Pięć punktów straty do podium, ponadto wciąż czynny udział w Pucharze Polski. Wiadomo: oczekiwanie względem Lechii były jeszcze większe, skoro rok temu zimowała na pozycji lidera, ale znów nie jest dziś tak dramatycznie, by załamywać ręce. Kibice liczyli, że przy odpowiednich wzmocnieniach zespół jeszcze się ogarnie wiosną i dołączy przynajmniej do walki o podium. Niestety na razie wygląda na to, że ci bardziej optymistycznie nastawieni fani się kompletnie przeliczyli.
Odszedł już Sobiech, odejść mają Wolski i Peszko. Do tria piłkarzy z – jak to się ładnie mówi – wolną ręką w poszukiwaniu klubu dołączy Augustyn, jak tylko wyzdrowieje. Dziś Piotr Wołosik podał informację, że na wypożyczenie do Ankaragucu uda się Łukasik. Przed sparingiem z Dynamo Moskwa problemy kardiologiczne dopadły Udovicicia. Znów kontuzję złapał Arak.
Wygląda to źle. Albo ktoś odszedł, albo odchodzi, albo nie może grać. Transfery w zamian? Anonimowi Tobers i Conrado. Jasne, Łotysz wygląda bardzo dobrze w sparingach, ale nawet jeśli utrzyma dyspozycję na ligę, trudno mówić, by ten jeden ruch załatwił sprawę. Piotr Stokowiec ma niezwykle wąską kadrę i gdyby liga startowała dziś, musiałby szyć jak najsprawniejsza szwaczka, a i to mogłoby nie wystarczyć.
Spójrzmy.
W bramce jest komfort, wiadomo. Kuciak i Alomerović to porządni ligowcy, ba, gdy Słowak jest w formie, jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym bramkarzem Ekstraklasy. Tutaj nie ma czym się przejmować. Jednak boki obrony? Mladenović i Fila wciąż nie mają sensownych zastępców. Na lewą obronę sprowadzono Conrado, ale Brazylijczyk na dziś imponuje tylko dynamiką, musi się uczyć europejskiego futbolu, nie bardzo ogarnia taktykę, jest na boisku nieco zagubiony. Jeśli Serb by wypadł, Lechia wciąż cholernie mocno by to odczuła. Filę z kolei może zmienić Kobryń albo Żuk (w sumie 90 minut na murawie w tamtej rundzie). Nie potrzeba komentarza.
W centrum defensywy do dyspozycji trenera są Maloca z Nalepą. Augustyn nie będzie przedłużał umowy, nie ma go na obozie, jest kontuzjowany, czyli jednym zdaniem: żadna alternatywa. Ściągnięto więc Tobersa i… tyle. Jeśli się Łotysz spali, Stokowcowi zostanie albo przesunięcie Kubickiego, albo ratowanie się 17-letnim Dymerskim.
[etoto league=”pol”]
Dalej: w środku pola jest trochę lepiej, ale znów gorzej niż było, skoro odchodzi Wolski, skoro najpewniej odchodzi też Łukasik. Zostają Kubicki (choć on dopiero wraca po kontuzji), Gajos, Makowski, Lipski i młodzież. Może tu grać też Tobers, ale jak 19-latek z Łotwy ma na dzień dobry obstawiać dwie pozycje, to nie brzmi to zbyt poważnie. Po głębszym przemyśleniu bardziej kojarzy się to nam z miejscami 9. – 12. niż 5.- 8..
Skrzydła? Jaja. Peszko out, Haraslin zaraz out. Udovicić z kłopotami kardiologicznymi. Gdybyśmy grali więc dziś, Stokowiec miałby do dyspozycji Mihalika i Conrado, bo Brazylijczyk był też próbowany na skrzydle.
Brzmi fatalnie, prawda? No to co powiedzieć o ataku – tutaj do dyspozycji trenera pozostał tylko 35-letni Paixao. Owszem, Portugalczyk strzelał jesienią, ale żeby dojść do formy, wcześniej potrzebował kilka meczów zagrać w mniejszym wymiarze czasowym, by odpocząć. Jak on miałby więc ogarnąć granie co trzy dni, które czeka Lechię? Pojęcia nie mamy.
Dramat. Staramy się nie przesadzać, ale naprawdę obecnie trudno znaleźć inne słowa. Zobaczcie, jak czas szybko mija w futbolu. Jeszcze latem można było chwalić Lechię za szeroką kadrę, widzieć w niej kandydata nawet do mistrzostwa Polski. A potem wszystko się posypało. Zabrakło kasy, zabrakło zdrowia, zabrakło formy.
Nie postawilibyśmy obecnie złamanego grosza na to, że Lechia wystrzeli wiosną. Ale na to, że w sezonie 19/20 obejrzymy trzy razy Derby Trójmiasta? Już prędzej. I to nie dlatego, że wierzymy w rajd punktowy Arki.