Grzegorz Sandomierski dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu – poinformował Piotr Wołosik, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, a my sprawdziliśmy, czy aby na pewno nie jest to news z ubiegłego lata. Okazuje się jednak, że Jagiellonia postanowiła pokazać swojemu wychowankowi drzwi po raz drugi. Tym razem przynajmniej w nieco milszych okolicznościach, choć i tak cała sytuacja nie jest dla białostoczanina zbyt przyjemna.
Na wstępie zaznaczymy – nie zamierzamy bronić Sandomierskiego sportowo i nie dziwimy się, że Jaga szuka na tej pozycji wzmocnienia. Sami zresztą pisaliśmy, że będzie to jedno z głównych zadań nowego trenera. W tym sezonie, gdy zastąpił Węglarza, nie dawał zbyt wiele poza solidnością. Wybronił, co miał wybronić, puścił, co miał puścić. Nic ekstra.
Chodzi jednak o to, że Jagiellonia już raz kopnęła go w tyłek – latem, kiedy ktoś wpadł na genialny pomysł sprowadzenia do klubu Krsevana Santiniego. Szybko okazało się, że z bronieniem to on ma wspólnego tylko to, że wygląda jak Gigi Buffon. Poza tym Santini nawet bez debiutu zdążył dorobić się miana najgorszego bramkarza w historii białostockiej piłki, co samo w sobie jest sporym osiągnięciem.
Kiedy w Białymstoku zorientowali się, że wdepnęli w niezłe bagno, Sandomierski, który dopiero co miał sobie szukać nowego pracodawcy, nagle okazał się potrzebny. Wychowanek wygrał – co za zaskocznie – walkę o miano zmiennika Damiana Węglarza, a z czasem wskoczył do składu. Koniec rundy to jego czas: pięć solidnych występów, według EkstraStats obronił 13 z 18 strzałów. Przyszła jednak zima i okazało się, że w bramce znów jest problem, bo Jadze przydałby się jednak ktoś, kto gwarantuje coś więcej niż solidność, a w dodatku Santini nie za bardzo kwapi się, żeby zrezygnować z kontraktu. Zapewne zdaje sobie sprawę, że o kolejnego naiwniaka będzie już trudniej.
Co więc zrobiła Jaga? Podziękowała Sandomierskiemu po raz drugi zaraz po tym, jak wypożyczyła z Arsenalu Dejana Ilieva. Co prawda Macedończyk zaliczył w dorosłym futbolu dopiero 18 gier w lidze słowackiej, ale w Białymstoku stwierdzono już na pewniaka – problemy za nami, ten gość to strzał w dziesiątkę. Żebyśmy nie byli gołosłowni: oto, jak tłumaczył sprawę Cezary Kulesza w rozmowie z Kurierem Porannym. – To była decyzja sztabu szoleniowego, który uznał, że po wypożyczeniu Ilieva w kadrze jest za dużo bramkarzy.
Jagiellonia odpalająca Sandomierskiego zaraz po przyjściu nowego golkipera? Gdzieś to już widzieliśmy…
Jak tę decyzję odebrało środowisko skupione wokół Jagiellonii? Pod tweetem Wołosika dominuje określenie „skandal”, a klub jest mocno krytykowany za to, jak potraktował swojego wychowanka. – Dziwna praktyka, by zrobić z faceta bramkarza numer 1 następnego dnia po przylocie, bez treningu z drużyną. Grzesiek słabo jest traktowany przez klub. Latem odpalony, kazano mu szukać klubu, ale Santini nie zachwycił, więc Grzesiek został. Teraz jedynką będzie zapewne ten gość z Arsenalu, drugim Węglarz, Santini nie chce rozwiązać kontraktu, a za wszystko zapłaci „Sando”… – skomentował sprawę dziennikarz Przeglądu Sportowego i my się pod tą opinią podpisujemy obiema rękami.
Podsumowując: Sandomierski swego czasu dał Jagielloni zarobić blisko 2 miliony euro. Po czasie wrócił do klubu i nawet jeśli nie był jego filarem, to kiedy było potrzeba – wchodził do bramki i stawał na wysokości zadania. Zniósł niezbyt eleganckie zachowanie klubu latem, został w swoim rodzinnym mieście i znowu wrócił do bramki, kiedy Jaga go potrzebowała.
I takiego gościa wypychają teraz z klubu: wypożyczony na pół roku Macedończyk, który dotychczas zasłynął jedynie z tekstu, że przywiózłby Taylor Swift do swojej ojczyzny oraz gość, którego talent bramkarski oceniono na podstawie podobieństwa do Buffona. Dodając do tego fakt, że po tej podmiance w kadrze Jagiellonii będzie już 16 obcokrajowców, pozostaje nam tylko białostoczanom pogratulować – jeszcze tylko dwie, trzy korekty i może w końcu uda się przebić brazylijską Pogoń.
fot. FotoPyK