Aż siedmiu naszych reprezentantów dostało od nas notę powyżej wyjściowej, co naprawdę rzadko się zdarza. Są też jednak rozczarowania, a jeden zawodnik odstawał tak wyraźnie, że musi to dać do myślenia Jerzemu Brzęczkowi. Szkoda, że chwalić możemy głównie za pierwszą połowę, ale dobra – nie będziemy aż tak mocno narzekać. Noty tradycyjnie w skali 1-10, wyjściówka to 5.
Wojciech Szczęsny (6) – W drugiej połowie dwa razy uratował nas przed stratą gola, przy strzale Zahaviego naprawdę musiał się wysilić. Do tego zachowywał czujność na przedpolu. Przy straconym golu trudno mieć do niego pretensje, zawalili inni.
Tomasz Kędziora (6) – Bardzo dobra pierwsza połowa. Bez zarzutu w defensywie, odważnie w ofensywie, czego kulminacją było stworzenie sytuacji sam na sam Szymańskiemu. Po zmianie stron już bardziej wycofany, ale nadal jego bok okazywał rywalom znacznie mniej uprzejmości niż drugi. W jakimś stopniu zamieszany w bramkę Daboura, co lekko psuje ogólne pozytywne wrażenie.
Kamil Glik (5) – Mniej pewny niż Bednarek. Sporo fauli, zwłaszcza na początku. Nerwowy przy wyprowadzeniu piłki, raz w ten sposób stracił przed naszym polem karnym, na szczęście nie powstało z tego żadne zagrożenie. Chyba w największym stopniu do niego można mieć pretensje za brak krycia przy bramce rywali. W międzyczasie Glik swoje robił, górował w powietrzu, ale kilka momentów słabości potwierdziło, że nie jest w najwyższej formie.
Jan Bednarek (6) – Sprawiał korzystniejsze wrażenie niż jego partner ze środka obrony. Miał przypadkowy, ale jednak udział w golu na 1:0. Dobrze się ustawiał, potrafił też wykazać się opanowaniem w rozegraniu, czego przykład dał w 37. minucie, gdy długo spadającą piłkę przyjął na klatkę piersiową i spokojnie ją rozegrał. W drugiej połowie stanął na linii dość groźnego strzału sprzed pola karnego. W straconego gola trochę zamieszany, piłka została przez niego podbita i dlatego trafiła do Daboura, ale sporo tu przypadku.
Arkadiusz Reca (4) – Znów lekki zawód, jeszcze nas w reprezentacji nie oczarował, mimo że ma już za sobą kryzys w karierze klubowej. Izrael w drugiej odsłonie atakował głównie jego stroną, raz Reca popełnił poważny błąd i to po nim gospodarze stworzyli sobie pierwszą sytuację. To też od jego nierozsądnego wyrzutu z autu w strefę środkową doszło do przechwytu, po którym Szczęsny musiał się mocno wysilić za sprawą Zahaviego. Z przodu na początku starał się być aktywny, ale w przeciwieństwie do akcji Kędziory – nic z tego nie wynikało.
Przemysław Frankowski (2) – Sorry, Przemek, ale to co prezentowałeś po przerwie to był jakiś żart, gorsza od ciebie była jedynie izraelska ochrona. W pewnym momencie nie nadążaliśmy już z liczeniem niedokładnych podań. Praktycznie same złe decyzje, piłka ciągle lądowała pod nogami Izraelczyków. W pierwszej połowie Frankowski również odstawał od kolegów z ofensywy, poza jednym niecelnym strzałem na początku, nie uczestniczył w żadnej z najgroźniejszych akcji. Kilka tygodni bez grania po zakończonym sezonie MLS najwyraźniej robi swoje.
Krystian Bielik (6) – Kilka razy bujnął się w swoim stylu, przejmując piłkę na naszej połowie i mijając jednego czy drugiego rywala, co napędzało polskie ataki. Modelowy przykład to rajd z 23. minuty początkujący akcję, po której zablokowany został Piątek. No i to jego strzał plecami w słupek dobijał potem napastnik Milanu. W defensywie nie było źle, parę przytomnych odbiorów zarejestrowaliśmy, choć z upływem czasu zdarzyło mu się też kilka razy spóźnić w defensywie. Ogólnie jednak duży postęp w porównaniu do występu przeciwko Austrii.
Grzegorz Krychowiak (7) – Był tam, gdzie być powinien dając nam prowadzenie. Król środka pola przez większość meczu, także w elemencie zaczepnym (trzy kluczowe podania). Adam Nawałka mógłby jego grę skomentować jednym ze swoich ulubionych powiedzeń, którego się zapewne domyślacie. Widać, że Krycha po prostu ciągle jest w gazie. Oby jak najdłużej.
Piotr Zieliński (6) – Dość wyraźnie spuścił z tonu po zmianie stron, choć zaczął wtedy od rzutu rożnego dającego podwyższenie prowadzenia. Wcześniej jednak wszędzie było go pełno, każda nasza akcja przechodziła przez niego (sześć kluczowych podań!). Miałby dwie asysty, gdyby z posłanych przez niego piłek skorzystali Piątek i Szymański. Samemu powinien strzelić przynajmniej jednego gola, myślimy zwłaszcza o tym rzucie wolnym pośrednim. Oddał jeszcze dwa bardzo groźne strzały, lecz nic nie wpadło. Więcej takiego Zielińskiego jak w pierwszej połowie, a wszyscy będą zadowoleni, nawet Jurek Mordel.
Sebastian Szymański (6) – Podobnie jak Zieliński, do przerwy szalał. Ktoś niezorientowany nie mógłby wpaść na to, że wciąż mowa o żółtodziobie. Po jego rzucie rożnym strzeliliśmy pierwszego gola, wypracował też sytuacje Frankowskiemu i Zielińskiemu. Na minus niewykorzystanie dwóch bardzo dobrych okazji, mógł nam znacznie szybciej zapewnić spokój. Po jego zejściu, z przodu staliśmy się znacznie mniej groźni.
Krzysztof Piątek (5) – Niezbyt obiecujący początek. Biegał, uczestniczył w pressingu, ale był mało przydatny w grze kombinacyjnej, na którą często sobie pozwalaliśmy. Zmarnował dobrą sytuację po podaniu Zielińskiego, został zablokowany. Potem się jednak rozkręcił. Potrafił napędzić akcję fajnym zagraniem piętą do Zielińskiego czy wygrać fizyczne starcie przy linii bocznej. No i zrobił co do niego należało dobijając strzał Bielika. Mógł schodzić z boiska z podniesioną głową.
Robert Lewandowski (4) – Co by nie mówić, po jego pojawieniu się na boisku w ofensywie siedliśmy. Większa w tym wina kolegów, którzy nie potrafili mu celnie odegrać piłki – na czele z Frankowskim – ale już w doliczonym czasie w jednej akcji „Lewy” miał dwie szanse, żeby wpisać się na listę strzelców. Tym razem nie wpadło, piłkarski świat w szoku.
Mateusz Klich (bez oceny) – Ładnie poklepał z rozpędzonym Frankowskim, który później oczywiście wszystko zepsuł.
Dominik Furman (bez oceny) – Zapamiętaliśmy jeden odbiór w środku pola i kilka prostych podań.
Fot. FotoPyK