Zmieniają się reguły europejskich kwalifikacji do mistrzostw świata w 2022 roku. Wiadomości są dwie, jedną odczytujemy jako umiarkowanie dobrą, drugą jako umiarkowanie złą. Naszym zdaniem fajną zmianą jest odejście od klasyfikacji drugich miejsc, która w dość mocny sposób gmatwała reguły, no i zostawiała na lodzie jednego z wiceliderów. Niestety, umiarkowanie zła wiadomość jest taka, że podobnie jak przy eliminacjach do Euro 2020 – będziemy korzystać z Ligi Narodów, ścieżek barażowych i repasaży z udziałem drużyny przyjaciół Jarka Jakimowicza.
Wybaczcie, że ciągle odwołujemy się do tej idei “repasaży z udziałem drużyny przyjaciół Jarka Jakimowicza”, ale to jest wyjątkowo charakterystyczna cecha turniejów w innych dyscyplinach sportowych. Najmocniej kojarzy się oczywiście z siatkówką, gdzie są dwie fazy grupowe, potem jakieś układanie wyników, by jak najkorzystniej wylądować na drabince pucharowej, nie wytłumaczymy wam tego dokładnie, bo zawsze pękała nam głowa, gdy trzeba było liczyć stosunek setów.
Piłka raczej była od tego wolna. Szczytem udziwnień były play-offy w Championship, gdzie trzecia drużyna grała z szóstą o możliwość starcia w finale ze zwycięzcą meczu drużyn czwartej z piątą. Legendarny format: grupa z czterema zespołami, dwa grają dalej to tak klasyczny zestaw jak schabowy i Familiada.
Dziś, w przededniu baraży na ścieżkach A, B, C i D, które wyłonią ostatnich finalistów Euro 2020 (na którym dość łatwo będzie o awans z trzeciego miejsca w grupie…) już wiemy – władze piłki rozsmakowały się w tego typu rozwiązaniach na dobre i tak już pewnie będą rozwiązywały większość wątpliwości w najbliższych sezonach.
W skrócie: na mundial w Katarze pojedzie 13 drużyn, tak jak i w 2018 roku (czternastą europejską ekipą była Rosja). Zmianą na korzyść jest jasna reguła kwalifikacji aż dziesięciu zespołów – to będą po prostu zwycięzcy każdej z dziesięciu grup. Gorzej będzie z doborem ostatniej trójki.
Powstaną bowiem trzy specjalne ścieżki barażowe, na każdej do rywalizacji staną cztery drużyny. Dziesięć z nich będą stanowić wiceliderzy grup eliminacyjnych, dwie ostatnie zostaną wyłonione poprzez Ligę Narodów. Tak, tak, to oznacza dobrze już znane kombinacje, dzięki którym szansę na Euro 2020 zachował nawet Izrael. Na każdej ścieżce odbędą się trzy mecze: dwa półfinałowe oraz finał, bez rewanżowych spotkań. Emocji będzie sporo, to prawda, ale po raz kolejny w eliminacjach dojdzie do sytuacji, w których niektóre zespoły niemal na wejściu będą miały zapewniony udział przynajmniej w barażach.
Z jednej strony fajnie, że ta Liga Narodów znów ma jakąś realną stawkę. Zwłaszcza, że w klasyfikacji drugich miejsc będzie zapewne sporo mocnych zespołów, przez co ścieżki barażowe nie będą należały do łatwych. Z drugiej? Raz jeszcze komplikuje się to, co wydawało się bardzo, bardzo proste. Rozumiemy, że reprezentacji przybywa, w UEFA są już Gibraltar i Kosowo, a pewnie w kolejnych latach będzie coraz więcej tego typu “młodych” państw. Ale te ścieżki, losowania, po których w większości grup nadal nie znamy kompletu zespołów, dość kuriozalne rozwiązania w poszczególnych grupach – to wszystko zaczyna coraz mocniej odchodzić od prostoty, którą przecież w futbolu wszyscy kochają najmocniej.
Trzeba jednak dodać, że przy całym tym narzekaniu mamy jeden duży powód do uśmiechu. Nie udało się poszerzyć turnieju do 48 drużyn, co oznacza, że w Katarze faktycznie zmierzy się światowa elita. Utrzymanie też wąskiej grupy europejskich reprezentacji – zaledwie 13! – sprawi, że eliminacje naprawdę będą emocjonujące, w przeciwieństwie do raczej pozbawionych dramaturgii kwalifikacji do Euro 2020.
Jak w tym wszystkim wypada Polska? Cóż, najistotniejsza wydaje się liczba grup. Dziesięć oznacza, że pierwszy koszyk będzie zawierał dziesięć ekip. Byłoby przecudownie tak poprowadzić najbliższe miesiące, by znaleźć się w tej dziesiątce. Dobrą informacją wydaje się też utrzymanie w Dywizji A w Lidze Narodów, co oznacza, że istnieje pewne prawdopodobieństwo dostania się do baraży pomimo zajęcia np. trzeciego miejsca w grupie. Gorzej, że na ten moment najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada bęcki w Lidze Narodów, a potem twardą walkę o drugie miejsce w grupie i przywilej grania w barażach.
Wówczas najlepiej odwiedzić Jasną Górę i się solidnie pomodlić.
Fot.FotoPyK