Reklama

Uzależnieni od Cristiano. Czy Ronaldo znowu pociągnie Juventus do awansu?

Autor:

26 lutego 2020, 14:49 • 5 min czytania 0 komentarzy

Cristiano Ronaldo niedawno świętował 1000. występ w karierze, ale jego ambicje wciąż nie są zaspokojone. Portugalczyk ma za sobą serię 11 meczów ligowych z rzędu z przynajmniej jednym golem na koncie, a w ostatnich miesiącach jest jednoosobową maszyną, która pozwala Maurizio Sarriemu przejść przez kryzysową sytuację w zespole suchą stopą. U progu ulubionej przez CR7 części sezonu zadajemy sobie jednak pytanie: czy mimo świetnej formy, triumf w Lidze Mistrzów da się osiągnąć w pojedynkę?

Uzależnieni od Cristiano. Czy Ronaldo znowu pociągnie Juventus do awansu?

Od kiedy Cristiano Ronaldo wrócił do gry po drobnych problemach zdrowotnych, jest nie do zatrzymania. Swoją strzelecką serię rozpoczął pierwszego grudnia i zatrzymał się tylko na moment – w meczu o Superpuchar Włoch z Lazio. Poza tym starciem, wypracował Starej Damie 20 goli (19 bramek + asysta) w 15 występach. Włoskie media nie nadążały za jego fenomenem i kolejnymi rekordami. CR7 dziurawił każdego na swojej drodze: trafiał w fazie grupowej Ligi Mistzów, w Serie A oraz krajowym pucharze. Bez znaczenia, czy naprzeciw niego stawało Cagliari czy kluby z Rzymu – jego forma była niezmiennie wysoka. Nawet kiedy Juventus pod wodzą Sarriego dołował i mówiło się o nieudanej próbie wprowadzenia sarrismo do Turynu, równolegle trzeba było wspominać o Ronaldo-dependencii, czyli nadmiernej zależności wyników mistrzów Włoch od postawy Portugalczyka. Ale o ile na froncie ligowym było to uzależnienie niebezpieczne, tak w grze o triumf na Starym Kontynencie, jest ono wręcz konieczne. W końcu Juve zainwestowało fortunę w pięciokrotnego zdobywcę Złotej Piłki właśnie po to, żeby wstawić do gabloty „uszaty” puchar Ligi Mistrzów.

CRISTIANO RONALDO Z PIERWSZYM ALBO OSTATNIM GOLEM W WIECZORNYM MECZU Z LYONEM? BARDZO MOŻLIWE! KURS ETOTO: 3.40

– Zaplanowaliśmy działania tak, żeby szczyt jego formy przyszedł w 2020 roku – przyznawał po jednym z meczów Pavel Nedved zapytany o to, skąd nagłe przebudzenie Cristiano. Trzeba bowiem zaznaczyć, że jesienią Maurizio Sarriemu zdarzało się nawet zdjąć gwiazdora z boiska przed upływem 90. minuty gry, co traktowano jako wyjątkowe wydarzenie. Okazało się jednak, że była to hibernacja zaplanowana. Maszyna została zakonserwowana i pogoń za Ciro Immobile, który myślał już, że tytuł Capocannoniere ma w kieszeni, rozpoczęła się z opóźnieniem. Dziś Włoch co prawda nadal przewodzi klasyfikacji strzelców, ale CR7 traci do niego sześć bramek. Tylko czy aż? Tylko, bo mówimy o kimś, kto w minionych 11. występach w Serie A zawsze trafiał do siatki. Już jest to najlepszy wynik w historii Juventusu, a za moment – jeśli tylko Portugalczyk trafi w hicie z Interem – prześcignie Gabriela Batistutę i Fabio Quagliarellę na liście rekordzistów ligi włoskiej.

Wciąż rzecz jasna pojawiają się tacy, którzy zarzucają mu, że ten kosmiczny wynik wykręcił dzięki pomocy rzutów karnych. Musimy jednak tę teorię obalić, bo pozostali rekordziści również posiłkowali się jedenastkami. Quagliarella podczas swojej serii pięć razy w czterech meczach trafiał z 11 metrów lub po dobitce zmarnowanej jedenastki, Batistuta wykorzystał pięć jedenastek w pięciu spotkaniach, a Ronaldo pięć w czterech. Norma jest więc zachowana, nie ma powodów do obaw. Poza tym, kiedy mówimy o zawodniku, który jest odpowiedzialny lub współodpowiedzialny za 66% bramek Starej Damy od początku grudnia, ciężko mówić o zawyżaniu statystyk. Zerkamy w liczby i widzimy, że Cristiano po prostu bombarduje przeciwników. W samych ligowych starciach, licząc od początku grudnia, oddał 64 uderzenia. U Sarriego Ronaldo funkcjonuje jako killer. Ograniczył próby zaskoczenia bramkarza z dystansu, a wszystkie bramki w tym sezonie zdobył po strzałach z pola karnego.

Reklama

W obliczu problemów, które trapią Maurizio Sarriego, to właśnie instynkt Portugalczyka będzie tym, na co Juventus będzie liczył w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Jeśli rzeczywiście CR7 jest tak świetnie przygotowany do wiosennych batalii, jak twierdzi zarząd Bianconerich, rywale muszą mieć się na baczności. W końcu strefa pucharowa to jego królestwo – 53 gole zdobyte po wyjściu z fazy grupowej mówią same za siebie. Dlatego to on ma dziś po raz kolejny pociągnąć nieudaną hybrydę stworzoną przez sympatycznego palacza z Neapolu.

Nieudaną, bo jeszcze do niedawna sam Sarri twierdził, że jego wkład w odmianę gry Juventusu będzie widoczny na przełomie stycznia i lutego. Teraz natomiast trener zwany zdrobniale Maurycym wywiesza białą flagę. – Nie da się wprowadzić sarrismo do Juventusu w takim stopniu, jak zrobiłem to w Napoli czy Empoli. Ta drużyna nie będzie grać tak jak tamte, bo jest w niej zbyt dużo wielkich indywidualności. To na nich musimy oprzeć grę – wypalił niedawno opiekun mistrzów Włoch.

Pod skrzydła bierze go Andrea Agnelli. Niedawno szef klubu szybko uciął plotki o zagrożonej posadzie Sarriego, a teraz przyznaje, że Juventusowi nadal chodzi tylko o wygrywanie. – Czy to nie jest najważniejsze, nawet dla sponsorów? Oni patrzą na wyniki, nie na piękno – odpowiadał zapytany o to, kiedy kibice zobaczą zapowiadany z przyjściem nowego trenera ofensywny walec z Turynu.

Problem w tym, że opieranie się na Cristiano Ronaldo przestaje zadowalać już nawet samych piłkarzy. – Nie możemy ciągle tak grać, skupiać się na bronieniu wyniku 1:0. Stać nas na to, żeby pokazywać swoją dominację – złościł się Giorgio Chiellini.

Słabym wynikom Juventusu dziwił się również Jurgen Klopp. Trener Liverpoolu przyznał, że ligi włoskiej nie śledzi, ale patrząc na skład Starej Damy dziwi się, dlaczego ta nie ma już wypracowanej dużej przewagi nad resztą stawki. Odpowiedź jest jednak prosta – nie ma, bo Juve to dziś CR7 i ci, którzy Portugalczykowi nie przeszkadzają. Od czasu do czasu w jego buty wejdzie Paulo Dybala, ale jego Sarri nie ceni w takim stopniu, jak swojej największej gwiazdy. Co prawda to właśnie u pana papierosa niego, Argentyńczyk się odbudował, jednak ich relacje dalej nie są najlepsze. Dybala często jest ściągany z boiska, co powoduje u niego nieskrywaną złość. Równie często zaczynał też mecze na ławce rezerwowych, więc ciężko obsadzić go w roli lidera zespołu.

[etoto league=”ita”]

Reklama

Przed najważniejszymi spotkaniami w tym sezonie, Cristiano jest więc samotny. Znów wszystko zależy tylko od niego, a przecież każda maszyna kiedyś się w końcu zatnie. Kibice obawiają się, że CR7 nie powtórzy wyczynu z ostatniego sezonu w barwach Realu Madryt, gdy niemal w pojedynkę wyeliminował z rozgrywek najpierw PSG, a potem Starą Damę. Dziś niektórzy upatrują w tym nadziei na powtórkę z rozrywki – wtedy pierwszą przeszkodą też był przecież francuski team. Pesymiści przypominają jednak, że przed rokiem Portugalczyk co prawda rozprawił się z Atletico Madryt po porażce w pierwszym meczu, ale w dwumeczu z Ajaksem jego dobra dyspozycja na niewiele się zdała. Wtedy też drużyna była w kryzysie, który miał przezwyciężyć fenomen z Funchal.

Pozostaje więc zadać pytanie – czy wdrożenie specjalnych przygotowań pomoże uniknąć powtórzenia wpadki z poprzedniego sezonu? Walec z Funchal odpowiedź da już dziś. Jeśli swoją świetną dyspozycję potwierdzi również w europejskich pucharach, w Turynie będą mogli spać spokojnie. Ale jeśli maszyna nie wytrzyma pracy na tak dużych obrotach, Sarri i spółka wpadną w ogromne tarapaty.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Najnowsze

Inne kraje

Vinicius zmarnował rzut karny. Blamaż Brazylii z Wenezuelą [WIDEO]

Patryk Stec
6
Vinicius zmarnował rzut karny. Blamaż Brazylii z Wenezuelą [WIDEO]

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...