Reklama

Panowie, najwyższy czas wziąć się w garść! Do kogo ten apel?

redakcja

Autor:redakcja

07 lutego 2020, 16:45 • 6 min czytania

Wiosną w Ekstraklasie wielu zawodników będzie miało coś do udowodnienia. Albo w kwestii tego, czy w ogóle się nadają, albo tego, czy będą jeszcze w stanie nawiązać do swoich najlepszych chwil, na podstawie których nadal utrzymują się w polskiej elicie. Braliśmy pod uwagę piłkarzy, dla których miniona runda nie była pierwszą w naszej lidze, bo jeśli ktoś nowy słabo zaczął, jest oczywiste, że musi się poprawić. W przypadku tych grających tu dłużej czasami następuje zjawisko wtopienia się w tło i liczenia, że nikt sobie nie przypomni o pierwotnych oczekiwaniach. Nie pozwolimy na to, dlatego wskazujemy, po kim oczekujemy teraz wyraźnej poprawy.

Panowie, najwyższy czas wziąć się w garść! Do kogo ten apel?

Aby się nie powtarzać, pomijaliśmy graczy z grudniowego tekstu o największych zjazdach jesieni w Ekstraklasie (klik). Wymienione tam nazwiska, które w lidze pozostały, w zasadzie moglibyśmy przekopiować, ale nie o to chodzi. Patrzymy więc szerzej, z zastrzeżeniem, że sytuacja Damiana Zbozienia, Tomasza Jodłowca, Vukana Savicevicia, Pawła Bochniewicza, Martina Konczkowskiego, Tomasa Podstawskiego, Wato Arweładze, Williama Remy’ego i Żarko Udovicicia jest podobna jak wymienionych niżej.

Reklama

MARKO VEJINOVIĆ

Arka Gdynia sięgnęła baaaardzo głęboko do portfela rzutem na taśmę ściągając go po raz drugi. Vejinović stał się najlepiej zarabiającym piłkarzem w historii klubu i na razie nie potwierdził, że na te pieniądze zasługuje. Okej, strzelił ładnego gola na wagę remisu z Lechią, ale nawet jeśli pomnożymy wartość tej bramki razy dwa i tak wyjdzie nam zdecydowanie za mało. Zbyt często zaczęliśmy oglądać zawodnika człapiącego po boisku, niewiele dającego drużynie i w ofensywie, i w defensywie (głupie i groźne straty). Jeżeli chodziło głównie o fakt, że nie przepracował latem okresu przygotowawczego z Arką, teraz wszystko powinno wrócić do równowagi.

W innym przypadku gdynianie zaczną mieć poczucie, że wyrzucają pieniądze w błoto.

MATEUSZ WDOWIAK

Jeżeli chce jeszcze wybić się ponad ligową szarość, najwyższy czas, żeby to zrobić. W tym roku skończy 24 lata, w Ekstraklasie ma już grubo ponad 100 meczów, a nadal jego najbardziej efektowny występ dotyczył koszmarnego debiutu 17-letniego debiutanta w bramce Wisły Płock. Wdowiak jest zaangażowany w grę, nie można mu tego odmówić, ale ciągle za dużo u niego chaosu i złych decyzji w decydujących momentach. Od czasu do czasu potrafi błysnąć – gol po efektownej klepce z kolegami przeciwko Legii padł po jednej z najlepszych akcji jesieni w całej lidze – lecz to nie wystarczy. W sporej mierze z jego powodu można było uznać, że brak drugiego klasowego skrzydłowego był w pierwszej części sezonu największym problemem Cracovii.

MARTIN KOSTAL

Wciąż nie spełnia oczekiwań po przyjściu rok temu z Wisły Kraków. W pierwszej części sezonu zaliczył trzy asysty, ale nie potrafił na dłużej wywalczyć sobie miejsca w składzie. Po prostu nie przekonywał. To już będzie trzecia runda w Białymstoku. Jeżeli potrzebował jakiejkolwiek aklimatyzacji, już dawno powinna być za nim. Teraz albo nigdy. Jeśli nie nastąpi przełom, za jakiś czas będzie można powiedzieć, że tak naprawdę całą swoją renomę w polskiej lidze zbudował na trzech świetnych występach jesienią 2018: z Lechem, Legią i Górnikiem Zabrze.

PATRYK TUSZYŃSKI

Ostatniego gola w lidze strzelił 26 kwietnia ubiegłego roku. Później, łącząc dorobek z Zagłębia Lubin i Piasta Gliwice, rozegrał 22 mecze bez trafienia do siatki. Co prawda przy Okrzei najczęściej wchodzi jako rezerwowy, ale i tak licznik bije: ponad 800 minut snajperskiej niemocy. Kilka asyst nie ratuje sytuacji. Tuszyński dopiero co mówił w „Przeglądzie Sportowym”, że już śni o bramkach, myśli o nich rano i wieczorem, więc mamy nadzieję, że wkrótce się przełamie, bo inaczej niedługo zwariuje.

[etoto league=”pol”]

SANTERI HOSTIKKA I SOUFIAN BENYAMINA

Nadchodzi dla nich runda prawdy. Albo się teraz sprawdzą, albo nie widzimy innej możliwości jak pożegnanie z Pogonią. Hostikka jest w Szczecinie rok, rozegrał 26 meczów ligowych, ale w zasadzie ani jednego naprawdę dobrego. Najlepszą rzeczą, z której go pamiętamy jest szaleńczy powrót za Tomem Hateleyem z Piasta w przedostatniej kolejce tamtego sezonu, gdy Anglik miał akcję w przewadze. Kosta Runjaić cierpliwie czeka na Fina, daje kolejne szanse, ale wszystko ma swoje granice.

Dla Benyaminy to już będzie czwarta runda w Polsce. Pierwszą stracił przez poważną kontuzję oka. Można mu było nawet współczuć, bo w pewnym momencie wydawało się, że nie będzie normalnie widział, co rzecz jasna groziłoby zakończeniem kariery. W tym względzie wszystko dobrze się skończyło, ale na boisku dotychczas oferował niewiele. Rok temu wiosną zdobył wreszcie jakieś bramki (z Arką i Koroną), co jednak nic nie dało w kontekście następnych miesięcy. Adam Buksa tak dominował w szczecińskim ataku, że Benyamina i Manias mogli czytać książki na ławce, bo prawdopodobnie i tak by nie weszli. Po odejściu Buksy wiele mówi się o przejęciu pałeczki przez Greka, ale przecież jest też Niemiec z algierskimi korzeniami, który nie może w nieskończoność znajdować się w trzecim szeregu.

Zapowiada się między nimi walka na sportową śmierć i życie, bo nie wierzymy, żeby obaj w przyszłym sezonie pozostali w Pogoni jako wieczni rezerwowi.

PATRYK LIPSKI I MACIEJ GAJOS

Jak ten czas leci, Patryk Lipski w tym roku kończy 26 lat! W Lechii ciągle nie może trwale wskoczyć na wyższy poziom. Nie pomagają kontuzje, ale mamy wrażenie, że to nie jest jedyne wytłumaczenie. Po udanym wejściu do Ekstraklasy w barwach Ruchu Chorzów wróżono mu transfer zagraniczny i reprezentację Polski, niestety nic z tego nie wyszło. Dziś nie jest nawet pewne, czy Lipski może wznieść się ponad status ligowego średniaka. Być może z perspektywy czasu warto było przyjąć ofertę z HNK Rijeka, uprzedzając Damiana Kądziora i Łukasza Zwolińskiego w budowaniu renomy Polaków na chorwackiej ziemi.

ekstraklasa-2020-02-07-15-02-55

Zjazd Gajosa trwa praktycznie od drugiego sezonu w Lechu Poznań po przyjściu z Jagiellonii. Chyba nie podołał mentalnie, nie wytrzymywał presji, a zrobienie go kapitanem było kiepskim pomysłem. Gorzej, że po transferze do Lechii jeszcze bardziej spuścił z tonu. Jeden marny gol w siedemnastu występach (prawie 1000 minut) to dorobek znacznie poniżej oczekiwań, nawet tych odnoszących się bardziej do formy z „Kolejorza” niż „Jagi”. A przecież pracuje z Piotrem Stokowcem, pod którego dowództwem tak dobrze szło mu na Podlasiu.

DAMIAN GĄSKA

Fajny gość z fajną historią, ale czegoś mu brakuje, żeby stać się ważniejszą postacią dla Śląska. W zeszłym sezonie za mało wycisnął w okresach regularnej gry i jego akcje spadały. Już po rozpoczęciu tego sezonu, pod koniec sierpnia, chciała go wypożyczyć Miedź Legnica. Po rozmowie z trenerem Lavicką postanowił jednak zostać i walczyć o skład, ale na razie nie wychodzi z tej walki zwycięsko. Jesienią ledwie przekroczył 200 minut w Ekstraklasie, tylko dwa razy zagrał od początku. Przed nim runda ostatniej szansy?

Pilka nozna. PKO Ekstraklasa. Slask Wroclaw - Legia Warszawa. 08.12.2019

KAMIL WOJTKOWSKI

Sorry, ale jeżeli masz status młodzieżowca i już co nieco wcześniej pokazałeś, a w targanej kryzysem kadrowym Wiśle Kraków siedzisz na ławce, to jest to kompromitacja. A właśnie tak pod koniec rundy zaczęły się układać losy Kamila Wojtkowskiego. Chłopak ma spore możliwości, ale im dalej w las, tym bardziej się cofa zamiast iść do przodu. Jeżeli stricte ofensywny zawodnik przez dwa i pół roku ma trzy gole i dwie asysty w 62 meczach, coś jest nie tak. Wojtkowski musi się wreszcie ogarnąć, inaczej najbardziej zostanie zapamiętany ze zdjęć w makijażu na Instagramie.

Gorzej, że jak się tu i ówdzie wsłuchać, szeroko pojęte rozgarnięcie raczej nie jest jego mocną stroną, dlatego nie jesteśmy pewni, czy on w ogóle zdaje sobie sprawę ze swojego położenia.

MACIEJ AMBROSIEWICZ

To charakterologicznie przeciwieństwo Wojtkowskiego, ale jego status w lidze również przestaje być komfortowy. Odchodził z Górnika Zabrze jako głęboki rezerwowy, a Wiśle Płock przełom nie nastąpił, jesienią był głównie uzupełnieniem. Każdy kolejny miesiąc przedłużający ten stan rzeczy coraz bardziej będzie zamazywał pozytywne wrażenia z pierwszego sezonu Ambrosiewicza w Ekstraklasie, do której – jak niemal cały Górnik latem 2017 – wszedł z przytupem.

C1Yk9Fb-835x420

Fot. FotoPyK/400mm.pl

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama