Mecz z Huraganem II Wołomin w teorii miał być najtrudniejszym wyjazdem KTS-u Weszło w rundzie jesiennej sezonu 19/20. W końcu mierzyliśmy się z ekipą, która w sześciu pierwszych kolejkach zgarnęła piętnaście punktów. My w tym czasie zaliczyliśmy trzy wpadki, straciliśmy osiem oczek i pod żadnym pozorem nie mogliśmy mówić o miłym początku. Jednak dzisiaj zrobiliśmy istną demonstrację siły. Pokonaliśmy zespół z Wołomina aż 6:1.
Przed tym meczem było naprawdę dużo niewiadomych. Po pierwsze – w naszym zespole doszło do kilku przetasowań, większość z nich spowodowanych nieobecnościami. Kolejną niedogodnością okazała się nawierzchnia. Na ulicy Korsaka są dwa boiska. Jedno z nich z bardzo ładną i zadbaną naturalną murawą, drugie za to sztuczne oraz – co gorsza – płytkie. W skrócie – można odnieść wrażenie, że przez 90 minut biega się po betonie. Jeśli chodzi o skład to trzeba wspomnieć o debiutancie. Pierwsze spotkanie z literą „W” na piersi zanotował trzeci Kongijczyk, Daniel Boji, a tak mówił o nim Daniel Ciechański:
– Na początku warto wspomnieć o tym, że Daniel nie jest zawodnikiem ofensywnym, więc nie oczekujmy od niego bramek. Boji nominalnie gra na lewej obronie, z ogromnym potencjałem wydolnościowym, motorycznym i siłowym. Widać, że miał większą styczność z taktyką niż Fundambu i Otoka. Długo czeka na to spotkanie, chce się pokazać. Jest dobrze przygotowany i wytrzyma pełne 90 minut, więc jeżeli trenerzy dadzą mu szansę od początku spotkania, na pewno nie zawiedzie.
Pierwsza jedenastka KTS-u na to spotkanie była zaskoczeniem, dla niektórych pozytywnym:
Paweł Wysocki – Daniel Kokosiński, Aleksander Fogler, Maciej Joczys, Daniel Boji – Dominik Grzesiak, Łukasz Kominiak – Krzysztof Kondracki, Merveille Fundambu, Daniel Ciechański – Michał Madej
Na ławce zaczęli: Dominik Byszewski, Bartosz Januszewski, Grzegorz Zaleski, Mateusz Strzelecki, Michał Zdyb, Aristote Otoka, Daniel Anczarski
Pierwsze trzy minuty do zapomnienia. Mieliśmy rzut rożny, przeciwnik wybił futbolówkę i ruszyła kontra gospodarzy. Napastnik Huraganu uderzył w słupek i piłka odbiła się od niego tak niefortunnie, że trafiła w tył głowy Wysockiego i wpadła do bramki. To by było na tyle jeśli chodzi o negatywy. Każdą kolejną minutę oglądaliśmy z coraz większym bananem na twarzy. Wyrównaliśmy po zaledwie 120 sekundach. Daniel Ciechański wrzucił w punkt do Olka Foglera, który pewnie pokonał golkipera.
A potem zdarzył się prawdziwy cud. O Dominiku Grzesiaku mówiło się od dłuższego czasu, że to sobowtór Kevina De Bruyne, ale na razie tylko na treningach. Nadeszła ta wiekopomna chwila, kiedy wychowanek Górnika Wałbrzych załadował bramę życia. Wszyscy byliśmy w szoku, w końcu nikt z nas nie pamiętał choćby jednego takiego uderzenia. 25. metr, futbolówka na prawej stopie i cyk, pocisk ląduje w oknie. Genialne uderzenie.
Później wszystko wróciło do zeszłosezonowej normy. Pełna kontrola boiskowych poczynań. Jeżeli któryś z naszych rywali będzie chciał jutro pójść do sklepu, za nim podąży Maciek Joczys czy Olek Fogler. Z przodu też dawaliśmy radę i, prawdę mówiąc, 6:1 to zdecydowanie najniższy wymiar kary. W pierwszej połowie świetną okazję zmarnował Madej. Aż w końcu, w 36. minucie, Łukasz Kominiak został wycięty równo z trawą w szesnastce Huraganu i sędzia podyktował rzut karny dla KTS-u. Egzekwował go sam poszkodowany, bramkarz wyczuł róg, ale nie zdołał sparować tego strzału. 3:1 do przerwy było już wspaniałą zaliczką. Tym bardziej, że nie zamierzaliśmy zdejmować nogi z gazu.
W drugiej odsłonie obserwowaliśmy show Daniela Ciechańskiego. Najpierw odebrał doskonałe podanie od Dominika Grzesiaka i podcinką pokonał bramkarza Huraganu. Następnie w końcówce zapisał na swoje konto jeszcze dwie sztuki. Obie po strzale z prawej nogi. Przy tych trafieniach asystowali Mateusz Strzelecki oraz Bartosz Januszewski.
Obawialiśmy się tego meczu. Rywalizowanie z drugimi zespołami klubów ma ten minus, że zawsze mogą dokooptować chłopaków z „jedynki”. I takie też sygnały dochodziły do nas przed starciem z Huraganem. Tak czy inaczej zagraliśmy dzisiaj najlepszy mecz w tym sezonie, może i w roku. Nie zrobiła na nas wrażenia zmiana nawierzchni w ostatniej chwili. Przez 87 minut kontrolowaliśmy spotkanie. Zdobyliśmy sześć bramek na terenie wicelidera. Czy można chcieć czegoś więcej?
No i na sam koniec, ogromne brawa należą się debiutującemu Danielowi Boji’emu. Wierzcie nam lub nie, ale chłopak wypadł kapitalnie. Diabelsko szybki, niezła technika i bardzo ogarnia pod względem taktyki. Wjechał z buta do pierwszego składu.
Brawo panowie, za tydzień prosimy to samo z liderem!
Huragan Wołomin – KTS Weszło 1:6 (1:3)
Daniel Ciechański x3
Łukasz Kominiak
Dominik Grzesiak
Aleksander Fogler
fot. FotoPyk/400mm.pl