Rasizm w futbolu to temat często poruszany, ale głównie w przypadkach skandalicznego zachowania kibiców. Tym razem doszło jednak do niezbyt fajnego odstępstwa od reguły. W drużynie Przemysława Tytonia, FC Cincinnati, rasistowskich występków miał dopuszczać się… trener. Sprawa wywołała duże poruszenie za oceanem, gdzie na punkcie różnich rasowych są wyjątkowo wyczuleni. Wygląda na to, że chłop wpakował się w niezłe tarapaty i powoli może pakować walizkę na drogę.
O co konkretnie chodzi? Ron Jans, 61-letni holenderski trener, został oskarżony o rasizm, bo w towarzystwie swoich podopiecznych miał używać znanego i zakazanego „słowa na N”. Obecnie został zawieszony, a liga rozpoczęła śledztwo w jego sprawie. Co już wiemy? Początkowo zakładano, że Jans nazwał w ten sposób któregoś z piłkarzy, ale okazuje się, że sprawa jest mocno kuriozalna. Jak informuje The Athletic, Holender… rapował. Nie był jednak na tyle rozgarnięty, żeby skumać, że bliżej mu do Eminema niż do Jaya-Z i złamał podstawową zasadę fristajlowania w USA: omijaj wszystkie odmiany słowa „Nigger”, jeśli nie jesteś – jakkolwiek źle to nie brzmi – jednym z nich.
Wyszedł kwas, imprezę w szatni przerwano, a jeden z piłkarzy wziął trenera na bok i wyjaśnił mu, że niezbyt dobrze się zachował, ale mleko się rozlało. Skoro rzecz działa się za zamkniętymi drzwiami, a i tak wyszła na jaw, to najwidoczniej Jans wyraźnie przekroczył pewne granice.
Brzmi absurdalnie? I tak, i nie. Z jednej strony ciężko wyciągać wobec gościa jakieś poważne konsekwencje. Starszy pan z Europy chciał pośpiewać z kumplami z szatni i trochę rozładować atmosferę w trakcie przygotowań do sezonu. Nie był pewnie świadomy, że nawet cytując tekst piosenki, powinien sobie takie słowa darować. Z drugiej strony jednak żyjemy w XXI wieku, naprawdę ciężko jest być dziś takim ignorantem, żeby nie skumać, że najzwyczajniej w świecie nie powinno się w ten sposób wyrażać w żadnej sytuacji. Na zachodzie są na to po prostu mocno wyczuleni, a jakby nie patrzeć chłop nie przyjechał do USA z syberyjskiej puszczy, niedawno pracował w Eredivisie, więc nie znalazł się nagle w zupełnie odmiennej kulturze. Ciężko mówić, że nie mógł wiedzieć, jak się zachować.
Tym bardziej że według ustaleń lokalnego portalu Cincinnati.com, nie jest to pierwszy wyskok Rona Jansa. W październiku, próbując zmotywować piłkarzy po serii słabszych meczów, miał w trakcie przemowy rzucić jakimś niemądrym i mocno niestosownym porównaniem do niewolnictwa. Cóż, tym ciężej Holendra bronić i tłumaczyć, najwidoczniej facet ma jakiś mocny problem z myśleniem nad tym, co mówi.
Co teraz czeka Tytonia i spółkę? Klub wydał oświadczenie, że do czasu zakończenia śledztwa w tej sprawie, zespół prowadzić będzie asystent Jansa. Oburzenie w środowisku jest spore, stanowisko zajęła też sama liga oraz stowarzyszenie piłkarzy. FC Cincinnati ma spory problem, bo tuż przed startem ligi może stracić trenera, a w tej sytuacji ciężko będzie znaleźć rozsądne zastępstwo. Zwłaszcza że klub jest outsiderem ligi – w ubiegłym sezonie szorował po dnie tabeli, więc sportowo nie ma zbyt wiele do zaoferowania.
Ronowi Jansowi już raczej nie pomożemy, ale podpowiemy, że czasami warto rzucić okiem na stand-upy. Gdyby rzucił okiem na występy Dave’a Chappela, być może łatwiej byłoby mu załapać, że ze „słowem na N” jest jak nazywaniem po imieniu Voldemorta w Harrym Potterze – lepiej tego nie robić. Albo zastosować pewien znany trick.
Fot. FotoPyK