W połowie września dotarł do nas niepokojący raport spod Szczecina – na jednym z meczów juniorskich, trener klubu Świt Skolwin zachęcał swojego podopiecznego do „przypierdolenia” rywalowi (dosłownie, krzyknął do dzieciaka: „przypierdol mu”). Całość oczywiście sama w sobie była dość bulwersująca, ale najbardziej uderzyła nas bezradność środowiska. I przed, i po publikacji artykułu spływały do nas głosy, że ów Guardiola ze Szczecina w podobny chamski i agresywny sposób postępował latami, a Wydział Dyscypliny Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej zawsze był dla niego wyjątkowo wyrozumiały.
Szczytem była informacja, którą przekazali nam działacze Gavii, klubu, który przyjmował Świt podczas owego spotkania.
– Dopytywaliśmy na Wydziale Dyscypliny, dlaczego w ogóle się tym nie zajęli, o co tutaj chodzi. Zagroziliśmy, że nagłośnimy sprawę, że tak tego nie zostawimy, że napiszemy o tym artykuł. W odpowiedzi usłyszeliśmy tylko: „to czekamy na artykuł” – mówią nam działacze Gavii.
Gavia udała się do nas, my napisaliśmy artykuł (DO PRZECZYTANIA TUTAJ) i… na miesiąc sprawa została zamknięta.
Kilkanaście dni temu zaczęliśmy sobie nawet porządkować raporty, które otrzymaliśmy w międzyczasie – między innymi o tym, że zawodnik, który otrzymał czerwoną kartkę w tym feralnym meczu… nie widniał w ogóle w meczowym protokole. O tym, że trener Świtu już wcześniej miewał odzywki odpowiednie raczej do wojskowej jednostki niż dziecięcego zespołu piłkarskiego. O tym, że skargi na jego zachowanie trafiały do Zachodniopomorskiego ZPN-u już w 2017 roku. Zanim jednak pozbieraliśmy te wszystkie relacje, wreszcie decyzję wydał Wydział Dyscypliny.
Na wczorajszym posiedzeniu powrócono raz jeszcze do meczu Gavii Choszczno ze Świtem Szczecin. Gdybyśmy byli złośliwi, zapytalibyśmy się: co takiego zmieniło się od posiedzenia, które odbyło się 11 września? Wówczas WD po zapoznaniu się z protokołem sędziowskim, w którym jasno stała relacja sędziego dotycząca żenującego zachowania trenera i kierownika Świtu, zasądził jedynie kary dla zawodników. Minęło półtora miesiąca i co? W protokole przybyło liter? Wideo stało się wyraźniejsze? Czy jednak faktycznie Wydział Dyscypliny czekał, aż sprawa zostanie opisana przez media i dopiero wówczas raczył spełnić swoje obowiązki?
Ale oczywiście złośliwi nie jesteśmy, dlatego docenimy naprawienie swojego błędu z września. Wydział Dyscypliny wymierzył dwie kary – dla trenera, który podburzał zawodnika do takich zachowań, zafundował roczny bezpłatny urlop w postaci 12-miesięcznej dyskwalifikacji. Identyczną karę otrzymał kierownik, którego zachowanie, w tym obrażanie sędziów, również znalazło się w pomeczowym protokole.
Jakie z tego płyną wnioski na przyszłość? Po pierwsze – naprawdę, nie warto przymykać oczu na takie rzeczy. Do profesjonalnej piłki przebije się promil juniorów, do dorosłego społeczeństwa przebiją się wszyscy. Dlatego równie ważne, jak wychowanie piłkarskie, jest dla tych dzieciaków po prostu wychowanie. Im szybciej odetnie się ich od wpływu takich trenerów, tym lepiej. Po drugie – nie warto odpuszczać. Nawet jeśli Wydziały Dyscypliny początkowo podchodzą beztrosko, nawet jeśli wydaje się, że to walka z wiatrakami – warto uderzyć z tematem wszędzie, nawet i do dziennikarzy, którzy – jak widać – czasem mogą jakieś procesy uruchomić, albo chociaż skatalizować.
Tak więc do dzieła, panowie. Czy to obrażanie sędziego, czy niegodne naszego szlachetnego sportu zachowania na ławce – warto z tym walczyć. Narzędzia do walki już mamy.