Na pięć ostatnich walk przegrała aż trzy. Mimo tego jednak Joanna Jędrzejczyk wciąż pozostaje jedną z najważniejszych postaci kobiecego MMA i organizacji UFC. Dowód? Dziś ogłoszono oficjalnie, że 7 marca stoczy kolejny pojedynek o odzyskanie pasa mistrzowskiego kategorii słomkowej. Jej przeciwniczką będzie aktualna mistrzyni, Chinka Weili Zhang. Znając możliwości obu, sugerujemy, żeby już teraz zapisać sobie tę datę w pamięci.
Zhang do niedawna była jeszcze stosunkowo nieznana. Co prawda bilans walk w MMA ma wspaniały – przegrała tylko jedną, pierwszą w karierze, a od tamtego czasu wygrała dwadzieścia kolejnych – ale raczej nikt nie zwracał na nią większej uwagi. Zresztą gdy ogłoszono, że to ona ma zostać rywalką Jessiki Andrade w pojedynku o pas (wcześniej wygrała trzy inne walki w UFC), nie brakowało głosów, że są fighterki, które zasłużyły na to bardziej, a Zhang szansę otrzymuje wyłącznie dlatego, że gala odbywa się w chińskim Shenzhen. Pewnie było w tym sporo prawdy. Chinka jednak postanowiła, że najłatwiej będzie uciszyć krytyków swoją postawą w klatce. I tak zrobiła, roznosząc Andrade w 42 sekundy i objawiając się światu.
– Że wcześniej się o niej nie mówiło? To fakt, ale pamiętajmy, jak Joanna Jędrzejczyk weszła do UFC. Też było tak, że przyjechała jakaś dziewczyna z Polski, o której nikt wcześniej nie słyszał – choć wiadomo, wtedy dopiero stworzono tę kategorię, ale w kobiecym MMA taki scenariusz to raczej nic nowego – mówi Jacek Adamczyk, prezes PLMMA. – Po prostu pojawiła się bardzo mocna zawodniczka. Pokazała to w walce o pas, to przecież była demolka. Ja bym powiedział, że to jest wręcz taki robot stworzony do walk, który ma wszystko to, co potrzebne jest w kobiecym MMA do zwycięstw. Nie spodziewałem się, że tak to będzie wyglądać, ale jednak ta nowa wersja Terminatora pokonała Andrade, która wydawała się nie do zdarcia.
Jeszcze niedawno mówiło się, że Jędrzejczyk może się z Chinką nie zmierzyć, choć sama bardzo tego chciała. Już po swojej walce z Michelle Waterson (wygranej po decyzji sędziów, to dzięki temu zwycięstwu wróciła do zestawień z pasem na szali), mówiła, że chętnie pokazałaby Zhang, na co ją stać. Sugerowała też, żeby galę zorganizować na Stadionie Narodowym, ale to, jak już wiemy, nie będzie miało miejsca. Przy innej okazji – co na Instagramie z dopiskiem „to będzie bardzo fajna walka”, udostępnił Dana White, prezes UFC – mówiła: „Nieważne miejsce i czas. Bangkok, Sri Lanka, Warszawa, Toronto. Nie obchodzi mnie to. Mogę skopać jej tyłek nawet w Chinach”. Już wtedy stało się jasne, że Polka najprawdopodobniej dostanie ku temu okazję.
Tym bardziej, że i Chinka zmieniła zdanie. Wcześniej twierdziła bowiem, że walka z Jędrzejczyk nie jest dla niej wyzwaniem. „Nie sądzę, że jest taką samą wojowniczką jak kiedyś. Nie bardzo jestem zainteresowana walką z nią. W tej chwili to ona zdecydowanie bardziej potrzebuje mnie niż ja jej. Nie wiem, czy dam jej szansę” mówiła, dodając, że chciałaby się zmierzyć z Rose Namajunas (to ona odebrała pas JJ) lub Walentiną Szewczenko (mistrzyni kategorii muszej, również pokonała Joannę). Teraz jednak Zhang twierdzi, że na Polkę jest gotowa. I uspokoi ją w klatce.
A skoro już o tym – jakie są szanse Jędrzejczyk na zwycięstwo?
– Czy Joanna będzie w stanie wygrać z tą Chinką? W swojej szczytowej formie na pewno. Ważną kwestią będzie zapewne to, co będzie się dziać w jej głowie. Bo w ostatnich wypowiedziach Jędrzejczyk zdaje się sugerować, że ona te ostatnie pojedynki przegrała właśnie na tej płaszczyźnie. W grę wchodziły różne kwestie: rozstanie z narzeczonym, oszustwa ze strony jej menadżera… Mówiła ostatnio, że po przegranej walce z Rose Namajunas poszła do szatni, gdzie miała wokół siebie całą grupę osób, a czuła się totalnie samotna. Jak jest teraz? Nie wiem, ale wydaje się, że w porządku, bo sporo zmieniła w swoim życiu. Ostatnia walka pokazała, że była w stanie wejść na poziom wystarczający do tego, by odnieść zwycięstwo w starciu z groźną przeciwniczką – mówi Adamczyk.
Sęk w tym, że trudno szukać słabych stron Chinki, które można by wykorzystać. Jak wspomniano – to robot, który wszelkie elementy tego rzemiosła ma opanowane na naprawdę dobrym poziomie. To raczej Jędrzejczyk będzie musiała wznieść się na swoje wyżyny, by odzyskać pas, który, jak sama twierdzi, należy do niej. Tym bardziej, że jeśli nie uda się teraz, kolejnej szansy po prostu może nie być. W kolejce czekają przecież inne zawodniczki. Technika, szybkość – tym będzie musiała zaimponować Polka. Wiemy, że jest pod tym względem jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą zawodniczką w całym UFC. Pytanie czy zdoła to pokazać w walce z Zhang. Jeśli tak – możemy dostać naprawdę świetny pojedynek. I to z happy endem.
– Widząc ostatnią walkę Jędrzejczyk byłem pod dużym wrażeniem. Był przed nią przecież taki moment, gdy wydawało się, że Polka przepadnie. Miałem okazję ostatnio rozmawiać z jednym z zawodników, który trenuje w Olsztynie. Dopóki Joanna też tam była, to z nim sparowała. On ma z nią dobry kontakt, lubią się. Z tego, co mówi, to Jędrzejczyk faktycznie jest w świetnej dyspozycji i czuje się bardzo dobrze. Wygląda więc na to, że to będzie znakomita walka, a JJ naprawdę powalczy o to, by pas odzyskać – kończy Adamczyk.
W kalendarzach zakreślamy więc już noc z 7 na 8 marca. Bo może się okazać, że naprawdę warto będzie wtedy zrezygnować ze snu.
Fot. Newspix