Na powrót ligi czekają co bardziej optymistycznie nastawieni kibice, komicy szukający inspiracji, prezesi oczekujący na wątpliwe wpływy z dnia meczowego, a także bezrobotni trenerzy. Nie ma meczów, nie ma porażek. Nie ma porażek, nie ma zmian. Nie ma zmian, nie ma roboty. A bez pałacu, nie ma pałacu. Trudno jasno stwierdzić, gdzie najszybciej zwolni się stanowisko, ale że się w końcu zwolni: to wiemy na pewno.
I jest kilku kandydatów, którzy do powrotu na ławkę będą wymieniani z urzędu. Który wróci najszybciej?
Jacek Zieliński
Jak pamiętamy, został dość dziwnie potraktowany przez Arkę. Utrzymał ją w lidze, potem dostał w dużej mierze śmieszne wzmocnienia, ale gdy już odkręcił drużynę z kiepskich wyników, notując siedem punktów w pięciu meczach (wówczas lepszy wynik od na przykład Legii), został zwolniony. Następnie mógł przeczytać w wywiadzie z dyrektorem Łukasiewiczem, że teraz dla klubu liczą się punkty. Pomieszanie z poplątaniem. Oczywiście Rogić po jakimś czasie też zaczął przynosić łupy do klubu, ale nie jest powiedziane, że i Zieliński nie kręciłby takich wyników.
W każdym razie: mówimy o trenerze doświadczonym, który udowodnił, że mimo spadku wcześniej z Bruk-Betem, nie zapomniał jak ratować kluby przed smutnym losem. A to może być jego mocna karta przetargowa szczególnie pod koniec rundy zasadniczej, kiedy jeden zespół z drugim zrozumie swoje bardzo słabe położenie. Wówczas zwrot w kierunku Zielińskiego po prostu może nastąpić i nie zdziwimy się, jeśli trenera zobaczymy na ekstraklasowej ławce jeszcze w tym sezonie.
Ireneusz Mamrot
Świeże zwolnienie, co nie znaczy, że Mamrot chce i może sobie pozwolić na dłuższy odpoczynek, w czasie którego będzie zwiedzał świat, odpoczywał nad basenem czy oglądał telewizor. Sam mówił na antenie Weszło.FM: – Ja nie jestem Guardiolą. Nie mam takiego komfortu, że zespół przejmuję z półrocznym wyprzedzeniem. My, trenerzy w Polsce, nie mamy za bardzo wyjścia. Jeżeli chcemy pracować, a ktoś składa nam ofertę, to zwykle ją po prostu przyjmujemy. Wiadomo, że to jest ryzyko, bo może się nie udać. Ale jeśli się wywalczy utrzymanie, to w kolejnym sezonie można już grać o jakieś poważniejsze cele. Trenerów nigdy się nie zatrudnia wtedy, kiedy zespół jest w dobrej formie. Są oczywiście wyjątki – ja do Jagiellonii przyszedłem po sukcesie Michała Probierza. Generalnie jednak trenerzy trafiają do klubów w trudnych momentach. Domyślam się, że kiedy obejmę kolejny klub to właśnie w takim momencie.
To z pewnością jeden z bardziej łakomych kąsków na rynku trenerskim. Po pierwsze nie jest to nazwisko zgrane, nikt nowemu pracodawcy nie zarzuci, że bierze się za człowieka, który wszędzie był i wszystko przegrał. Mamrot wciąż jest „świeży”, brzydko mówiąc. Po drugie trener swoją pracą w Jadze udowodnił, że Ekstraklasa go nie przerasta, gdyż wszedł w duże buty po Probierzu i się nie przewrócił. Jasne, w kolejnym sezonie było gorzej, ale jak ktoś pamięta pracę Probierza w Białymstoku, to wie: obecny trener Cracovii również notował tam sinusoidy.
Gdzie może trafić Mamrot? Wydaje się, że do klubu z górnej ósemki, ale do takiego, który w końcówce rozczaruje. To znaczy: miało być nawet podium, wiele na to wskazywało, natomiast przyszła seria słabych spotkań i trzeba zacząć budować od nowa.
Maciej Stolarczyk
Jedna z ciekawszych kandydatur dostępnych na rynku. Mówimy w końcu o trenerze, który przez długi czas sprawdzał się w bardzo trudnych warunkach. Wisła w obecnej formie to nie jest zwyczajna drużyna, bo z jednej strony długi, z drugiej wąska kadra, z trzeciej wiekowi piłkarze, a co za tym idzie: dość podatni na kontuzje. Stolarczyk musiał w tym szyć i wychodziło mu to całkiem nieźle, skoro w sezonie 18/19 wygrał grupę spadkową. Dziś za taki wynik w Krakowie daliby się pokroić. Niestety od tamtych dni zespół się jednak osłabił, odeszli Peszko, Pietrzak czy Kolar. Może w skali ligi nie były to jakieś gwiazdy, o które zabijałby się każdy zespół tej umownej elity, natomiast skoro taki Kolar miał 12 trafień w sezonie, a poszedł do Holandii i zastępować musiał go 36-letni Brożek…
To wiele mówi o tym, jak wzrosła skala trudności pracy Stolarczyka.
Nie poradził sobie z tym, ale stawiamy dolary przeciwko orzechom, że i bardziej doświadczeni szkoleniowcy mogliby przegrać. A tutaj mówimy o pierwszej klubowej pracy szkoleniowej. Dlatego z pewnością czekamy na to co przyniesie przyszłość i gdzie wyląduje Stolarczyk. Jeśli będzie to klub zbudowany na solidnych fundamentach (oczywiście w polskiej skali, bo w europejskiej nie mamy żadnego), to trenerski talent Stolarczyka może jeszcze bardziej rozbłysnąć.
Jan Urban
Z Urbanem jest na tyle trudna sprawa, że ten trener nie chce się już rzucać na pierwszy lepszy ochłap i wygląda na to, iż powrót na karuzelę nie jest mu w życiu niezbędny. Mógł na przykład objąć Arkę w momencie, gdy robił to Zieliński, ale nie zdecydował się na taki krok i z perspektywy czasu zrobił słusznie, bo choć gdynianie się utrzymali, to jak mieli bałagan, tak mają.
Urban najwyraźniej chciałby nieco poważniejszego projektu, w którym dostanie trochę czasu i spokoju, bo też zdaje sobie sprawę: nawet u nas nie będzie mógł wiecznie jeździć na nazwisku. A jeśli spojrzeć na wyniki Urbana w Ekstraklasie to poza mistrzostwem z Legią przy drugim podejściu nie bardzo ma się czym chwalić. I gdyby nie był świetnym piłkarzem, a jego karierę trenerską odwrócić, to znaczy najpierw byłoby choćby Zagłębie i Śląsk, nigdy by w Warszawie roboty nie dostał.
Czyli jeśli miałby to być zespół broniący się przed spadkiem, to również taki, w którym można coś budować przy jednoczesnym wprowadzaniu młodzieży.
Górnik Zabrze.
Adam Nawałka
Chyba najcięższy orzech do zgryzienia. Z jednej strony nie ma wątpliwości, to świetny fachowiec, co udowodnił choćby przy okazji kampanii Euro 2016 w reprezentacji Polski. Z drugiej strony nie ma też złudzeń: Nawałka ma swoje wymysły, chyba takiego słowa trzeba użyć, jeśli jego asystenci potrafili jechać na stadion specjalnie po to, by mierzyć tam w szatniach szafki. Pytanie jest więc jedno – czy trener nabrał dystansu i przemyślał sobie pewne kwestie, czy nadal po przyjściu do klubu miałby się oburzać na brak świeżych marakuj i czerwonych granatów codziennie o ósmej rano, do cholery jasnej jak to w ogóle możliwe!
Jeśli tak, scenariusz z Lecha mógłby się powtórzyć.
Mateusz Borek mówił jakiś czas temu: – Rozmawiałem z Nawałką. On chce wrócić, ale to musiałby być powrót na jego zasadach. Mimo odbicia się od piłki ligowej w Lechu Poznań, nie zgodziłby się na mniej niż trzech asystentów. Pewne rzeczy muszą być zapewnione. Teraz pytanie, kto w polskich realiach jest w stanie zapewnić taki standard?
Jest to więc kandydatura ciekawa, ale i niezwykle kosztowna, a co za tym idzie – ryzykowna.
***
To co, teraz zapytamy was. Waszym zdaniem, kto jako pierwszy wróci na karuzelę?