierz miał mnóstwo czasu, by wprowadzać ich do drużyny, pracę rozpoczęli tak naprawę od początku przygotowań. Na tle Legii, która te najbardziej istotne wzmocnienia – Pekharta i Slisza – zakontraktowała już po rozpoczęciu rundy… Jest czego zazdrościć Pasom.

***

Werdykt? Cóż, ujmijmy to tak – na razie Cracovia powinna zazdrościć Legii przede wszystkim trzech punktów więcej w tabeli. Ale już w ten weekend to Legia może zazdrościć rywalowi pole position przed finiszem rundy zasadniczej. Dlatego też ten bój zapowiada się aż tak smakowicie.

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...