Reklama

Jakub Wrąbel przypomniał o swoim istnieniu. Niestety…

redakcja

Autor:redakcja

04 listopada 2019, 20:52 • 3 min czytania 0 komentarzy

Thomas Daehne, jak pewnie wiecie, nie jest naszym faworytem. A mówiąc trochę bardziej dosadnie, uważamy, że to bardzo przeciętny bramkarz i coś nas w środku skręca, gdy słyszymy, że dobrze gra nogami, bo w tej robocie ważniejsze powinno być jednak to, co robi innymi kończynami. Dlatego nie sposób nie zauważyć, że Wisła Płock dokonała nie lada sztuki – dobrała sobie takich bramkarzy, że przy nich nawet ten niemiecki przeciętniak wygląda jak kuzyn i kompan od treningów Marca-Andre ter Stegena. 

Jakub Wrąbel przypomniał o swoim istnieniu. Niestety…

Celowo nie napisaliśmy, że Manuela Neuera, bo przecież do bramkarza Bayernu Monachium swego czasu porównywano Jakuba Wrąbla. Oto materiał dowodowy.

Zrzut ekranu 2019-11-04 o 20.02.19

No więc polski Neuer Wrąbel zastępował w dzisiejszym meczu ze Śląskiem Thomasa Daehne, który wypadł ze względu na uraz, no i nie spisał się lepiej niż Bartłomiej Żynel, który bronił zamiast Niemca na początku sezonu. Tamten zapadł nam w pamięci tylko dlatego, że w trakcie dwóch meczów sprokurował dwa rzuty karne, a były golkiper Śląska wyglądał dziś tak, jakby zapomniał, że już nie gra dla ekipy z Wrocławia.

Już przy pierwszym golu dla gospodarzy mieliśmy wątpliwości co do jego zachowania. Jasne, głównie zawalił Furman, który wyłożył piłkę Mączyńskiemu przed polem karnym, ale naszym zdaniem bramkarz Wisły zdecydowanie pośpieszył się ze wznowieniem gry i postawił kapitana swojej drużyny w niekoniecznie łatwym położeniu.

Reklama

Drugiego gola – po akcji Golli i strzale Picha – dostał w krótki róg, ale akurat to był strzał z bliższej odległości.

Prawdziwym pokazem partactwa była dopiero trzecia bramka, gdy Wrąblowi przy przyjęciu prosta piłka odskoczyła na kilka metrów, po czym golkiper… nie zorientował się, że należałoby szybko ją opanować, gdyż z prostego błędu technicznego może skorzystać jeden z jego przeciwników. Zreflektował się dopiero wtedy, gdy do piłki ruszył Płacheta, ale było już za późno – próba rozpaczliwego wślizgu skończyła się stratą na rzecz Chrapka, który minął bramkarza oraz obrońcę i trafił do pustaka.

Jezu, o czym ten chłop myślał? Przypomniały mu się śmieszne historyjki, które opowiadał sobie wraz z kolegami na ławce Śląska? Tak czy siak trzeba przyznać, że zjazd facet zaliczył ogromny. Jeszcze nieco ponad dwa lata temu był jedynką młodzieżówki na organizowanym u nas Euro, a następnie najpierw przegrał rywalizację o grę w Śląsku (ze Słowikiem), a teraz przegrywa w Wiśle Płock.

Nie bez przyczyny.

Ale żeby nie było – Wisła Płock, przed tą kolejką lider Ekstraklasy, nie przegrał dziś tylko przez swojego bramkarza. To był najsłabszy punkt układanki Sobolewskiego, ale zawiodła znacznie większa liczba graczy. Na czele z Dominikiem Furmanem, który dostał kolejne powołanie do kadry, ale grał dziś najgorsze zawody w sezonie. Trochę podratowała go ładna asysta przy honorowym trafieniu Michalskiego, ale na dokładkę w końcówce jeszcze powinien wylecieć z boiska z czerwoną kartką po brzydkim faulu. Naszym zdaniem niesłusznie oszczędził go sędzia.

Mający wielkie problemy z wygrywaniem Śląsk triumfuje po raz drugi z rzędu, choć nic wielkiego nie pokazał. Do lidera traci obecnie dwa punkty. Cała Ekstraklasa!

Reklama

screencapture-207-154-235-120-mecz-500-2019-11-04-20_29_18

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...