Moda na wyjeżdżanie z Ekstraklasy trwa w najlepsze. Na szczęście dotyczy ona nie tylko piłkarzy, którzy coś tam potrafią, ale też takich, których chętnie sami byśmy spakowali i odwieźli na lotnisko. Gości, którzy nigdy nie powinni do naszej ligi trafić, a ludziom, którzy ich wynaleźli i zatrudnili, mógłby grozić czasowy zakaz wykonywania zawodu. Nie sposób wymienić wszystkich ancymonów, więc do rzeczy – po pożegnaniu Azera Busuladzicia i Aleksandyra Kolewa ligę opuścił Krsevan Santini, szrotowy król.
To tak wielkie wydarzenie, że postanowiliśmy się nawet trochę wysilić i przygotowaliśmy kompilację najlepszych parad Chorwata. Enjoy!
Jagiellonii Białystok w końcu udało się to, o co na Podlasiu zabiegano mniej więcej od początku… sierpnia. Tak, tak, według naszych informacji kontrakt z tym Buffonem dla naiwniaków chciano rozwiązać już po dwóch ligowych kolejkach, około sześć tygodni po jego podpisaniu. To pewnie nie jest rekord świata, futbol być może i zna bardziej pokręcone historie, ale nawet jak standardy tej naszej peryferyjnej i przaśnej ligi, Santini był przesadą.
Dalsza część rundy jesiennej, w trakcie której chłop tylko trzy razy usiadł na ławce rezerwowych, choć Jaga miała problemy między słupkami, potwierdziła, że w Białymstoku zaliczyli klops nad klopsami, a Santiniego wstyd pokazać ludziom. Próbowano wcisnąć mu na odchodne kilka pensji (słyszeliśmy o pięciu) i pożegnać, by nie wypłacać całego rocznego kontraktu, ale 32-latek kręcił na takie rozwiązanie nosem. Z jego perspektywy niby nie byłoby to takie złe rozwiązanie, wszak skasowałby niezłą sumkę za nic i mógłby przenieść się w przyjemniejsze rejony świata niż Podlasie, ale zdaje się, że Chorwat ma zamiar za chwilę naciągnąć na swoje umiejętności jeszcze kogoś. Pogonienie po kilku tygodniach to jednak plama w CV, więc byłoby o to trudniej.
Cóż, napisalibyśmy, że szkoda strzępić ryja i najwyższa pora zapomnieć o facecie, ale… no właśnie nie do końca. Mamy nadzieję, że pamięć o Santinim pozostanie żywa i jego przykład będzie przestrogą dla innych. To oczywiście naiwne myślenie, idziemy o zakład, że już w trakcie trwającego okienka do Polski trafiło przynajmniej dwóch-trzech parodystów podobnego rozmiaru, dlatego sprecyzujemy. Jeśli choć jeden prezes przypomni sobie o Santinim, gdy dostanie na swoje biurko kontrakt dla gracza, który w ciągu czterech lat zaliczył sześć klubów w pięciu krajach, będzie można odtrąbić sukces.
Fot. newspix.pl