Swoje wysiedział Sebastian Walukiewicz w oczekiwaniu na debiut w Cagliari. Owszem, dostał szansę w Pucharze Włoch przeciwko Sampdorii, ale dni mijały, a Polak ligowe boiska widział tylko z perspektywy kolejnych ławek rezerwowych. Cóż, miejscówki miał więc niezłe, ale nie po to zmieniał klub, by wiecznie obserwować, jak grają inni. Dzisiaj przyszedł dla Sebastiana koniec tego siedzenia, bo obrońca pojawił się w pierwszym składzie na Juventus.
I co, 0:4 na dzień dobry.
Jednak od razu uspokajamy: to nie wina Walukiewicza, że Ronaldo i spółka w takim stylu przejechali się po Cagliari. Nie, Sebastian grał poprawnie. Przede wszystkim nie panikował, nie wybijał piłki na oślep, miał 90% celnych zagrań, do tego starał się wykonywać rzetelną pracę w tyłach, żeby wspomnieć choćby trzy udany bloki i wybicie z linii. Jasne, miał też trochę szczęścia, kiedy przeskoczył go Demiral i trafił w poprzeczkę, ale jak na debiut z takim rywalem Walukiewicz wyglądał właśnie poprawnie. Jeśli kogoś się czepiać, to zdecydowanie bardziej jego partnera z defensywy, Ragnara Klavana. Co sobie myślał Estończyk, zagrywając przy pierwszej bramce w tak nieodpowiedzialny sposób? Za lekko, zbyt niedokładnie, przez środek, zupełnie tak, jakby wokół nie było rywali, tylko pachołki treningowe. A niestety, Ronaldo to nie jest pachołek, więc ruszył do tej piłki, wyprzedził Walukiewicza i sieknął bramkę.
Zresztą później Klavan znów się nie popisał, bo nie doskoczył do Higuaina, tylko biernie patrzył, jak Argentyńczyk prowadzi piłkę w szesnastce. A jeszcze wcześniej partner Walukiewicza miał ochotę na samobója, tyle że świetnie interweniował Olsen.
Można pytać: a czy Walukiewicz nie powinien lepiej zareagować na tamto złe podanie, a czy może też powinien lepiej asekurować Estończyka przy trzecim golu? Pewnie, zawsze jest opcja, żeby zachować się lepiej. Natomiast nie mamy wątpliwości: to Klavan podkładał ogień i dolewał benzyny, z kolei Walukiewicz nie nadążał z gaśnicą.
Innymi słowy – gdyby Estończyk utrzymywał poziom Polaka, taki wynik by nie padł. To też trochę mówi.
Przecież gdy w pierwszej połowie wszyscy obrońcy gości zachowywali powagę, to Juventus nie zagrażał Olsenowi. Jasne, gospodarze mieli znaczną przewagę, ciągle siedzieli na połowie przeciwnika, ale wiele z tego nie wynikało. Pudło Dybali, główka Ronaldo ze spalonego i w zasadzie tyle. Można było wierzyć w remis, bo jednak z przodu Cagliari wystawiło atrapy, niestety po przerwie wszystko się posypało.
Po prezencie od Klavana, Ronaldo dorzucił jeszcze dwie bramki, jedną z karnego, jedną po kontrze, więc można powiedzieć, że debiut Walukiewicza został uświetniony hat-trickiem Portugalczyka. Miłe pocieszenie! A tak serio, skoro niezły występ Polaka widzimy my, widzą – sądząc po opiniach na Twitterze – kibice Cagliari, to musiał dostrzec i trener. Mamy nadzieję, że nie będzie się sugerować wynikiem i nie schowa Walukiewicza z powrotem do szafy, bo środkowy obrońca zasłużył na jeszcze jakieś szanse w tym sezonie.
Juventus – Cagliari 4:0
Ronaldo 49′ 67′ 82′ Higuain 81′
Fot. FotoPyk