Jeśli ktoś chciałby poznać pełnię zwrotu “boiskowa dominacja”, to powinien puścić sobie powtórkę meczu Atletico Madryt z Lokomotiwem Moskwa. Powiedzieć, że ekipa z Rosji była dziś dla bandy Simeone tylko tłem, to jak nic nie powiedzieć. Napisać, że Atletico przeważało, to jak popełnić rażące niedopowiedzenie. Ani przez moment przyklepanie przez madrytczyków awansu nie stało pod znakiem zapytania.
Właściwie o wszystkich powiedzą same liczby:
– do przerwy cały Lokomotiw wymienił mniej celnych podań (50) niż Thomas Partey w pojedynkę (55);
– po pół godzinie gry Atletico miało na koncie dwanaście strzałów, goście okrągłe zero (ostatecznie 23 do 3);
– najlepszym piłkarzem drużyny z Moskwy był bramkarz, który sprokurował rzut karny.
Dzisiaj obejrzeliśmy Atletico w jednym z najlepszych wydań w tym sezonie. Przed meczem były jeszcze wątpliwości, czy madrytczycy wyjdą z grupy, ale od pierwszych minut było jasne, że Atleti nie da sobie tu zrobić krzywdy. I pisząc “od pierwszych minut” naprawdę mamy na myśli samiuśki początek meczu. Już w drugiej minucie gospodarze wykonywali rzut karny. Joao Felixa tuż przed bramką wyciął Anton Koczenkow, sędzia wskazał na wapno, a do piłki podszedł… prawy obrońca, Kieran Trippier. Już coś nam tu śmierdziało. No i śmierdziało aż do strzału, bo Anglik przegrał pojedynek z bramkarzem. Chociaż powtórki wykazały, że jedenastka powinna zostać powtórzona, bo rezerwowy golkiper Lokomotiwu w momencie strzału był kilkanaście centymetrów przed linią bramkową.
Rozbawiła nas za to powtórka drugiego rzutu karnego dla Atleti. Joao Felix zamienił drugie wapno na gola pewnym strzałem przy słupku, ale kamera zza bramki pokazała wspomnianego Trippiera przechadzającego się przed polem karnym. Nie patrzył na strzał, odwrócił się tyłkiem do bramki, zareagował dopiero na ryk całego stadionu.
Atletico robiło z rywalem co chciało. Rosjanie bronili się dwiema ciasno zbitymi liniami piłkarzy, ale gospodarze i tak znajdowali przestrzenie między tymi zasiekami. Imponująco wyglądał Partey, którego pewnie niektórzy zdążyli zaklasyfikować jako siermiężną “szóstkę” od zadań specjalnych typu “przetnij, oddaj do najbliższego”. Ale gość na przestrzeni ostatnich miesięcy zrobił kolosalny postęp. Dużo widzi, wiele potrafi z piłką przy nodze, jest niesamowicie silny, dynamiczny, dobrze walczy o górne piłki. Wcale się nie zdziwimy, jeśli to on będzie bohaterem kolejnego wielkiego transferu Atletico – tacy goście są po prostu bardzo pożądani w klubach ze ścisłego topu. A potentaci chętnie rzucą na sprawdzonego w bojach pomocnika nawet i osiemdziesiąt baniek euro.
Popis umiejętności Parteya zobaczyliśmy przy nieuznanym golu Moraty. Hiszpan był na minimalnym spalonym, ale warto było obejrzeć ten mecz choćby dla tej akcji – pomocnik Atleti nie bawił się w rozgrywanie w boczne strefy, po prostu posłał wcinkę nad kilka rywalami do Koke, ten zgrał piłkę głową za siebie do Moraty, który ładnie to wszystko wykończył. Gol jak z podręcznika – szkoda, że po wideoweryfikacji nieuznany.
W drugiej połowie obraz meczu zmienił sobie dopiero w ostatnich minutach, gdy gospodarze mieli już wszystko pod kontrolą i pozwolili graczom Lokomotiwu na pocieszenie się piłką. A kontrolę wyniku uzyskali dzięki pięknemu trafieniu Felipe – wrzutka z prawej flanki, zgrabne złożenie się do woleja (przez stopera!), bomba z bliższego słupka i pozamiatane.
Co o Polakach? Rybus jakoś paskudnie nie był objeżdżany, oddał jedyny celny strzał moskwian w tym meczu, zablokował dwa uderzenia Atletico. Na tle bryndzy w obronie gości wyglądał poprawnie. Krychowiak z kolei mógł się poczuć jak siatka w meczu tenisowym, bo piłka fruwała głównie nad nim. W końcówce dopiero mógł ją przytrzymać przez chwilę przy nodze. Trudno naszych rodaków za coś winić w tym meczu – źle nie wyglądali na tle swojego zespołu, ale Atletico grało dzisiaj w innej lidze.
W grupie D zatem bez niespodzianek – Juventus wychodzi z pierwszego miejsca, Atletico z drugiego, Bayer zagra w Lidze Europy, a Lokomotiw ma wolne wtorki, środy i czwartki na wiosnę. Włosi rozpykali na wyjeździe Leverkusen 2:0 po trafieniach Ronaldo i Higuaina. Aha, Portugalczyk sieknął dziś 128. gola w Lidze Mistrzów. Sto. Dwudziestego. Ósmego.
Atletico Madryt – Lokomotiw Moskwa 2:0
Joao Felix (17.), Felipe (54.)
Bayer Leverkusen – Juventus Turyn 0:2
Cristiano Ronaldo (75.), Gonzalo Higuain (90.)
fot. NewsPix