Aż do chwili ogłoszenia wyników wydawało nam się, że nie ma innej opcji i to Robert Lewandowski zostanie uznany najlepszym sportowcem Polski w 2019 roku. Nie doceniliśmy jednak uwielbienia dla żużla, jakie panuje w naszym narodzie. Lewego objechał – tak jak rywali w trakcie kolejnych Grand Prix – mistrz świata, Bartosz Zmarzlik.
Robert był jednak zadowolony. Może to fakt, że po raz pierwszy mógł przybyć na galę, a może po prostu uznał, że jak przegrywać, to właśnie z mistrzem świata. W każdym razie taki wynik to nie „Le cabaret”. Bo i faktycznie, żużel rozgrzewa sporą część naszego narodu, zapełnia Stadion Narodowy i obiekty poszczególnych klubów. A indywidualnych mistrzów świata w historii mamy tylko trzech – Jerzego Szczakiela, Tomasza Golloba i właśnie Bartosza Zmarzlika.
Sami co prawda głosowaliśmy na Lewandowskiego i wciąż uważamy, że to on – za ciągnięcie kadry piłkarzy za uszy oraz wskoczenie na poziom dostępny niemal wyłącznie dla piłkarskich kosmitów – najbardziej na tę wygraną zasłużył. Inna sprawa, że z tego, co dało się zauważyć, to mobilizacja wśród żużlowych fanów była ogromna. I przyniosła skutek.
Swoją drogą dokładnie 20 lat temu sportowcem roku został Tomasz Gollob. Wtedy jeszcze nie jako mistrz świata – tym stał się dopiero jedenaście lat później – a drugi najlepszy zawodnik Grand Prix. Gollob to też idol Bartka Zmarzlika. Możemy podejrzewać, że innym jest… Robert Lewandowski. A przynajmniej tak to wygląda, gdy do kolegi-sportowca zwycięzca Plebiscytu zwraca się per „pan”. Bo to właśnie w tej formie Bartek gratulował Lewemu.
Kto uzupełnił podium? Paweł Fajdek, czyli kolejny mistrz świata. Zresztą czterokrotny, bo w Dausze zdobył właśnie czwarte złoto z rzędu, nie pozostawiając wątpliwości rywalom co do tego, kto w rzucie młotem jest najlepszy. Swoją drogą, jeśli chcielibyście zgarnąć statuetkę za trzecie miejsce w 85. Plebiscycie Przeglądu Sportowego, to Paweł zapowiedział już na scenie, że znajdzie się ona na licytacji mającej wspomóc rehabilitację Ryszarda Szurkowskiego. Polecamy skorzystać, taka okazja może się nie powtórzyć.
Zdziwieni jesteśmy nieco, że w pierwszej trójce nie było naszej sztafety 4×400 metrów. Aniołki Matusińskiego znalazły się tuż za podium, na czwartym miejscu. Uwiera nas w ich przypadku tylko jedna rzecz – że w oficjalnej nominacji nie znalazło się miejsce dla Ani Kiełbasińskiej. To ona biegała w eliminacjach w Dausze, zdobywała złoto halowych mistrzostw Europy i mistrzostwo świata sztafet. A koleżanki mogły jej tylko dziękować ze sceny. Inna sprawa, że Justyna Święty-Ersetic przy okazji powinna dostać dodatkową nagrodę – za wpadkę dnia. Gdy chciała podziękować koleżance powiedziała bowiem, że biegała z nimi Ania… Lewandowska. Że się pomyliła, uświadomiły ją dopiero koleżanki stojące z tyłu.
Wpadkę – choć sam pewnie nie uważa, że taką była – zanotował też Władysław Kozakiewicz ze swoją zapowiedzią Piotra Liska. Sami zobaczcie. – Wybraliście tę osobę, ale ja jestem dociekliwy i myślę sobie: dlaczego? Zrobiłem więc listy poparcia, popytałem znajomych, stworzyłem kilka kategorii. Przeglądając wyniki, zobaczyłem, że coś jest nie tak, powiedziałem sobie: „a… nie pokażę tych list”. Sam zdecyduję. Jest tam kategoria „Najprzystojniejszy”. George Clooney? Nie. To on. „Najlepiej zbudowany”. Schwarzenegger? Nie. To on. „Najsprawniejszy”. Tarzan? Nie. To on. „Wyżej skacze niż ja”. To on. – powiedział Kozakiewicz. Tarzanem więc może jest Piotr Lisek, ale kto okazał się towarzyszącą mu małpą?
Jak u reszty wyróżnionych? Raczej wszystko się zgadza. Swoje statuetki otrzymali Marcin Lewandowski i wspomniany Piotr Lisek, nagrodę za wyniki siatkarzy dostał jeden z najlepszych na świecie – Wilfredo Leon, a skoczkowie, choć nieco w odwrocie, w liczbie dwóch weszli do najlepszej dziesiątki. Choć przyznamy szczerze, że – mimo wicemistrzostwa świata i trzeciego miejsca w PŚ – to był akurat ten rok, gdy Kamila Stocha można było wyrzucić poza dziesiątkę, a na jego miejsce wprowadzić choćby Tomasza Kaczora, którego historia jest jedną z najciekawszych, jakie wydarzyły się w polskim sporcie w ostatnim czasie. I zawierają się w niej spore sukcesy.
Ale okej, zostawmy to, zerknijmy jeszcze w statuetki poboczne. Drużyną Roku zostali wybrani koszykarze. Niezły wybór, ale jednak przyznać trzeba, że gdyby patrzyć sukcesami, pewnie musieliby to być albo skoczkowie, albo siatkarze. Mateusz Ponitka (10. w Plebiscycie) i spółka, zasłużyli jednak wywołanymi emocjami i rozbudzeniem miłości do reprezentacyjnej koszykówki w niemal całym narodzie. Więc gratulujemy. Niespodzianką powiało też przy wyborze Trenera (a właściwie Trenerki) Roku. Tam wygrała Jolanta Kumor, prowadząca Pawła Fajdka. Oddać jednak jej trzeba, że znakomicie poprowadziła swego podopiecznego przez trudny, długi sezon i problemy fizyczne, z jakimi się zmagał. O efekcie już wspominaliśmy.
Podsumowując więc: kontrowersje? Niewielkie, ale da się znaleźć. W gruncie rzeczy chodzi jednak o to, że Plebiscyt to jedno wielkie święto polskiego sportu. A gdy możemy dyskutować nad tym, kto powinien wygrać, oznacza to, że z tym sportem jest naprawdę dobrze.
*****
Najlepsza „10” w głosowaniu na Sportowca Roku:
10. Mateusz Ponitka
9. Marcin Lewandowski
8. Piotr Lisek
7. Wilfredo Leon
6. Kamil Stoch
5. Dawid Kubacki
4. Sztafeta 4×400 metrów kobiet (Justyna Święty-Ersetic, Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka)
3. Paweł Fajdek
2. Robert Lewandowski
1. Bartosz Zmarzlik
*****
Nagrody specjalne:
Drużyna Roku: Reprezentacja Polski w koszykówce
Trener Roku: Jolanta Kumor
Nagroda Specjalna: Witold Bańka
Mecenas Polskiego Sportu 2019: PKN ORLEN
Sport bez barier: Lucyna Kornobys
Sport bez barier: Fundacja 28 Marzeń – Niepełnosprawni w drodze na szczyt
Superczempion: Agnieszka Radwańska
Serce Dla Sportu 2019: Fundacja Marcina Gortata „Mierz wysoko”
Fot. Newspix