Reklama

Bayern uczy się burzenia murów

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

21 grudnia 2019, 18:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

To był taki mecz, że nie zdziwilibyśmy się, gdyby Hans Flick musiał udać się po nim do kręgarza z problemem bolącej szyi. Szkoleniowiec Bayernu, obserwując poczynania swoich podopiecznych w spotkaniu Wolfsburgiem, przez dobre osiemdziesiąt minut kręcił głową z dezaprobatą. Co zbliżenie, to charakterystycznie zasępiona twarz, ruch głową prawo w lewo i tak w kółko, i w kółko. Wyglądało to komicznie, ale trudno mu się dziwić, bo goście postawiali faworyzowanemu gigantowi z Monachium bardzo twarde warunki, a o wyniku zdecydował dopiero szaleńczy zryw w ostatnich minutach. 

Bayern uczy się burzenia murów

Wolfsburg przed starciem z mistrzem Niemiec legitymował się drugą najlepszą defensywą w lidze za Borussią Mochengladbach. Szesnaście straconych bramek w szesnastu meczach – bilans naprawdę godny szacunku. I tego sobotniego popołudnia na niemieckich boiskach widać było, że nie ma w tym żadnego przypadku. Bayern kolejkę temu kompletnie rozjechał Werder, a tutaj długimi momentami wyglądał, jak nieporadny kłusownik, który hamletyzuje i w nieskończoność zastanawia się, czy moralnym jest strzelenie do wilka.

Ofensywnie ustawiony kwartet Mueller-Perisić-Coutinho-Gnabry nie miał większych problemów, żeby przeprowadzić futbolówkę w okolice pola karnego rywala, ale na tym zazwyczaj się kończyło. Defensorzy Wolfsburga bronili twardo, blisko, agresywnie, bez odpuszczania, bez zostawiania przestrzeni i efekt był taki, że zwyczajnie dosyć niekomfortowo oglądało się poczynania ofensywne Bayernu. Dużo było w nich chaosu, pałowania, skrajnego indywidualizmu i brak jakiejkolwiek przyzwoitej płynności.

Ok, faktycznie, szanse były. A to strzał głową Perisicia ładnie wybronił Casteels, a to odbił też próbę Coutinho, a to przestrzelił Lewandowski, a to nieprecyzyjny był Gnabry, a to tylko ofiarność Roussiliona uratowała Wolfsburg przed golem Thomasa Muellera, ale tego wszystkiego nie można zakwalifikować jako wielkiej ofensywnej nawałnicy, bo goście wcale nie pozostawali dłużni. W pierwszej połowie tylko wspaniały pajacyk Neuera uratował Bayern przed stratą bramki, a w drugiej Arnold wypracował sobie dwie takie pozycje strzeleckie, że spokojnie mogło być 1:0 dla ”Wilków”.

Nie było.

Reklama

W międzyczasie obserwowaliśmy dużo walki czysto fizycznej. Co chwilę ktoś leżał, co chwilę grymas, co chwilę ból wypisany na twarzy. Po jednej i po drugiej stronie można by zrobić pokaźny spis poszkodowanych i wydaje nam się, że masażyści obu zespołów już w trakcie meczu mogli szykować się na porządną dawkę pracy po ostatnim gwizdku arbitra. Sztab szkoleniowy Bayernu zamierał przy każdej stykowej sytuacji z którymś z defensorów w roli głównej, bo nie jest tajemnicą, że w linii obrony Bawarczycy cierpią na wyjątkowy deficyt personalny. Najbardziej obijany był dobrze dysponowany Benjamin Pavard, ale dostawało się też innym i z boiska z mięśniową kontuzją zejść musiał Javi Martinez.

W jego miejsce wszedł kompletnie ostatnio beznadziejny Jerome Boateng i kiedy wydawało się, że już nic dobrego Bayern w tym meczu nie czeka. Wolfsburg utrzymywał koncentrację, pacyfikował ataki, wyprowadzał groźne kontry i swoim stylem gry przypominał trochę najlepsze występy Atletico, grającego według filozofii Diego Simeone. Bez fajerwerków, twardo i na całej przestrzeni boiska. Szykował się rozczarowujący remis, gdy nagle w ekipie gospodarzy coś drgnęło. Najpierw na murawie pojawił się młodziutki Joshua Zirkzee, który wykończył dwójkową akcję Muellera z Gnabrym, który cztery minuty potem z zimną krwią pokonał Casteelsa po asyście Lewandowskiego.

Wspominanego Zirkzee’ego warto obserwować. Poprzez specyficzne afro ufryzowanie może trochę mylić się z Gnabrym, ale to już kolejny jego występ, kiedy pokazuje się z dobrej strony. Nie ma kompleksów, nie boi się zagrać fantazyjnie, ma dobrą technikę, jest przebojowy, widać, że na boisku używa głowy i pozostaje tylko liczyć, że nie odbije mu od splendoru, który może na niego spaść po większej liczbie solidnych spotkań. Na razie w Bundeslidze ma dwa gole w dwóch meczach. Niezłe start, prawda?

Może na koniec jeszcze coś o Lewandowskim? Polak nie rozegrał wybitnego spotkania, nie poprawił swojego wybitnego bilansu bramkowego, ale raczej się tym nie martwi. On już swoje udowodnił. Za nim fenomenalny rok. Nastrzelał się tyle, że jeden weekend spokojnie mógł sobie odpuścić. I dobrze widzieć, że ten bawarski wózek nie jest ciągnięty tylko przez niego…

Bayern 2:0 Wolfsburg

85′ Zirkzee, 89′ Gnabry

Reklama

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

W Anglii wierzą w Polaka. Zych przedłużył kontrakt z klubem Premier League

Szymon Piórek
0
W Anglii wierzą w Polaka. Zych przedłużył kontrakt z klubem Premier League

Niemcy

Niemcy

Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener

Bartosz Lodko
11
Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener

Komentarze

0 komentarzy

Loading...