Reklama

ŁKS zezłomowany

redakcja

Autor:redakcja

21 września 2019, 18:26 • 4 min czytania 0 komentarzy

Bądźmy ze sobą wszyscy szczerzy: i wy, i my spodziewaliśmy się paździerza w starciu ŁKS-u z Arką. Z jednej strony drużyna, która nie dość, że nie potrafi strzelać, to jeszcze słabo broni, z drugiej ekipa, która może trafia częściej (choć znów bez rewelacji), ale za to broni jeszcze gorzej. No i na dokładkę stadion z jedną trybuną, przez co transmisja telewizyjna przypomina relację z benefisu jakiegoś czwartoligowego piłkarza, który coś pograł, ale teraz chce być jednak listonoszem. Zdecydowanie mieliśmy wszystkie przesłanki, by sobie palnąć w łeb.

ŁKS zezłomowany

I wtedy wchodzi ona, cudowna logika Ekstraklasy, która stwierdza: będzie co oglądać!

A może powinniśmy powiedzieć inaczej? Mianowicie, że ubrany cały na biało wszedł jednak Schirtladze, który miał dzisiaj prawdziwy dzień konia i to on w dużej mierze pociągnął Arkę do zwycięstwa. O przyzwoitych umiejętnościach Gruzina wiedzieliśmy już wcześniej, bo facet błysnął raz i dwa, ale jak w meczach z Cracovią i Górnikiem dawał pojedyncze wyładowania, tak dzisiaj przepuścił prawdziwą nawałnicę z piorunami.

Ktoś powie: panowie kochani, ale takie bramki, jakie on strzelił, czyli albo na pustą, albo z Malarzem na klęczkach, to każdy by trafił. Cóż, chcielibyśmy wierzyć, że przykładowy Serrarens dałby radę, natomiast mamy wątpliwości. Holender – patrząc na jego dotychczasowe dokonania – miałby pełne prawo nie trafić w bramkę lub znajdować się w innym miejscu, przykładowo na grzybach. A Gruzin i był w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, i nie tracił zimnej głowy.

Jednak tak naprawdę nie o bramki Schirtladze nam się tutaj rozchodzi, ponieważ sporą klasę pokazywał w sytuacjach, gdy to nie on zadawał ostateczny cios. Przyznajcie sami: podanie na 4:1 było cudowne. Wycyrklowane co do centymetra i jeszcze z odpowiednią siłą. Owszem, lepsza defensywa mogłaby to przeciąć, natomiast gorszy piłkarz by tak nie zagrał. Trzeba Gruzina docenić i tyle. A gol na 3:1? To przecież Schirtladze świetnie wypuścił Wawszczyka z boku boiska, ten podniósł głowę (to tak się da?), wypatrzył Nalepę, a pomocnik gdynian skończył sprawę z pola karnego.

Reklama

Jakkolwiek spojrzeć: właściwie wszystko, co dobre dla Arki albo zaczynało się na Gruzinie, albo na nim kończyło. Doceniamy markę i jakość Vejinovicia, natomiast on sam tego wszystkie nie dźwignie. Musi mieć wsparcie. Jeśli Schirtladze będzie równie przydatny w choćby co trzecim meczu, Arka może realnie myśleć o utrzymaniu.

Takich gdynian po prostu chce się oglądać. Zieliński zrezygnował ze skrzydeł, które przy wizycie na dnie Rowu Mariańskiego będą pukać od spodu i wykorzystał środek pola. Arka przecież z uporem maniaka sprowadzała ludzi do tej strefy boiska, podobno ofertę z Gdyni dostał każdy, kto kiedykolwiek przebiegał w tych okolicach murawy. No to trener stwierdził: dali mi takie klocki, to tak będę budował. Posłał do boju Busuladzicia, Vejinovicia, Nalepę, Budzińskiego i poza tym ostatnim, który wypadł blado, trzeba stwierdzić, że reszta zdała egzamin na niezłe noty.

Tak jak młodzieżowiec z Gdyni, czyli Wawszczyk, a przecież na nadmiar zdolnej młodzieży nad morzem nie narzekają. Jasne, chłopak trochę się zakręcił przy honorowym golu dla ŁKS-u, ale poza tym wyglądał naprawdę przyzwoicie, z pewnością lepiej niż Marciniak przez cały sezon i mogą być z niego ludzie. Uwierzymy w to prędzej niż w uciążliwe korzystanie z – załóżmy – Antonika.

Chwalimy, chwalimy, ale chyba tutaj postawimy w tym temacie kropkę, bo też trzeba pamiętać, z kim gdynianie się mierzyli. Z absolutnie beznadziejnym ŁKS-em. W tym spotkaniu już naprawdę nic nie zostało z ekipy, o której można było całkiem nieźle mówić na początku sezonu. Obrona? Kryminał, komisarz Zawada mógłby tylko rozłożyć ręce. Ani krycia (gole na 1:0 i na 3:1), ani skutecznych interwencji (wślizg Bogusza przy 2:0), ani zdecydowania (bramka na 4:1). Piłkarze Arki mogli w ofensywie robić dziś, co tylko chcieli. A przecież przed tym meczem mieli trzy gole! Teraz mają siedem. Katastrofalna recenzja dla łodzian.

W ofensywie nie było wiele lepiej, przede wszystkimi irytował pomysł, jaki mieli na gola łodzianie. Otóż w pewnym momencie chcieli wybłagać u Kwiatkowskiego rzut karny. Kapitalna inicjatywa. Przodował w tym Pirulo i w pewnym momencie sędzia spędził przy monitorze – według różnych źródeł – od trzech do pięciu lat. Gdy już wrócił na boisko, wskazał na rzut z autu i naszym zdaniem słusznie. Słuchajcie, tego nadepnięcia Pirulo nie poczułby w autobusie. A tutaj prawie urwało mu nogę. Dajcie spokój, grajcie, strzelajcie, kombinujcie w ataku, ale te żale i to marne aktorstwo lepiej zachować na inny termin. Na północ przy zgaszonych światłach.

Nie było więc ŁKS-u z tyłu, z przodu pojawił się raz czy dwa, skoro jednak zaliczył honorowe trafienie, ale trudno to fetować. Z taką grą łodzian nie będzie i w Ekstraklasie.

Reklama

screencapture-207-154-235-120-mecz-357-2019-09-21-18_20_34

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
3
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Komentarze

0 komentarzy

Loading...