– Gdy dołączyłem do Leicester, nie byłem przygotowany, zabrakło mi wiary w siebie. Stawałem z boku. Zachowałbym się teraz inaczej. Inne byłoby moje podejście mentalne. Patrzyłem wówczas na innych piłkarzy ze zbyt dużym respektem, nie pokazując swojej wartości, a było mnie na to stać. Też mój angielski nie był na takim poziomie, na jakim powinien być, więc czasem wolałem stanąć z tyłu niż wybijać się przed szereg i to miało wpływ. Dlatego brakowało mi odwagi i zdecydowania. Jeżeli w szatni nie czujesz się pewnie i stoisz z boku, to trudno czuć się lepiej na boisku – mówił Bartosz Kapustka w rozmowie z Wojtkiem Pielą. Zapraszamy na zapis poranka na antenie WeszłoFM, w czasie którego Kapustka opowiadał nie tylko o swojej obecnej sytuacji, ale też o przeszłości i przyszłości.
Na początku po prostu zapytam co u ciebie słychać po tej kontuzji?
Wszystko w teorii wraca do normy. W końcu mogę uczestniczyć w treningach pierwszej drużyny z pełnymi obciążeniami, a czekałem na taki moment bardzo długo. Trenuje teraz na 100 procent i to jest najważniejsze, bo tego zdrowia ostatnio brakowało. Mam dobry kontakt z trenerem Rodgersem, ciężko powiedzieć, jak to będzie wyglądało w przyszłości, ale ja będę robił wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony, dostać szansę i być częścią tych dobrych wyników, które już mamy.
Miałeś rozmowę 1 na 1 z trenerem Rodgersem?
Mnie na pewno odpowiada styl, jakim gra teraz Leicester, szybka gra na jeden-dwa kontakty. Bardzo się cieszę, że teraz nastał taki czas, że gramy piłką i taka jest filozofia klubu. Rozmawiałem z trenerem, nie będę wszystkiego zdradzał, bo to była rozmowa w cztery oczy, natomiast pod koniec roku znowu będziemy rozmawiać o mojej przyszłości. Decyzje będą zależały od zdrowia, od tego, jak to będzie widział trener, jak ja będę wyglądał na treningach i jakie będą inne propozycje. To też nie jest tylko zdanie moje i trenera, ale też klub ma plan na każdego zawodnika. Więcej będzie wiadomo za parę tygodni.
Jest szansa, żebyś pograł w zespole U23?
Na pewno, natomiast nie jest tak, że trener wszystkich zawodników niegrających daje do użytku drugiej drużyny, bo też są gierki wewnętrzne dla piłkarzy, którzy nie grali w pierwszej drużynie. Nie zawsze więc, jeśli ktoś nie gra, trafia do drugiego zespołu. Ale myślę, że zagram, bo jest mi to bardzo potrzebne.
Ty po tych treningach widzisz różnice między tobą a zawodnikami, którzy występują w pierwszej drużynie? Czy czujesz, że nie odstajesz?
Ja wierzę w swoje umiejętności i wiem, na co mnie stać. Trudno bym opowiadał, jaki jestem super, bo pierwsza weryfikacja to mecz mistrzowski, a tego nie miałem od sześciu-siedmiu miesięcy. Natomiast jeśli pytasz o trening, to nie czuję, żebym odstawał od chłopaków i jestem pozytywnie zaskoczony tym, jak to wygląda po kontuzji. Nie wiedziałem, jak się będzie zachowywał organizm, ale nie ma żadnej bojaźni i zaciągniętego hamulca. Wszystko jest w porządku.
W świetnej formie jest Jamie Vardy, zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji strzelców, słyszałem też, że rozpiera go energia i po wyjściu na trening potrafi wykopać wszystkie leżące na nim piłki?
Zgadza się, to jest gość, który ma bardzo dużo energii w sobie, zaraża nią innych. Zresztą, jeśli chodzi o całą drużynę, to mamy bardzo fajną ekipę, nie są to tylko zawodnicy doświadczeni jak Jamie, ale jest też wielu młodych. Jeśli miałbym porównać tę drużynę do tej, do której przychodziłem, to na pewno dużo się zmieniło. Mało jest zawodników, którzy zdobywali trofeum, jest bardzo dużo nowych chłopaków, którzy dobrze czują się w grze kombinacyjnej. Styl się zmienił. Jeżeli chodzi o atmosferę, to jest bardzo pozytywnie.
Gdy patrzysz na całą swoją zagraniczną karierę, to co czujesz?
Na pewno to się nie potoczyło tak, jak sobie wymarzyłem. Ja mam zaraz 23 lata i wierzę, że coś się dzieje po coś. Rozgrywki w Belgii nie były na takim poziomie, jaki bym sobie życzył, tam było więcej przepychania niż grania w piłkę, ale grałem co tydzień i wróciła systematyczność. To dawało radość, byłem zdany na siebie i przekładało się to na grę w reprezentacji młodzieżowej. Był moment, kiedy wszystko się fajnie układało. Czułem się optymalnie, ale przyszła ta kontuzja. Nie chcę jednak tego rozpamiętywać, co było przez te dwa-trzy lata. Ode mnie zależy, jak będzie wyglądać przyszłość, bo analizowałem swoje błędy.
I jakie wyciągnąłeś wnioski?
Ich było wiele. Gdy dołączyłem do Leicester, nie byłem przygotowany, zabrakło mi wiary w siebie. Stawałem z boku. Zachowałbym się teraz inaczej. Inne byłoby moje podejście mentalne. Patrzyłem wówczas na innych piłkarzy ze zbyt dużym respektem, nie pokazując swojej wartości, a było mnie na to stać. Też mój angielski nie był na takim poziomie, na jakim powinien być, więc czasem wolałem stanąć z tyłu niż wybijać się przed szereg i to miało wpływ. Dlatego brakowało mi odwagi i zdecydowania. Jeżeli w szatni nie czujesz się pewnie i stoisz z boku, to trudno czuć się lepiej na boisku.
Teraz nie boisz się zabrać głosu w szatni?
Na pewno bardzo miłe było dla mnie, jakie wiadomości wysyłali mi chłopaki w trakcie rehabilitacji i jak mnie przyjęli w szatni. Jak tylko przyjechałem do klubu, to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Mimo tego, że nie grałem wielu spotkań, to każdy mi dobrze życzy i o mnie pamięta, co jest dla mnie ważne.
Z kim się najlepiej trzymasz?
Wcześniej z Wasylem, teraz z Dennisem Praetem, który przyszedł z Sampdorii – mamy bardzo dobry kontakt i spędzamy dużo czasu razem. Ale jest wielu młodych chłopaków, jak Ben Chilwell, Benković, z którymi można pogadać i się pośmiać.
Oni ci mówią, że dziwią się, że nie dostajesz szansy?
Wiele razy słyszałem od chłopaków po kontuzji, że fajnie wyglądam i nie widać śladu po urazie. Natomiast ciekawą rzeczą jest to, jaka jest różnica między tym, jak funkcjonuje mentalność za granicą, a jak w Polsce. U nas takie słowa by padły, ale tutaj każdy jest skupiony na sobie, na tym, by dawać maksa na treningach. I jeżeli ktoś nie jest w kadrze meczowej, to chce być za tydzień. Nie ma dywagacji czy ktoś powinien grać, czy nie. Każdy musi się skupić na sobie.
Jakiej spodziewasz się przyszłości?
Nadal moim marzeniem jest grać w Premier League. Nie podchodzę do tego tak, że to jest zaprzepaszczone i nic dobrego w tej lidze mnie nie czeka. Widzę, jak wyglądam na treningach. Natomiast biorę wszystkie opcje do głowy.
A powrót do Ekstraklasy na jakiś czas?
Nie mówię nigdy nie, ale na dzisiaj to jest małe prawdopodobne. I nie tylko, że ja nie widzę na ten moment takiej możliwości, ale też klub.
Championship?
Gdyby nie ta kontuzja, to było parę opcji i nawet spore zainteresowanie, ale teraz nie ma co na to patrzeć. Moi agenci pracują i mają kontakt z klubem. To jest może wyświechtane, ale jeżeli będzie zdrowie, to przyjdzie mój czas i będę zadowolony z tego, w jakim miejscu jestem.
Rozmawiał WOJCIECH PIELA
Fot. 400mm.pl