Reklama

To był mecz Realu z Valencią czy 6b z 3a? Królewscy triumfują na festynie

redakcja

Autor:redakcja

08 stycznia 2020, 22:07 • 3 min czytania 0 komentarzy

Podczas tego spotkania czuliśmy się jak na jakimś letnim festynie. Meksykańska fala na trybunach, permanentnie spóźniony realizator, a na boisku zespół chcący dominować i drugi – jakby na początku okresu przygotowawczego – próbujący uniknąć najwyższego wymiaru kary. Real Madryt stłamsił Valencię, która wyglądała tak, jakby na Superpuchar Hiszpanii do Arabii Saudyjskiej przyjechała z przymusu.

To był mecz Realu z Valencią czy 6b z 3a? Królewscy triumfują na festynie

Nie za bardzo wiemy, jaki był pomysł trenera Celadesa na to starcie z Realem Madryt. Że zamkną się na własnej połowie na półtorej godziny mecz, a z przodu wpadnie coś po kontrze lub stałym fragmencie gry? Jeśli tak to miało wyglądać, to było to myślenie nader naiwne. A może po prostu zespół – śladem władz klubu – był zniesmaczony pomysłem organizacji turnieju o superpuchar na innym kontynencie, w środku sezonu i w niecodziennym formacie? Wszak prezesi Valencii krytycznie wypowiadali się na ten temat jeszcze na etapie prac nad projektem gry w Arabii Saudyjskiej.

Jeśli już jednak zespół Nietoperzy poleciał na Półwysep Arabski, to mógł zachować jakieś minimum przyzwoitości. A długimi fragmentami ten mecz wyglądał tak, że Valencia drzemała w okolicach własnego pola karnego, a wszelakie próby wyjścia z kontratakami kończyły się na jednym z pięciu pomocników Realu.

Madrytczycy chwycili za lejce tego meczu od pierwszych minut i właściwie ani przez moment ich nie wypuścili z rąk. A brami zdobywali z taką łatwością, że gdyby ustawić na boisku pachołki z łuku egzaminacyjnego na prawo jazdy, to poziom trudności nie spadłby nawet o kapkę.

Oczywiście trafienie Toniego Kroosa bezpośrednio z rzutu rożnego to cacuszko, ale już zachowanie rywala – poziom B klasy. I to przy niedzieli po sobocie świętowanej z przytupem. Bramkarz mówi coś na ucho swojemu obrońcy, piłkę frunącą do jego bramki widzi, gdy ta dociera już do pola karnego, ostatecznie wbija ją sobie sam do siatki. Kabarecik. I to taka powtórka z Mazurskiego Nocy Kabaretowej sprzed dwunastu lat.

Reklama

Druga bramka – gdyby tam było jeszcze siedem dobitek, to prawdopodobnie obrońcy Valencii i tak nie ruszyliby tyłków, żeby odzyskać piłkę. Isco ostatecznie wcisnął piłkę do bramki, a to trafienie było zwieńczeniem jego bardzo dobrego występu. Gdybyśmy mieli wybierać gracza meczu, to pewnie wybór padłby na Hiszpana. Zidane’owi dostawało się trochę po uszach, że uparcie na niego stawia, ale wraz z kolejnymi meczami trzeba oddać Francuzowi, że forsowanie tego pomysłu się opłaca.

Trzeci gol to już totalna kompromitacja defensywy Valencii. Parejo traci piłkę na środku boiska (popisowe zagranie Nietoperzy w tym meczu uskutecznianie średnio co trzy minuty), Real leci z kontrą, Jović bez większych problemów obsługuje Modricia, ten robi przekładanki, przykłada z zewniaka, rywale atakują go z wściekłością fenka z porażeniem wszystkim czterech łapek.

Mamy wrażenie, że piłkarze Realu chętnie po takim meczu poszliby jeszcze na siłownię, żeby trochę się zmęczyć, bo dzisiaj nie musieli wrzucać nawet trzeciego biegu, by strzelić te trzy gole. Już pal licho nawet ten rzut karny pocieszenia dla Valencii w samej końcówce, ale Varane z Ramosem mogliby wyjść w tych samych koszulkach na finał turnieju i nikt nawet by nie zauważył, że grają w używanych strojach.

Może drugi półfinał lub sam finał nam trochę zrekompensują spacerowe tempo tego starcia, ale dzisiaj zobaczyliśmy jak w soczewce, że ten turniej organizowany w Arabii Saudyjskiej jest jakąś totalną wydmuszką. Kibice Realu kupili siedemset biletów na to starcie, fani Valencii ledwie 26 wejściówek. Realizator spóźnił się z pokazaniem gola Kroosa. Na trybunach oglądaliśmy meksykańską falę, a w trakcie rozgrywania akcji mogliśmy podsłuchać do mówią fani siedzący blisko mikrofonów. Ale prezes Rubiales pewnie ma to w nosi – grunt, żeby Arabowie przelali na konto federacji wcześniej uzgodnioną sumkę.

Real Madryt – Valencia 3:1 (2:0)

Kroos (15.), Isco (39.), Modrić (65.) – Parejo (90.)

Reklama

fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...