Kapitalne widowisko obejrzała ta nieliczna grupa widzów, która zdecydowała się spędzić mroźny grudniowy wieczór na stadionie Lechii Gdańsk. Warto tutaj dodać: która zdecydowała się tak spędzić wieczór i nie pomknęła do domu w przerwie, gdy wydawało się, że lechiści są już zgubieni. Dwa gole dla gości, kiepska gra w ofensywie, fatalna skuteczność Flavio Paixao, świetnie dysponowani skrzydłowi Zagłębia – wydawało się, że po 45 minutach można z czystym sumieniem opuścić obiekt, nic dobrego dla biało-zielonych już się tutaj nie stanie.
No a potem boisko opuścił Lubomir Guldan.
Bądźmy precyzyjni – Maciej Dąbrowski raczej tutaj niczego nie zepsuł, nie był zamieszany w stracone bramki, nie popełnił żadnego kardynalnego błędu. Ale przecież jak inaczej wytłumaczyć, że tak spokojna, stabilna i pewna obrona w składzie Czerwiński, Guldan, Kopacz, Oko zamieniła się w prawdziwą mobilną katastrofę, gdy za Guldana na murawie pojawił się Dąbrowski? Od zejścia kapitana wszystko się posypało, zwłaszcza po lewej stronie boiska. Haraslin, przed przerwą kasowany jeszcze zanim zdążył się rozpędzić, tym razem hasał jak po autostradzie. Fila, który przed przerwą zupełnie się nie wyróżniał, zmontował w pojedynkę akcję przed karnym na 3:2. Slisz, który w pierwszej połowie bardzo przytomnie rozgrywał i napędził atak przy bramce Ziveca, po przerwie podawał do rywali, w tym raz w taki sposób, że Paixao nieomal strzelił z połowy boiska.
Najgorzej zmiana Guldan-Dąbrowski wpłynęła na Damiana Oko. To na jego stronie miały miejsce wszystkie trzy kluczowe sytuacje. Przed strzałem Makowskiego to pod jego nosem szarżował sobie Haraslin i zdołał bez trudu wystawić piłkę na przedpole. Przy bramce samego Haraslina, Oko odbił się od niego w zagadkowy sposób i właściwie sprezentował lechistom remis w ładnie zapakowanym pudełeczku. Tylko przy karnym w dziele samozniszczenia wyręczył go Bohar, choć mamy też wrażenie, że nieco pomocny był tu Tomasz Musiał. Kontakt? Oczywiście, był. Noga zakroczna (tak to się chyba nazywa?) Bohara uderzyła w stopę Fili. Ale czy to był faul? Czy to dotknięcie mogło spowodować upadek? Sędzia po konsultacji z VAR-em zdecydował, że trzeba wskazać na jedenasty metr, z którego wynik meczu ustalił Paixao.
Cała ta połówka była dla Zagłębia katastrofalna. Wyróżniający się przed przerwą skrzydłowi, którzy zdobyli dwie bramki po pięknych strzałach (zwłaszcza ten rogal Ziveca, ale i bilardowe uderzenie Bohara nie było brzydkie) po przerwie wyróżnili się kolejno czerwoną kartką oraz sprokurowaniem karnego. Zresztą, przy tej czerwonej kartce było najpełniej widać zmianę jakości gry pomiędzy połówkami. Przed przerwą Zivec przyjmował najtrudniejsze piłki, nawijał sobie obrońców bez trudu, po czym ładował po narożnikach bramki Alomerovicia. W akcji, która zakończyła jego udział w meczu, wykonał wprawdzie niezły zwód, ale potem futbolówka mu odskoczyła, a on sam próbował ratować sytuację ostrym wejściem w nogi Makowskiego. Co prawda my chyba byśmy poprzestali na żółtej kartce, ale sędzia Musiał oglądał całość na ekranie i jesteśmy zmuszeni zaufać jego ocenie.
A przecież przed przerwą obraz był DOKŁADNIE odwrotny. Najlepszy dowód – setka Paixao po nieco przypadkowym podaniu Haraslina. Portugalczyk w ostatnich latach miewał mecze, gdy z tej jednej piłki byłby w stanie zmontować dwie bramki. Tymczasem tutaj uderzył prosto w bramkarza, zupełnie bez charakterystycznego dla siebie sprytu. To była sytuacja na 1:1, niedługo później Bohar podwyższył prowadzenie i wydawało się, że to koniec marzeń o Pucharze Polski. Po przerwie Paixao nie tylko wykorzystał rzut karny, ale przede wszystkim zagrał doskonałe ciasteczko na Haraslina – przerzut nad obrońcami, idealnie w tempo. Nie pomylimy się chyba, jeśli napiszemy, że to było kluczowe zagranie. Moment, gdy Zagłębiu ostatecznie podcięto skrzydła, podczas gdy gdański okręt rozwinął w pełni żagle. Trzeci gol był już konsekwencją tego naporu z pierwszych minut po przerwie.
Jakże boleśnie pomylili się ci, którzy już pogrzebali Lechię Gdańsk. Teorie są dwie – albo w przerwie piłkarze wymienili się koszulkami, albo Guldan ma taki wpływ na psychikę całego zespołu, że powinien dorabiać jako psycholog.
Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin 3:2 (0:2)
Makowski 53′, Haraslin 55′, Paixao 63′ – Zivec 26′ Bohar 43′
Fot.FotoPyK