Reklama

Mertens przegonił Maradonę i wygrał Napoli mecz

redakcja

Autor:redakcja

23 października 2019, 23:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dries Mertens w panteonie piłkarskich sław nigdy nie będzie nawet w dziesięciu procentach tak poważany jak Diego Maradona. Słynny Argentyńczyk pewnie skrzywiłby się na samą próbę ich porównania. A jednak reprezentant Belgii od dziś przynajmniej w jednym będzie lepszy od Boskiego Diego: strzelił więcej goli dla Napoli. W meczu z Salzburgiem najpierw go dogonił, by potem prześcignąć i pozostać przy 116 bramkach. Do rekordzisty Marka Hamsika brakuje mu już zaledwie pięciu trafień. Przy obecnej formie – formalność. 

Mertens przegonił Maradonę i wygrał Napoli mecz

Mertens wygrał Napoli trudne spotkanie w Salzburgu. Najpierw wziął się za egzekucję – w pierwszej połowie zaskoczył Cicana Stankovica mocnym strzałem na bliższy słupek, a w drugiej idealnie zachował się, gdy piłka znalazła się pod jego nogami po zagraniu z prawej strony. Wtedy pokonywał już Brazylijczyka Carlosa. Stankovic musiał zejść, gdyż doznał kontuzji wracając do bramki po niecelnej próbie dalekiego lobu autorstwa… Mertensa. Bo kogóż by innego? To też Belg asystował przy zwycięskim golu wicemistrzów Włoch. Gospodarze nie nacieszyli się jeszcze z wyrównania, a już ponownie przegrywali. Ramalho poślizgnął się akurat w momencie przyjmowania przez Lorenzo Insigne podania Mertensa, nagle zrobiło się dużo miejsca i rezerwowy neapolitańczyków skwapliwie skorzystał z okazji.

Zaraz po golu Insigne podbiegł do Carlo Ancelottiego i porządnie go wyściskał. Ostatnio rozpisywano się o ich konflikcie, ten gest miał być symbolicznym pojednaniem.

Reklama

Drugim bohaterem w drużynie Ancelottiego został Alex Meret. Przed przerwą dwukrotnie wygrywał pojedynki z Erlingiem Hålandem, ale chyba najlepszą interwencją popisał się po uderzeniu Daki w dalszy róg. Gdyby nie jego parady, Salzburg schodziłby na naradę do szatni z wysokim prowadzeniem. Håland i tak swoje zrobił, strzelił dwa gole i jako pierwszy zawodnik w historii Ligi Mistrzów po swoich premierowych trzech meczach ma na koncie aż sześć trafień. Dziś bramki zdobył nawet trzy, jednak tej mogącej otworzyć wynik sędziowie słusznie mu nie uznali.

Salzburg po zmianie stron rozczarował, za to wcześniej chwilami znów prezentował porywający futbol, którym zaimponował w meczach z Genkiem i Liverpoolem. Brakuje jeszcze trochę dojrzałości, wyciśnięcia maksimum z okresów najlepszej gry, ale właśnie takie drużyny ze słabszych lig chcemy oglądać w Champions League.

W Napoli kamień z serca spadł Kevinowi Malcuitowi. Został ośmieszony w akcji dającej Austriakom rzut karny na 1:1. Hee Chan najpierw założył mu siateczkę, a później został przez niego powalony na ziemię, sędzia momentalnie wskazał na wapno. Francuz zrehabilitował się pół-asystą przy drugim golu Mertensa. Raczej chciał zagrywać do Hirvinga Lozano, był jednak spory rykoszet i piłka dotarła do Belga.

Co możemy powiedzieć o Polakach? Piotr Zieliński zaliczył pełny występ. Przed przerwą poruszał się wysoko, zdarzało się nawet, że w danej akcji zajmował pozycję „dziewiątki”. Ancelotti długo grał bez klasycznego napastnika, dopiero w końcowej fazie wpuścił Fernando Llorente, żeby porozbijał się z obrońcami i utrzymywał przy piłce. Arkadiusz Milik mimo dwóch goli w miniony weekend, murawy nie powąchał. Jednym udanym występem hierarchii w zespole nie wywrócił, musi walczyć. Odnośnie Zielińskiego, w pierwszej połowie było go mało, za to w drugiej, kiedy już cofnął się do środka, spisywał się nieźle. Potrafił kombinacyjnie pograć, celnie przerzucić, napędzić kontrę. Raz oddał mocny strzał sprzed pola karnego, lecz na jego drodze stanął Insigne. Generalnie żadnych fajerwerków, ale minimum przyzwoitości jest.

Napoli przewodzi w grupie z siedmioma punktami, choć dwa „oczka” stracone na Genku pewnie nadal bolą. Salzburg w Neapolu określi się, czy powalczy jeszcze o awans, czy pozostanie mu skupić się na zajęciu trzeciego miejsca, oznaczającego przedłużenie pucharowej przygody w Lidze Europy.

Salzburg – Napoli 2:3 (1:1)
Håland 40′ (k.), 72′ – Mertens 17′ 64′, Insigne 73′

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...