Reklama

Lista ofiar seryjnego pogromcy faworytów

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2019, 19:41 • 6 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj Błękitni Stargard pokonali pewnie Sandecję Nowy Sącz i po raz kolejny zameldowali się w 1/8 finału Pucharu Polski. Od ich awansu do II ligi, który zagwarantował występy w Pucharze Polski bez eliminacji wojewódzkich, Błękitni już ośmiokrotnie ucierali nosy faworytom. I choć ta historia nie zawsze miała wyłącznie słodki smak, to jednak podczas losowań większość klubów woli uniknąć niedawnego półfinalisty.

Lista ofiar seryjnego pogromcy faworytów

Kiedy, w jakich okolicznościach i w jaki sposób Błękitni temperowali zespoły z I ligi i Ekstraklasy? Powspominajmy, choć dla niektórych będą to z pewnością wspomnienia pełne bólu.

POGOŃ SIEDLCE

Pierwszym skalpem w tej historii jest początek jak dotąd najlepszej dla Błękitnych kampanii w sezonie 2014/15. Pogoń Siedlce wówczas była klubem I ligi, przygotowującym się do inauguracji rozgrywek. Ta zresztą wypadła bardzo okazale – siedlczanie wygrali 4:1 z Chojniczanką Chojnice, a jedną z bramek zdobył dobrze nam znany Daniel Ciechański, obecnie jeden z najlepszych piłkarzy w KTS-ie Weszło.

W Pucharze Polski „Ciechan” nie zagrał, ale może to i lepiej – już po godzinie gry Błękitni prowadzili 3:0, a ostatecznie wygrali 3:1. Nikt jeszcze wtedy nie sądził, że ten lot, rozpoczęty w ostatnich dniach lipca, skończy się dopiero wiosną.

Reklama

CHOJNICZANKA CHOJNICE

Chojniczanka do Stargardu wyruszyła podrażniona dwiema ligowymi porażkami, właśnie z Pogonią Siedlce oraz Zagłębiem Lubin, wówczas jeszcze I-ligowym. Nic dziwnego, że na mecz z Błękitnymi wybiegła dość mocna jedenastka, w której znaleźli się Wojciech Lisowski, Rafał Siemaszko, Piotr Kieruzel czy Andrzej Rybski. Błękitni wygrali 1:0, a wynik mógłby być jeszcze okazały, ale w 88. minucie zmarnowali rzut karny.

GKS TYCHY

Po pokonaniu Pogoni Siedlce i Chojniczanki, Błękitni trzasnęli jeszcze Gryf w Wejherowie, po czym przyjęli u siebie zespół GKS-u Tychy. Goście grali wówczas w środkowej części I ligi, choć aspiracje oczywiście już wtedy mieli wysokie. Abstrahując od tego, że sezon zakończył się spadkiem – wówczas, czyli w październiku, wydawało się, że drużyna z Górnego Śląska po prostu potrzebuje trochę czasu, by się zgrać i odpalić. Ich trenerem był Przemysław Cecherz, jeszcze uchodzący za nieco ekscentrycznego, ale utalentowanego. W składzie paru gości uchodzących za poziom górnej połowy I ligi. Wojciech Trochim na kierownicy, Kopczyk i Mączyński w obronie, z ławki wszedł Maciej Kowalczyk, który chwilę trochę ponad rok wcześniej wykręcił 22 gole w barwach Kolejarza Stróże. Wydawało się, że ta ekipa ma szansę spokojnie powalczyć w środku ligi, a z Błękitnymi wygrać na trzecim biegu. Niestety dla tyszan – z ligi spadli, już pod wodzą trenera Tomasza Hajty, natomiast w Pucharze Błękitni dosłownie wyszarpali awans.

Przegrywali 0:1. Przegrywali 1:2. Nie tylko zdołali dwukrotnie wyrównać, ale na 5 minut przed końcem wprowadzony w końcówce Bartłomiej Zdunek wprowadził Stargard do ćwierćfinału. Zdunek zresztą tym występem wskoczył na jakiś czas do pierwszego składu II-ligowca. Cecherz z kolei nie dotrwał na stanowisku nawet do końca października.

Reklama

CRACOVIA

Ach, klasyczny dwumecz. Po raz pierwszy Błękitni cyknęli klub z Ekstraklasy i po raz pierwszy zrobili to na wszystkich frontach. Boiskowy wszyscy pamiętają: 2:0 u siebie, 2:0 na wyjeździe, cztery do jaja, różnica klas. Ale różnica klas wyszła również na innych frontach. Najbardziej pamiętne były docinki Bartosza Kapustki, który według relacji piłkarzy Błękitnych miał im dogryzać z uwagi na zarobki (niezbyt mądre) oraz brak sukcesów (zupełnie niemądre, bo największym osiągnięciem Kapustki było wówczas sporadyczne trafianie prosto w piłkę). Najbardziej przytomnie odgryzł mu się już po meczu Robert Gajda, który w „Wyborczej” powiedział:

„Kapustka niech lepiej skupi się na treningach, by być lepszym piłkarzem. Zwłaszcza mówię tu o środowym treningu, który będzie miał, w czasie, gdy my będziemy grali w półfinale Pucharu Polski. Wówczas Cracovia będzie trenowała, bo na półfinał nie zasłużyła”.

Trochę buracko zachował się też klub wobec kibiców ze Stargardu. W ramach „zadośćuczynienia” doszło do drastycznej obniżki cen biletów na mecz w Krakowie. Obniżki, której nie odczuli fani gości, pomimo wyraźnych zaleceń PZPN-u, by wejściówki dla przyjezdnych kosztowały tyle, ile na „podobne sektory” gospodarzy. Błękitnym wówczas za bilet krzyknięto trzy dyszki, czyli nawet więcej, niż cena biletów dla Cracovii na mecz w Stargardzie. Błękitni za wszystkie mniejsze i większe afronty Pasów odgryźli się na murawie.

LECH POZNAŃ

Dwumeczu nie udało się rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale Błękitni przygodę pucharową w sezonie 2014/15 i tak zakończyli z przytupem. 3:1 na swoim terenie, potem szybko strzelony gol przy Bułgarskiej, doprowadzenie do dogrywki… II-ligowiec był naprawdę o pół kroku od Narodowego, a kibicowała mu prawie cała Polska, ujęta tą wyjątkową kampanią. Na finał zresztą PZPN przygotował specjalną pulę biletów dla bezsprzecznego bohatera tamtej edycji, a całość najlepiej podsumował ten film.

TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA

Kolejny sezon i kolejny ekstraklasowiec na rozkładzie. Błękitni po przejściu przez Gwardię Koszalin w fazie wstępnej, od razu trafili na zespół z krajowej elity. Niecieczanie pojechali na drugi koniec Polski trochę rezerwowym składem, ale czy to umniejsza zwycięstwo gospodarzy? Przecież i tak zagrali m.in. Babiarz, Sołdecki, Foszmańczyk czy Kupczak, wynik ratowali Pleva, Kędziora i Drozdowicz. Wszystko na nic – Błękitni znów potraktowali Puchar Polski priorytetowo, co w sumie najbardziej widoczne było podczas ich II-ligowych meczów, wówczas bardzo rozczarowujących.

W następnej fazie Błękitni zresztą znów pokazali się z dobrej strony – trafili na Zagłębie Lubin i dwa razy prowadzili, najpierw 1:0, potem 2:1. Ostatecznie przegrali 2:4, ale stało się to dopiero, gdy lubinianie wpuścili trzech podstawowych zawodników swojej ekstraklasowej drużyny, Papadopulosa, Janusa i Kubickiego. Zapewne plan był taki, by w Stargardzie się oszczędzać, tymczasem gola na 3:2 goście strzelili na niecały kwadrans przed końcem.

WISŁA KRAKÓW

Trzy sezony przerwy – dwukrotnie Błękitnych eliminowała Bytovia, za każdym razem wygrywając 2:1, za trzecim razem lepszy okazał się MKS Kluczbork. Błękitni jako drużyna pucharowa powrócili jednak w tym sezonie i od razu z grubej rury: pokonując 2:1 samą Wisłę Kraków. Wisłę, która nie była jeszcze w takim kryzysie jak obecnie, no i Wisłę, która wcale nie wyszła na mecz jakimiś głębokimi rezerwami. Jasne, nie wszyscy byli w pełni sił, Boguski z konieczności zagrał na prawej obronie, ale mimo wszystko – sami Basha, Wojtkowski, Mak, Savicević i Jean Carlos (wszyscy wzięli udział w meczu) powinni wystarczyć na mierzącego się z własnymi problemami (bilans w lidze 5-0-5) drugoligowca.

Jak już wiemy – nie wystarczyli.

SANDECJA NOWY SĄCZ

No i najświeższy skalp Błękitnych, czyli niedawny spadkowicz z Ekstraklasy, który jeszcze w ubiegłym sezonie ambitnie walczył o powrót do elity, odpuszczając trójkę Raków-ŁKS-Stal dopiero na samym finiszu ligi. W Stargardzie nic do powiedzenia, gładziutkie 0:3, a uwagę przykuwa kolejny gol Fadeckiego. Gość jest pucharowym zwierzakiem – w 16 meczach ma 6 goli i 3 asysty. Mało?

***

Pięć sezonów, osiem drużyn z wyższej ligi na rozkładzie. Ktokolwiek trafi na Błękitnych w 1/8 finału w tym sezonie, powinien mieć się na baczności. Szczególnie ostrożne powinny być ekipy z południa – nie trzeba orłów z geografii, by zauważyć, że na dalekiej podróży do Stargardu wyłożyła się przede wszystkim Małopolska – przerżnęli tam wszyscy czterej najsilniejsi przedstawiciele regionu.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...