Co prawda dopiero Ekstraklasa przyklepała 4010569018160 reformę ligi, co prawda teraz pojawią się zapewne klasyczne zapowiedzi, że trzeba przy tym modelu pozostać przez jakiś czas, ale my nie mamy wątpliwości: za moment znowu naczelnym problemem polskiego futbolu będzie kształt Ekstraklasy, za chwilę znowu ktoś uzna, że choć herbata od mieszania do tej pory nie robiła się słodsza, to teraz już na pewno będzie inaczej.
Jako, że całkiem sporo pomysłów zostało już wykorzystanych, proponujemy ściągawkę z inspiracjami do rozważenia.
Zerżnąć model z NBA
Ale by podeszły takie play-offy. Wyobraźcie to sobie: druga połowa kwietnia, sobota, godzina osiemnasta, a tu szósty mecz Pogoni Szczecin ze Śląskiem Wrocław o awans do półfinału konferencji wschodniej.
Oczywiście najpierw długa runda zasadnicza, gdzie najczęściej grasz z rywalami ze swojej dywizji – w tym wypadku Jagiellonia gra sama ze sobą – rozgrywamy też All Star Game zimą na bocznym boisku Antalyasporu, gdzie poza meczem gwiazd konkurencje punktowane, ze strzałem w aut i autem w aut włącznie.
Co lato ma miejsce draft, w którym kluby mogą wybrać zawodników z pewnej puli zagranicznego szrotu z Bałkanów. Liga jest oczywiście zamknięta, zabetonowana, można więc spokojnie grać i piętnastolatkami, robiąc biznes mimo 0:5 co kolejkę.
Z koszykarskich turniejów wzięlibyśmy też konieczność rozgrywania play-offów w dole tabeli: mecz Pogoni ze Śląskiem swoją drogą, ale siedmiomeczowa batalia o trzynaste miejsce to by dopiero była gratka.
Mistrzostwo wyłaniane jak kwalifikacje olimpijskie w siatkówce
Wreszcie zrobiło się prościej: wszyscy najpierw graliby w turniejach kwalifikacyjnych, ale wpływ na mistrzowskie szanse ma także faza grupowa Pucharu Ekstraklasy, wyniki w wybranych sparingach z czeskimi zespołami, średnia punktów w sezonie 77/78, układ gwiazd, tarot postawiony przez wróżbitę Macieja w dniu startu rozgrywek, kolor spodenek i opinia Marcina Chmiesta.
Dwie drużyny
Kiedyś istniała koncepcja, by zainspirować się ligą austriacką czy szwajcarską, gdzie mamy mocno ograniczoną liczbę drużyn w najlepszej lidze. Może po prostu nie ma dość dobrych piłkarzy, by obsadzić osiemnaście czy szesnaście zespołów, ale przy ośmiu czy dziesięciu podniósłby się poziom? Taki był wówczas tok myślenia. Przypomnijmy, że tam grano ze sobą nawet cztery razy na sezon.
Proponujemy ewolucję tego systemu, tylko dwie drużyny w Ekstraklasie – grające ze sobą czterdzieści razy na sezon – dwie w pierwszej lidze, dwie w drugiej i tak dalej – podniósłby się poziom tak w ESA, jak i w niższych ligach.
Wszystkie drużyny
Dla przeciwwagi, gdy znudzi nam się zderzanie ze sobą najlepszych, niech w Ekstraklasie grają wszyscy.
Tak, dokładnie wszyscy.
Każdy ligowy klub jaki istnieje w Polsce.
Oczywiście gramy systemem każdy z każdym, więc sezon zajmie jakieś 36 lat, przynajmniej na jakiś czas będzie spokój z problemami w pucharach.
Pięć drużyn, najgorsza nie spada, tylko jest zesłana do jamy z krokodylami
Skończyłoby się narzekanie, że komuś się nie chce zapierdalać.
Powrót do reformy z sezonu 01/02
Jeśli powyższe pomysły wydają wam się szalone, przypomnijmy, że najbardziej szalony już się zdarzył niespełna dwadzieścia lat temu, gdzie graliśmy w grupach już jesienią, gdzie Legia i Widzew – choć w tej samej lidze – nie zagrały ze sobą ani razu, a dzielenie na grupę A i B nie miało żadnego uzasadnienia, żadnego klucza geograficznego czy jakiegokolwiek poza “a, zróbmy tak i zobaczymy co z tego wyniknie!”.
Rezygnacja XIX-wiecznego systemu rozgrywek
Nie ukrywajmy, XIX wieczny system rozgrywek, który wykorzystywany jest wszędzie od – cóż – XIX wieku, sprawia, że mistrz jest tak naprawdę losowany. Żadna reforma do tej pory tego nie zmieniła.
To jednak może przestać być naszym problemem. Gdyby wreszcie Legia WEAK nie grała z Piastem STRONG, tylko zawsze STRONG ze STRONGIEM i tak dalej, uruchomilibyśmy lawinę sukcesów, a rewolucja stałaby się naszą tajną bronią.
Inspiracja innymi sportami
Czas skończyć wyśmiewać sporty świetlicowe, tylko zacząć z nich czerpać garściami. Nie nadgonimy poziomem do Premier League czy La Liga, ale możemy sprawić, że u nas będzie ciekawiej. Wprowadzenie gola za trzy punkty – bramka zza trzydziestego metra – spowoduje, że komentatorzy będą mieli częściej okazję powtórzyć “X lubi uderzyć!”, net w przypadku dotknięcia słupka lub poprzeczki przed golem wywoła większą troskę o precyzję, a już chyba nie trzeba mówić jaką rewolucję mógłby wprowadzić zaczerpnięty z piłki ręcznej przepis o karaniu gry pasywnej.
Przymus gry jednym zawodnikiem z papierami Odry Wodzisław w Ekstraklasie
Jasne, zapis o młodzieżowcu ma swoje atuty, ale czemu dyskredytować starszyznę? Dziś, w dobie równouprawnienia wszelakiego, potrzebna jest równowaga. Myśleliśmy o zapisie minimum jednego gracza po czterdziestce, ale stawiamy na jednego z przeszłością w ekstraklasowej Odrze Wodzisław żeby było ciekawiej, poza tym nie ukrywajmy, cała Polska tęskni za rycerzami jesieni sezonu 01/02.
Warto podkreślić, że dzięki Michałowi Buchalikowi ten zapis ma już odfajkowana Wisła Kraków, pozostałym pozostaje walczyć o względy Piotra Piechniaka i Brasilii.
Limit maksymalnie dwóch ch..owych zawodników w meczowej osiemnastce
Z tym zapisem wiążemy największe nadzieje, nie wiemy co mogłoby pójść nie tak, gdyby został wprowadzony. Prezesie PZPN, zarządzie Ekstraklasy – czekamy!
Fot. Wikipedia