Przykro się patrzy na to, co się dzieje dziś w Wiśle. Widzimy, że po atmosferze wiślackiego zrywu ciągnącego za sobą datki z całej Polski zostało już niewiele. Nadal grupa rekonstrukcyjna próbuje stawiać klub na nogi, ale jednocześnie klub ma otwartych tyle frontów wojennych, że aż trudno połapać się z kim i o co wojuje. Z kasą jest krucho, a jeszcze bardziej krucho jest z punktami w tabeli. A pamiętajmy o zapowiedzi prezesa Obidzińskiego – spadek oznacza zgaszenie światła przy Reymonta.
Szukamy zatem światełek w tunelu dla Białej Gwiazdy i pytamy sami siebie – co może sprawić, że Wisła dźwignie się na nogi? I mamy tu na myśli wyłącznie kwestie sportowe.
1. Efekt nowej miotły
Sami często piszemy, ze ten cały efekt nowej miotły to bujda i najczęściej jest on pokłosiem tego, że trenera zwalnia się w kryzysie, z którego i tak by wyszedł. Przychodzi nowy szkoleniowiec, drużyna z dołka wychodzi (i tak by wyszła z tym starym), nowa miotła działa, tabela formy na Livescorze pokazuje kilka zielonych kwadracików i w klubie odtrąbia się sukces, wszyscy zadowoleni. Natomiast w przypadku Wisły może zadziałać długofalowa zmiana. Przynajmniej na to przy Reymonta liczą.
Wiele dobrego słyszeliśmy o Arturze Skowronku. Nie ma przypadku w tym, że Zagłębie Lubin poważnie rozważało jego kandydaturę przed zatrudnieniem Martina Seveli i nie ma przypadku w tym, że były szkoleniowiec Stali Mielec był wymieniany wśród kandydatów przy właściwie każdej zmianie trenera w bieżącym sezonie. Trochę popytaliśmy, trochę podzwoniliśmy i wychodzi na to, że to już nie ten Skowronek, który brutalnie sparzył się chociażby na pracy w Szczecinie.
Najpoważniejszy argument za tym, że po passie siedmiu oklepów z rzędu gdzieś na horyzoncie pojawią się pierwsze promienie słońca, to właśnie zmiana trenera. Bodziec, odświeżenie atmosfery w szatni, uchylenie tego okna i złapanie kilku haustów świeżego powietrza – to efekt krótkotrwały. Ale coś nam podpowiada, że w Skowronka warto wierzyć.
2. Brożek i Błaszczykowski się nie rozsypią
Mamy nieodparte wrażenie, że jednym z błędów budowania kadry Wisły było oparcie się na piłkarzach relatywnie starych i podatnych na urazy. Wiemy, że nie bardzo były pieniądze na wyławianie młodych perełek i też nie było argumentów w przekonywaniu zagranicznych diamencików do ulokowania się w Krakowie. Natomiast fakty są takie, że Białą Gwiazdę ciągnąć za uszy mieli 36-letni Paweł Brożek i 33-letni Jakub Błaszczykowski.
I dopóki zdrowy był Brożek, to strzelał gole. Gdy zdrowy i w formie był Błaszczykowski, to wyglądał jak Pan Piłkarz. Sęk w tym, że z tą dwójką trzeba obchodzić się jak z jajkiem. Lata nie te, kolana czasami skrzypią, mięśnie nie regenerują się już tak jak dekadę temu. Jeśli obaj mogą grać, to wiślacy zyskują dwa poważne działa w ofensywie. W kontekście Kuby przed oczami mamy ten mecz z ŁKS-em, gdy każda jego wrzutka była wypieszczona na cycuś-glancuś. Mamy przed oczami statystyki Brożka, który w pierwszych siedmiu kolejkach wyglądał jak młody Bóg.
Chuchać i dmuchać na tych dwóch dżentelmenów, to może ten atak nie będzie wyglądał tak żenująco jak w kilku ostatnich meczach.
3. Kambodżański książę zainwestuje w klub hajs poprzez szwedzkiego odpowiednika chudego Hulka Hogana
3. Zimą uda się wreszcie trafić z transferami
Wisła ma odłożoną pewną sumę pieniędzy na zimowe transfery. Piotr Obidziński w Stanie Futbolu mówił o około 30% budżetu transferowego, które klub w razie problemów będzie chciał uruchomić w tym najbliższym oknie transferowym. Skoro temat transferu Lazara Markovicia był realny i klub mógł płacić mu nawet 20 tysięcy euro miesięcznie, to oznacza, że potencjalny kozak jest w zasięgu finansowym wiślaków.
Wszystko sprowadza się jednak do tego, by te potencjalne ruchy nie były tak fatalne jak te, które dopięto latem. Chuca, Janicki, Jean Carlos Silva – strzały w płot. Mak czy Niepsuj jeszcze wyglądają solidnie, choć spójrzmy też prawdzie w oczy – jeśli skrzydłowy z golem i trzema asystami wygląda solidnie, to mówimy tu o naprawdę nisko zawieszonej poprzeczce. Obawiamy się trochę, że Wisła w akcie desperacji wrzuci hajs do kominka, odpali zapałkę i ostatnie rezerwy pójdą z dymem.
[etoto league=”pol”]
A klasowych grajków potrzeba tam na gwałt i to na niemal każdej pozycji. Przydałby się skrzydłowy, potrzeba też stopera z krwi i kości, środek pola wymaga wzmocnień, nadałby się ktoś będący realną alternatywą dla Brożka…
4. Powrót do formy Bashy i Savicevicia
Z całym szacunkiem do Drzazgi – wobec niego nie mieliśmy żadnych oczekiwań. Niech się nie obrazi ten zaciąg Carlosów i Silvów – ale zbyt długo oglądamy Ekstraklasę, by nie wiedzieć czym się kończy wyciąganie takich grajków. Po nich nie spodziewaliśmy się zbyt wiele. Natomiast Vukana Savicevicia i Vullenta Bashę znaliśmy i ich obecna forma to jedno z największych rozczarowań ligi.
Basha zagrał w tym sezonie tylko siedem razy i ani razu (!) nie utrzymał oceny wyjściowej, co w konsekwencji daje mu żenującą średnią 3,86 na mecz. A mówimy tu o zawodniku, którego jeszcze w zeszłym sezonie rozważalibyśmy całkiem wysoko w plebiscycie na najlepszą “szóstkę” ligi. Dzisiaj obok takiego Janusza Gola to nawet głupio mu stawać.
Savicević jeszcze kilka miesięcy temu miał momenty olśniewająca. Wiecie o co chodzi – patrzysz na jakieś pojedyncze zagranie piłkarza i myślisz sobie “cholera, ale to było wymyślne, gdyby był w tym wszystkim tylko regularniejszy. Mieliśmy takie wrażenie, że to najlepiej grający piętą piłkarz w lidze. Aż przyszedł ten sezon i Savicević wygląda jak skrzyżowanie Mihaia Raduta z Jakubem Griciem. Przydarzył mu się jeden świetny mecz z ŁKS-em, ale wtedy dobrze wyglądali wszyscy wiślacy. A później totalny zjazd i w naszych notach wyglądało to tak – 4, 4, 2, 3, 2, 3. Półmetek sezonu, jeden gol, dwie asysty, jedno kluczowe podanie. Z czego ponad połowa nabita w tamtym rzeczonym meczu u siebie z łodzianami. Dupy nie urywa.
5. Inni będą gorsi
Jakkolwiek źle to brzmi, to czasami w Ekstraklasie jest tak, że najwięcej ugrywasz na słabości rywali. A Wisła ma to szczęście, że inni wyglądają równie źle. Trzeba tylko znaleźć trzech innych kandydatów, którzy w swojej beznadziejności przebiją Białą Gwiazdę. Na pewno ochotnika widzimy w beniaminku z Łodzi. Na pewno mocny akces do wyścigu po spadek upatrywać trzeba w Koronie Kielce. W walce o bilety do Niepołomic czy Głogowa liczyć się będzie też Arka Gdynia. Pewnie mniej realnie, ale trzeba też brać pod uwagę Górnika Zabrze.
W idealnym świecie dla Wisły PZPN nie dopuściłby też do kolejnego sezonu Rakowa Częstochowa ze względów infrastrukturalnych. Ale jeśli Komisja Ligi byłaby taka surowa i hop do przodu, to obawiamy się, że i na wiślaków coś by się znalazło. Niemniej załóżmy, że w Krakowie mają farta i oni licencję dostają, Raków nie i do spadku trzeba znaleźć dwie słabsze ekipy. Czy widzimy dzisiaj dwa zespoły słabsze od Wisły? W tym konkretnym momencie widzimy równie kiepski ŁKS. “A to już połowa sukcesu” – powie optymista.