Może i w lidze czasami śmiga na niższym biegu i pozwala sobie na grę w trybie eco. Ale gdy przychodzą kluczowe fazy Ligi Mistrzów, to wprowadza organizm na coraz wyższe obroty. Cristiano Ronaldo znów przed lutym zaczyna wchodzić na kosmiczny poziom. Mr Champions League ponownie jest w gazie, maszyna ruszyła, mordy tych od “Ronaldo już się skończył” kolejny raz z trzaskiem pozamykane.
65 goli. Tylko dwóch piłkarzy w historii Ligi Mistrzów strzeliło więcej bramek w tych rozgrywkach niż Cristiano Ronaldo w samej tylko fazie pucharowej. To Raul (71 trafień) oraz rzecz jasna Leo Messi (114 goli). Ronaldo zdobył kolejno: 23 gole w 1/8 finału, 25 goli w ćwierćfinałach, 13 w półfinałach i 4 w finałach.
Oczywiście pod tym względem jest niepobity na kartach Champions League.
Ronaldo ma już jednak 34 lata, dokładnie za miesiąc za trójką pojawi się piątka. Choćby nie wiadomo jak dbał o organizm, choćby fundował sobie najbardziej rewolucyjne kuracje i choćby żywił się wyłącznie starannie dobranymi kroplówkami, to cyklu starzenia się nie oszuka. Organizm się zużywa – tak jak wszystko na tym świecie. I Portugalczyk zdaje sobie sprawę z tego, że to już nie te czasy, gdy mógł grać po 50 meczów w sezonie przez pełne 90 minut na wysokiej intensywności. Ronaldo coraz częściej włącza tryb oszczędzania baterii. Ale gdy trzeba wejść na poziom nieosiągalny dla całej populacji (poza tym małym z dychą z Barcelony), to to robi. Potrzebuje tylko nabrać lekkiego rozpędu. Dziś mamy deja vu sprzed roku. Wtedy rozpęd Cristiano wyglądał następująco – w siedmiu meczach od świąt bożonarodzeniowych strzelił osiem goli i zaliczył trzy asysty, w 1/8 finału Ligi Mistrzów wygrał w pojedynkę rewanż z Atletico strzelając hat-tricka, a w ćwierćfinale z Ajaxem w obu meczach strzelił po golu.
Grudzień i styczeń dwanaście miesięcy później, oglądamy powtórkę z rozrywki.
I do tego dzisiaj hat-trick sieknięty Cagliari. Zatem w pięciu meczach strzelił osiem goli. Wiadomo, zdarzał się wkładki do pustaka po błędach obrońców (jak dzisiaj w ekipą Walukiewicza), ale też strzelił TEGO gola Sampdorii:
Warto zaznaczyć, że jesienią Ronaldo zdarzało się opuścić jeden czy dwa mecze. Z Brescią nie zagrał przez problemy mięśniowe, nie pojechał na wyjazd z Lecce, z Milanem w drugiej połowie zszedł z kontuzją i przez to nie wystąpił w Bergamo przeciwko Atalancie. Po trzynastu kolejkach miał na koncie ledwie pięć goli. Pojawiały się już głosy, że Portugalczyk się kończy, że to już nie to samo, że wieku nie oszuka.
A potem przyszedł grudzień.
Sytuacja jest bliźniaczo podobna – średni początek w lidze, w fazie grupowej Ligi Mistrzów bez fajerwerków (w tej edycji tylko dwa gole, oba strzelone Bayerowi Leverkusen) i później odpięcie wrotek zimą zaraz przed kluczowymi fazami Ligi Mistrzów. Mamy wrażenie, że tu nie ma przypadku i cykl przygotowań Ronaldo jest już nastawiony na to, by swój szczyt formy osiągać właśnie w tym okresie. Skoro nie może błyszczeć przez dwanaście miesięcy, to niech błyszczy przez te pięć najważniejszych.
Oj, obawiamy się, że w Lyonie już wiedzą, co się tu święci…
fot. NewsPix