Reklama

Wraca do Europy, ale nie do Legii. Nikolić znowu na Węgrzech

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

06 lutego 2020, 15:09 • 5 min czytania 0 komentarzy

Nemanja Nikolić oficjalnie budzi się z amerykańskiego snu. 32-letni napastnik wraz z finałem poprzedniego sezonu MLS zakończył swoją przygodę z Chicago Fire, która rozpoczęła się w grudniu 2016 roku. Teraz były zawodnik Legii Warszawa wraca tam, skąd wypłynął na szerokie, piłkarskie wody – do Székesfehérvár. Tamtejszy MOL Fehérvár Football Club (dawny Videoton) wciąż utrzymuje się w grze o mistrzostwo Węgier – zatrudnienie doświadczonego snajpera ma pomóc w walce o tytuł, utraconego w ubiegłym roku na rzecz Ferencvárosu, który także i w bieżących rozgrywkach przewodzi ligowej stawce.

Wraca do Europy, ale nie do Legii. Nikolić znowu na Węgrzech

Od dłuższego czasu zanosiło się na to, że dni reprezentanta Węgier w Stanach Zjednoczonych są policzone. Tajemnicą pozostawał jedynie kierunek, jaki teraz obierze ten bramkostrzelny napastnik. Jak mu się powiodło za wielką wodą?

Cóż, podsumowanie wypada zacząć od tego, że Nikolić miał naprawdę kapitalne wejście do MLS – w 2017 roku zdobył aż 24 gole w 34 spotkaniach sezonu zasadniczego, co zaowocowało tytułem króla strzelców, nominacją do najlepszej jedenastki rozgrywek, a także szeregiem innych indywidualnych wyróżnień. Trzeba przyznać, że postawa snajpera robiła wtedy naprawdę spore wrażenie – wymieniano go bowiem jednym tchem w gronie największych gwiazd ligi, obok takich nazwisk jak Villa, Giovinco czy Martinez. Ekipa z Wietrznego Miasta zakończyła zresztą sezon 2017 w play-offach, co było dla niej dużego kalibru wyczynem. Później było już jednak tylko gorzej – zarówno indywidualnie, jak i drużynowo.

W 2018 roku Nikolić strzelił 15 goli w lidze, w kolejnych rozgrywkach zanotował 12 trafień.

To cały czas są co najmniej przyzwoite liczby, no ale forma Nemanji nie imponowała aż tak bardzo jak dawniej. Po zakończeniu poprzedniego sezonu reprezentant Węgier wystosował zatem pożegnalną wiadomość do kibiców Chicago Fire, informując o tym, że nie przedłuży kontraktu z klubem.

Reklama

Pojawiły się naturalnie pogłoski o ewentualnym powrocie napastnika do Legii Warszawa.

Trudno się dziwić – Nikolić to jeden z tych obcokrajowców, za którymi naprawdę można z perspektywy czasu zatęsknić, choć przecież summa summarum na polskich boiskach spędził niecałe dwa sezony. Gwarantował jednak gole, boiskową jakość, zapewniał emocje i sukcesy. Krótko mówiąc – pokazał piłkarską klasę, której tak bardzo nam brak na ekstraklasowych boiskach, zwłaszcza wśród napastników. Jednak plotki o jego ewentualnym powrocie do Polski od razu można było włożyć między bajki, nawet sam Nikolić przyznawał uczciwie i bez mydlenia oczu kibicom, że niewiele wskazuje na to, by miał kiedykolwiek wrócić do Legii.

Trochę to jednak zaskakujące i w jakimś sensie również smutne, że ów piłkarz jest w zasięgu ekipy z ligi węgierskiej. Nikolić podpisał bowiem kontrakt z MOL Fehérvár.

Snajper reprezentował już barwy tego klubu w latach 2010 – 2015, zdobywając dwa tytuły mistrzowskie i trzy nagrody dla najlepszego strzelca węgierskiej ekstraklasy. – Wreszcie wracam do domu – napisał Nikolić. – To dla mnie ogromna radość, móc znowu reprezentować barwy Fehérváru. Mam teraz okazję, by dokończyć to, co zakończyłem w 2015 roku. Wiele raz powtarzałem, że jeżeli ponownie mam grać w piłkę na Węgrzech, to tylko w tym klubie. Dlatego bardzo się cieszę, że wraz z właścicielem udało nam się ustalić warunki umowy i wspólną przyszłość. Teraz jestem ogromne zmotywowany i chcę pomóc klubowi w odnoszeniu sukcesów. W każdym moim zespole miałem bliskie relacje z kibicami, ale z tutejszymi fanami wiąże mnie szczególna więź. Mam nadzieję, że ta miłość nie wygasła. Kibice i całe miasto zasługują na silną drużynę.

Fehérvár obecnie zajmuje drugą lokatę w węgierskiej lidze, ma sześć punktów straty do lidera. Niby niewiele, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że Ferencváros rozegrał jedno spotkanie mniej. Mimo wszystko – zatrudnienie takiego goleadora jak Nikolić na pewno może odmienić losy mistrzowskiego tytułu, nic jeszcze nie zostało przesądzone.

Reklama

Klub, którego trenerem jest obecnie Joan Carrillo, znany dobrze sympatykom Wisły Kraków, generalnie w ostatnim czasie nieźle dokazuje na rynku transferowym. W zimowym oknie transferowym na przeprowadzkę do Székesfehérvár zdecydował się choćby Lyes Houri, wykupiony za przeszło 600 tysięcy euro odstępnego. Latem Fehérvár wydał na rynku transferowym około trzech milionów euro, zatrudniając między innymi Ivana Petriaka z Szachtara Donieck. W 2018 roku klubowi działacze polecieli jeszcze mocniej, ściągając z Dinama Zagrzeb reprezentanta Bośni i Hercegowiny, Armina Hodzica. Kształtowany w akademii Liverpoolu napastnik kosztował około 2,5 miliona w twardej walucie.

Nikolić będzie miał z kim pograć.

Skąd jednak taka kasa w Fehérvár? Cóż – nie od dziś wiadomo, że futbol to wielka miłość Viktora Orbana, premiera Węgier i przywódcy zdecydowanie najpotężniejszej siły politycznej w tym kraju, jaką od wielu lat jest partia Fidesz. Odbudowa potęgi węgierskiej piłki to jedna z podstawowych sztuczek wizerunkowych (albo i propagandowych) Fideszu. Prezesem liderującego w lidze Ferencvárosu jest wiceprzewodniczący tej partii. W lidze ambitnie sobie również poczyna Puskás Akadémia FC, klub będący oczkiem w głowie władz, założony bezpośrednio przez Orbana i mocno przez niego wspierany. Fehérvár rzecz jasna wpisuje się ten trend. Drużyna jest sponsorowana przez koncern MOL. Państwowe przedsiębiorstwo, zajmujące się przetwórstwem ropy naftowej i gazu ziemnego. Jak nietrudno zgadnąć, z takim wsparciem klub ma ambicje odnoszenia sukcesów nie tylko na krajowym, ale i europejskim podwórku. Bodźcem do rozwoju jest także powstanie nowego stadionu. Wybudowana w latach 2016 – 2018 MOL Aréna Sóstó to dość kameralny obiekt, mogący pomieścić tylko 15 tysięcy widzów, ale swoimi gabarytami wpisuje się on w potrzeby miasta.

Właściciel Fehérvár, niejaki István Garancsi, to stary druh Orbana. Zresztą – premier urodził się w Székesfehérvár, jako dzieciak kibicował więc ekipie ze swojego miasta i ten sentyment do dzisiaj w nim tkwi. Pokazywanie się w loży VIP na meczach Fehérváru jest dzisiaj dobrze widziane na Węgrzech, regularnie można tam polityków, rekinów finansjery, a nawet prominentnych przedstawicieli węgierskiej federacji piłkarskiej.

Nie wiemy, czy Nikolić skończy karierę w Fehérvár, ale jednego możemy być pewni – przed emeryturą nie będzie się nudził. Znalazł się bowiem w samym sercu naprawdę interesującego, futbolowego projektu.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
4
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...