Nie ukrywamy, długo nie mogliśmy się do Patryka Klimali przekonać. Butny na każdym kroku, do niedawna typowy przykład szybkiej piłkarskiej sodówki, gdy więcej go widać poza boiskiem niż poza nim. Ale trzeba przyznać, że chłopak zaczyna się ogarniać i to w świetnym stylu. Napastnik Jagiellonii od kilku tygodni znajduje się w gazie (licząc U-21, szósty z rzędu występ z ofensywnym konkretem) i z każdym kolejnym meczem zdaje się jeszcze zwiększać prędkość – jak w swoim Mercedesie. Dziś reprezentant U-21 zaliczył podręcznikowy występ odnośnie szukania gry bez piłki i wykorzystywania wolnych przestrzeni.
Bo nie chodzi tylko o to, że Klimala strzelił Cracovii dwa gole. Jeszcze bardziej chodzi o to, w jaki sposób tego dokonał. Nie mówimy o żadnym dopełnianiu formalności, o jakichś szczęśliwych farfoclach. On te bramki wręcz wymusił. Pierwsza – świetnie zagranie Pospisila ze środka pola. Klimala zdemolował szybkościowo Dytiatjewa i ubiegł wychodzącego daleko poza pole karne Peskovicia, przerzucił nad nim piłkę i wpakował do pustej brameczki. W większości przypadków Pesković by zdążył, trafił jednak na tak dynamicznego rywala, że tym razem się przeliczył. W przerwie przed kamerami Canal+ swojego młodszego kolegę pochwalił Jakub Wójcicki, mówiąc, że znajduje się w kapitalnej dyspozycji fizycznej i coraz lepiej z niej korzysta. Widać to na każdym roku.
Drugi gol – Prikryl dobrze mu podał, ale to znów Klimala odwalił większość roboty. Będąc bez wsparcia zbiegł lekko do boku, znalazł sobie miejsce, a gdy już dostał piłkę, znakomicie huknął w bliższy róg pod poprzeczkę. Wiadomo, że bramkarz w pierwszej kolejności ma pilnować właśnie tej strefy, jednak wyjątkowo zbyt mocno byśmy się nie czepiali. Klimala uderzył naprawdę idealnie.
I cyk – pod poprzeczkę! Patryk Klimala w formie!#JAGCRA 3:2 pic.twitter.com/mgT1fUF9YB
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) October 19, 2019
I szkoda, że niedługo potem doznał lekkiego urazu i prawdopodobnie sam zasugerował zmianę. Za niego wszedł Bartosz Bida i też bidy nie było. Kolejny młodzieżowiec ze składu “Jagi” kilka razy mocno namieszał i miał kluczowy udział przy decydującym trafieniu. Asysty mu nie zaliczymy, rykoszet od Kamila Pestki był jednak dość znaczący, bez tego piłka nie znalazłaby się pod nogami Romanczuka, ale trener Mamrot ślepy nie jest, wkład w zwycięstwo na pewno doceni.
Mecz ten fajnie się zaczął, bo szybko dobrą sytuację po akcji Wójcickiego miał Imaz, a zaraz później padły dwa gole, ale wynik może być trochę mylący co do skali emocji. To nie była okazja za okazją, szarża za szarżą. Tak naprawdę bramki długo stanowiły przerywnik dla kolejnych starć w przed polem karnym i wybitych dośrodkowań. Dopiero w końcowej fazie zawodnicy częściej dochodzili do konkretnych szans, Mudrinski pewnie do teraz zastanawia się, jak mógł kopnąć tak wysoko nad poprzeczką.
Do pewnego momentu moglibyśmy nawet stwierdzić, że najciekawsze rzeczy dotyczyły wątków pobocznych. W przerwie odbył się jakiś konkurs, w którym po murawie biegano z workami węgla (?!). Jednemu z uczestników się on rozpruł i wzdłuż linii bocznej powstała czarna ścieżka. Druga połowa już wystartowała, a węgiel nadal się tam znajdował, więc trzeba było porządnie posprzątać, w czym pomagał nawet Michał Probierz. Kuriozalne sceny, brakowało jeszcze jakiejś kontuzji.
No ale potem Van Amersfoort, dotychczas bardzo mało widoczny, jednym zamachem położył na dupach Romaczuka z Arseniciem, a następnie znakomicie wypatrzył Rafę Lopesa, który nie zmarnował wysiłku kolegi. Portugalczyk koniec końców ma zaliczone dwa gole. Początkowo wydawało się, że dośrodkowanie Siplaka z rzutu wolnego bezpośrednio wpadło do siatki. Od razu odnieśliśmy jednak wrażenie, że Lopes musnął piłkę i tak też po weryfikacji uznała większość źródeł.
Tenże Siplak grubo ponad godzinę rozegrał na stoperze, bo z powodu kontuzji musiał zejść Dytiatjew. Sytuacja na środku obrony Cracovii nagle zrobiła się dramatyczna. Już wcześniej wypali Datković i Jablonsky, dlatego do składu wskoczył Helik i to na teraz jedyny zdrowy stoper “Pasów”.
Co oznacza wynik w Białymstoku? Jagiellonia zrewanżowała się krakowianom za niedawne odpadnięcie z Pucharu Polski, zrównała się z nimi punktami i przegoniła w tabeli. No i przy okazji oczywiście zakończyła się passa czterech ligowych meczów bez zwycięstwa. Jej przedłużenie oznaczałoby, że po raz sto dwudziesty piąty zaczęłyby się spekulacje na temat przyszłości Mamrota w tym klubie.
Fot. newspix.pl