Kibice boksu nie mogą narzekać na 2019 rok, w którym nie brakowało wspaniałych walki i ogromnych emocji. Co tu dużo gadać, 2020 zapowiada się równie ciekawie, a może… nawet lepiej. Właśnie potwierdzono, że 22 lutego w Las Vegas dojdzie do hitowego rewanżu Deontay Wilder – Tyson Fury. Typowanie zwycięzcy tej walki dzisiaj to totalne wróżenie z fusów, ale jedno jest pewne już dzisiaj: obaj panowie i ich promotorzy zarobią grube miliony dolarów.
Normalni zjadacze chleba za kilka dni będą wznosili toasty winem musującym, życząc sobie „szczęśliwego nowego roku”, „zdrowia”, „radości”, „sukcesów w pracy” i tak dalej. Bokserscy promotorzy, stukając się kryształowymi kieliszkami z najdroższym szampanem, będą sobie tylko życzyli, żeby nic się nie spieprzyło i żeby takich walk było, jak najwięcej.
Rok temu niepokonany mistrz świata federacji WBC Wilder (40-0, 39 KO) mierzył się z Tysonem Furym, także niepokonanym byłym mistrzem (27-0, 18 KO), pogromcą samego Władymira Kliczki. Sprzedanie takiej walki było mniej więcej równie skomplikowane i wymagało tylu zabiegów marketingowych, co znalezienie kupca na choinkę przed świętami, albo na fajerwerki przed Sylwestrem. Pojedynek odbył się w Staples Center w Los Angeles, bilety sprzedały się jak świeże bułeczki, a telewizje z całego świata grzecznie ustawiły się w kolejce po prawa do transmisji. Sam pojedynek także nie rozczarował, było 11 rund dobrego boksu i 12. runda wzięta z kosmosu. W niej prowadzący na punkty Fury przyjął potężną bombę ze strony Amerykanina i padł niemal nieprzytomny na deski. W 99 przypadkach na 100 taki czysty cios, zwłaszcza w wadze ciężkiej i zwłaszcza z rąk kogoś bijącego z taką siłą, jak Wilder, kończy się odwiezieniem powalonego boksera do szpitala. Brytyjczyk jednak nie tylko zdołał wstać, ale jeszcze ruszył do niesamowitego ataku i sam prawie wygrał przed czasem. Ale, choć nokaut wisiał nad ringiem, ostatecznie obaj zakończyli walkę na nogach. Jeden sędzia widział wygraną Fury’ego, drugi – Wildera, trzeci wypunktował remis.
Obaj bokserzy byli oburzeni, obaj czuli się oszukani takim werdyktem. Ale prawda jest taka, że na remisie obaj… wygrali. Rewanż był wręcz oczywisty, a jego sprzedaż będzie jeszcze łatwiejsza. W tym roku panowie zgodnie wygrali po dwie walki, w żadnej nie mając większych kłopotów. Ot, przystawka przed daniem głównym. Dziś oficjalnie poinformowano, że – tak, jak plotkowano od dłuższego czasu – zostanie ono zaserwowane 22 lutego.
– Zamierzam dać moim fanom to, co chcą zobaczyć. Pierwsza walka była bardzo kontrowersyjna. Obiecuję moim fanom, że teraz kontrowersji już nie będzie, zamierzam to zakończyć – mówi „Bronze Bomber” Wilder.
– Dość kucania i nurkowania. Data została ustalona i ten bombowiec zostanie wreszcie zdetonowany, a prawdziwy mistrz dostanie koronę. To jedna z najbardziej oczekiwanych walk od lat, a dla mnie niedokończony biznes. Nie mogę się już doczekać 22 lutego – grzmi z kolei Fury. – Mówisz, że się ciebie boję i unikam walki? Bez jaj! Wyszedłem do ciebie po trzech latach przerwy, w twoim kraju i cię pokonałem. Musieli mnie oszukać, żeby był remis. Teraz po prostu cię rozwalę, ty wielki menelu!
Fury nie może się doczekać, kibice nie mogą się doczekać. Pewnie was to nie zdziwi, ale promotorzy także. Bob Arum, szef Top Rank i współpromotor Wildera, ocenia, że pojedynek może przynieść ponad 100 milionów dolarów zysków. Sama data walki także nie została wybrana przypadkowo. – Zadbaliśmy o taki termin, który zapewni największe zainteresowanie i reklamę dla tego wydarzenia. Sezon w futbolu akademickim będzie już zakończony, sezon NFL także, faza play-off w NBA jeszcze się nie rozpocznie, a do March Madness będzie jeszcze miesiąc – wyjaśniał w ESPN.
Też nie możecie się już doczekać?